3. Kolorowe pluszaki.

929 53 144
                                    

"Never need a bitch, I'm what bitch need"
- The Weeknd „Heartless"

Kaden

Puby oraz bary były niczym magnes, od których próbowałem trzymać się jak najdalej. Przechodziłem obok nich ogromnym łukiem, wiedząc, że jeśli pozwolę sobie na wieczór imprezowania, mój następny trening, będzie wyglądał niczym piekło, do którego zesłał mnie sam Pan Bóg, abym odpokutował ten zły wybór. Dlatego nie pozwalałem sobie na picie alkoholu, jak robili to moi bracia, czy przyjaciele. Jedynymi dniami, w których mogłem się napić, bywały długie przerwy od szkoły i treningów, podczas których nie musiałem dbać o swoje zdrowie, tak jak robiłem to na co dzień.

Skutkiem tego było też, że jako jedyny dzisiejszego ranka obudziłem się z lekką głową, podczas gdy moi bracia próbowali się pozbyć kaca w łóżku, jak i nad kiblem. Wczorajszego dnia zorganizowano urodziny dla Victora, który jest jednym z graczy naszej drużyny futbolu amerykańskiego. Nawet jeżeli byliśmy dobrymi znajomymi, zrezygnowałem ze świętowania dnia, który tak naprawdę nie był dla mnie niczym nowym.

Nie mogłem się doczekać, aż zobaczę zachlane buzie chłopaków na dzisiejszym treningu, którzy nie będą, potrafili podnieść piłki, czy chociażby przebiec trzech metrów.

Nawet sam kapitan pojawił się na urodzinach, co totalnie mnie zaskoczyło, zważając na fakt, że coraz większymi krokami zbliża się mecz z Holderness School. Czy on naprawdę nie patrzył na to, że może stracić miejsce leadera, tylko dlatego, że chciał się upić?

Zostawiłem te myśli w spokoju i wszedłem do kuchni, w której zobaczyłem mamę stojącą nad kuchenką. Była odwrócona do mnie plecami i ubrana jeszcze w luźną piżamę w różowe kotki, które wystawiały środkowe palce. Jasne blond włosy związała w potarganego koka, który wyglądał, jakby w ciągu dwóch najbliższych minut miał się rozwalić. Widząc ją w takim wydaniu, poczułem, jak na moje wargi wkrada się jeden z tych szczerych uśmiechów, który tak rzadko widywało na mojej twarzy.

Mama pracowała jako pielęgniarka chirurgiczna, przez co mało kiedy bywała w domu, a co dopiero wyglądając tak spokojnie. Bardzo się cieszyłem, że ma zawód, nad którym marzyła od najmłodszych lat, przynajmniej na to wychodziło z jej opowieści, jednak widząc, że musi pracować w stresującym i dynamicznym środowisku, gdzie warunki co chwile się zmieniają, mam ochotę zamknąć ją w pokoju, do momentu, aż nie będzie czuła się wypoczęta.

Usiadłem wygodnie na jednym z barowych krzeseł, dając przy okazji kobiecie znać, że pojawiłem się w pomieszczeniu.

— Kaden! — krzyknęła przerażająco, w momencie, gdy mnie zobaczyła, podrzucając przy tym trzepaczkę do góry, z której rozlatywało się surowe ciasto. — Przestraszyłeś mnie — wzięła głęboki oddech, trzymając rękę w miejscu serca.

— Przepraszam... — zaśmiałem się cicho, widząc jej szeroko otwarte oczy, jakby zobaczyła ducha. — Nie chciałem.

— Następnym razem się tak nie skradaj — wymamrotała, kręcąc głową. — Chciałeś, abym zeszła na zawał? — spytała, uśmiechając się ironicznie, gdy podnosiła trzepaczkę.

— Ja? — Uniosłem ze zdziwienia brwi. — Takie plany to knuje Chris po nocach.

W momencie, gdy wypowiedziałem to imię, do kuchni wszedł niższy ode mnie niebieskooki chłopak, z lekko kręconymi blond włosami, które opadały na jego czoło, tak, że prawie zasłaniały jego grube brwi.

Love of butterflyWhere stories live. Discover now