Rozdział 5 Kłopoty w raju

2.4K 139 29
                                    

Rozdział 5 

"Kłopoty w raju"

Arsen

Mieszkanie wypełniło się ciepłymi promieniami słonecznymi wdzierającymi się bezlitośnie do środka przez wielkie, szklane okna w salonie, rozpościerające się od podłogi aż po sufit. Uruchomiłem ekspres do kawy i zacząłem przygotowywać śniadanie. Gotowanie było moją pasją. Uważałem albowiem, że wszystko to co jemy powinno być traktowane jak sztuka kulinarna. Dbałem o to, by każdy posiłek nie tylko dobrze smakował, ale również wyglądał i pobudzał wszystkie zmysły. 

Nikomu o tym nie mówiłem, ani zbytnio się nie chwaliłem umiejętnościami jakie zdobyłem dzięki gosposi Nancy, z którą w wolnych chwilach przebywałem w kuchni. Już jako dziecko chętnie pomagałem jej w przygotowywaniu przekąsek, wypieków i dań głównych. Dzięki niej przynajmniej nie nudziłem się podczas nieobecności ojca w domu. 

Zacząłem od zrobienia tostów francuskich, które ułożyłem w równym stosie na czarnym talerzu. Oblałem je obficie syropem klonowym i posypałem podprażonymi płatkami migdałowymi. Następnie rozrzuciłem wokół tostów umyte borówki oraz maliny, a na koniec dodałem sos waniliowy, który przygotowałem dzień wcześniej. Całość prezentowała się fenomenalnie. 

W powietrzu unosił się wyjątkowy aromat wanilii, ciepłego masła i cynamonu. 

Usiadłem wygodnie przy wyspie kuchennej, która rozdzielała niewielką kuchnię od większego salonu. Upiłem łyk gorącej, czarnej jak noc kawy o słodko orzechowym smaku. Zjadłem z apetytem chrupiące tosty, posprzątałem po sobie i poszedłem do łazienki, by się ogarnąć. 

Za półtorej godziny powinienem być w biurze, a jeszcze miałem trochę spraw do załatwienia, dlatego czym prędzej zsunąłem z siebie dresowe spodenki i wszedłem pod letni prysznic. Moje myśli błądziły wokół tego jak na przestrzeni minionych miesięcy zmieniło się moje życie.  

Praca w Carver Event była nowym rozdziałem w moim życiu. 

Oznaczała dla mnie uwolnienie się od apodyktycznego ojca, który chciał mieć wszystko pod swoją kontrolą, a w szczególności moje życie. 

Nie raz, nie dwa, nie trzy...Musiałem walczyć o swoje, by spełniać własne marzenia, a nie wyłącznie jego. 

Gdy oznajmiłem cztery lata temu, że nie pójdę na studia ekonomiczne tak jakby tego sobie życzył Victor Torres, tylko zamierzam uczyć się w szkole biznesowej w Nowym Jorku, tak bardzo się pokłóciliśmy, że nie rozmawialiśmy ze sobą przez niemal miesiąc. Co akurat nie było takie trudne, bo rzadko bywał w domu. 

Do dzisiaj, szczerze wątpiłem, czy przejął się chociażby moją przeprowadzką na drugim roku studiowania. 

Większość czasu spędzał w firmie Torres Partners, mieszczącej się przy Gold street, gdzie nadzorował osobiście przeprowadzane transakcje i inwestycje. Firma była jednym z największych holdingów finansowych na zachodniej półkuli, a także liderem w zakresie bankowości, przekraczającym aktywa o wartości kilkuset miliardów dolarów. Zajmowała czołowe miejsca w światowych rankingach najlepiej prosperujących przedsiębiorstw, ale nawet tak ogromny sukces nie sprawił, że ojciec zwolnił chociażby na moment. 

Ciągle było mu mało. Chciał więcej i więcej, jakby to co miał mu nie wystarczało. 

Dzięki ciężkiej pracy, determinacji i zaangażowaniu, ukończyłem edukację na wymarzonym kierunku w Stern NYU i uzyskałem po czterech latach nauki tytuł Business Manager, z którego byłem cholernie dumny. Myślałem, że wyróżnienie na jakie zapracowałem zmieni cokolwiek w toku myślenia mojego ojca, ale nawet ono nie poruszyło go tak jakbym się spodziewał. 

Narzeczona  na zamówienie 2: Szybki Kurs MiłościWhere stories live. Discover now