Przyjazd

393 9 3
                                    

   Siedziałam z młodszą siostrą w pokoju, właśnie wróciłyśmy znad morza. Czekałam z niecierpliwością, ciocia mówiła, że mają ją odwiedzić bratanice, cieszyłam się z tego powodu, uwielbiam poznawać nowych ludzi. 

   Ciocia Helenka, właściwie żadna z niej dla mnie ciocia, jest dla mnie sąsiadką, ale lubię ją tak bardzo, że nazywam ją ciocią. W każdym razie, moi sąsiedzi żyją sami, nie mają dzieci, rodzice Andrzeja dawno umarli, mają tylko psa - Maxa. Jak można się spodziewać, Max ma królewskie życie, jest traktowany jak dziecko, prawie je z nimi z jednego talerza. Ciocia jest po ciężkiej walce z rakiem, nie ma jednej piersi, pomimo tego niedawno wróciła do pracy i jak tylko może pomaga Andrzejowi. Wujek... co tu dużo mówić, jest dziwnym człowiekiem. O tym jednak później. 

   Dostałam wiadomość, spojrzałam na wyświetlacz "Ciocia Helenka", tak jak się spodziewałam, dziewczyny przyjechały. Byłam dosyć zmęczona, nie miałam ochoty do nikogo iść, zaproponowałam, żeby to one wpadły. Dostałam wiadomość: Dziewczyny się wstydzą, mówią żebyś ty przyszła. Odłożyłam telefon, nie miałam ochoty wychodzić. 

   Wieczorem mama z Kasią poszły do cioci, ja wybrałam się na rowery z Anetą, nalegała na spotkanie. Kiedy jechałyśmy dostrzegłyśmy grupkę biegnących dziewczyn, to była Kasia z dwoma dziewczynami, to musiały być one, gdyż kilkanaście metrów za nimi szły mama z Heleną. 

Dziewczyny poznałyśmy dopiero na stadionie, okazały się być miłe i śmieszne, poznałyśmy historię Cygana i Pawła (który okazał się być już żonaty i dzieciaty ;D), obydwoje pochodzili z okolic Głuchowa, więc Patrycja o nich zapytała. Rozstałyśmy się dosyć późnym wieczorem, dziewczyny miały jechać następnego dnia do Rawy z ciocią obejrzeć sukienki i zjeść pizzę. 

50 twarzy AndrzejaWhere stories live. Discover now