VIII

968 36 5
                                    

Wszelkie wartości i przekonania zniknęły w jednej chwili. W chwili gdy ten potwór mnie dotknął. Dla niego zemsta stała się życiem, dlatego mnie zniszczył. Upokorzył, zdominował by pokazać swoją wyższość nad całą mną. By udowodnić swoją męską siłę.

Moja mentalność uciekała do świata fantazji by nie myśleć o tym co się stało. Zgwałcono mnie i zamknięto w jakimś pomieszczeniu. Było ciemno, chłodno i czułam wilgoć w powietrzu. W środku było jedynie łóżko i pościel. Drzwi prowadziły do łazienki lub w przestrzeń, gdzie nie wolno mi było wychodzić. Nie wiedziałam ile czasu upłynęło. Straciłam rachubę.

Dostawałam do jedzenia jakieś owoce i wodę, po których zasypiałam na jakiś czas. Budziłam się, nie wiedząc jaka była pora. Nie słyszałam żadnego hałasu, jakbym została wysłana na pustkowie. W próżnię. 

Wszystko było takie samo. Dzień, noc, pobudka oraz sen zlewały się w jedność i ciągnęły w nieskończoność. Miałam czas na myślenie.

Ja, Myśliwy, polujący i zabijający największe szuje w pobliżu kilkuset kilometrów.

On, największy wróg wszystkich ludzi. Złodziej, diler, sadysta, gwałciciel i morderca.

Ja zabijam takich jak on. On morduje takich jak ja. Jedno chowa się i ucieka przed drugim, wybijając się nawzajem.

Nie mogłam uwierzyć,że coś takiego miało miejsce. Że znalazłam się w zasięgu wroga, dałam się podejść. Pozwoliłam aby miał przewagę wykorzystując moje ciało jako zapewnienie sobie bezpieczeństwa. 

Gdy usłyszałam kroki, odwróciłam jedynie głowę by spojrzeć w zieleń oczu. Ten mężczyzna to wcielenie samego demona. Trzymał w ustach papierosa i wszedł do środka, zatrzymując się kilka kroków ode mnie. Zaciągnął się nikotyną i dmuchnął w moją stronę.

-I jak się czujesz?-spytał, zaciągając się po raz kolejny-Zawroty? Mdłości? 

Nie czułam żadnej z tych rzeczy. Zapewne chciał mną manipulować abym przeszła na jego stronę. Chciał się ratować, dlatego robił to wszystko. Jednak uśmiechnął się, widząc mój brak reakcji.

-Nie wierzysz mi-parsknął śmiechem, wypuszczając dym w stronę drzwi-Twój problem.

-Trujesz mnie-powiedziałam głośno, przez co odwrócił głowę w moją stronę-Zabijasz powoli żeby patrzeć jak się męczę.

-Nie doceniasz mnie, perełko.

-Nie nazywaj mnie tak!

-Uuuu, rozdrażniona-uśmiechnął się, podchodząc zbyt blisko-Dalej mi nie wierzysz? Zaprzeczysz swojemu organizmowi?

Zgasił butem papierosa, wdeptując go w podłogę, po czym wcisnął ręce w kieszenie spodni. Patrzył na mnie neutralnie bardzo długo aż w końcu, usiadł na brzegu łóżka.

-Pobrali ci krew jak spałaś.

-Wiem. Nie jestem ślepa.

Odwróciłam głowę, wbijając wzrok w ścianę. Myślał,że nie wiedziałam. Ciężko jest nie zauważyć ukłuć na własnym ciele zwłaszcza,że nie byłam u siebie. Byłam w więzieniu, przetrzymywana i nadal nie wiedziałam co chciał osiągnąć tym,że mnie zniewolił. Damian westchnął ciężko, po czym przysunął się bliżej.

-Nie chcesz wiedzieć?-zapytał, ale widząc jego obleśny uśmiech, nie musiałam pytać o nic-Ja się nie mylę.

-Nikt nie jest nieomylny-odgryzłam lecz to go nie zniechęciło.

-Kacper sprawdzał cię gdy byłaś nieprzytomna-mówił jak o najzwyklejszej na świecie rzeczy-Szansa istniała. Myślisz,że organizm ci szwankuje?

Rubinowe ustaWhere stories live. Discover now