Pierwsze sekrety

5K 156 18
                                    

 Bruno

Po tej ciężkiej rozmowie z siostrą stwierdziłem, że muszę się czegoś napić. Zszedłem po schodach na dół i od razu skierowałem się do swojego gabinetu. Lubiłem ten pokój, bo był tylko mój. Wcześniej należał on do mojego ojca, dlatego gdy tylko te pomieszczenie zaczęło należeć do mnie, to od razu całe wyremontowałem. Nie chciałem, żeby zostało w tym gabinecie, cokolwiek co wskazywało na to, że wcześniej należało ono właśnie do niego. Brązowe ściany stały się białe, czarne meble zmieniły swój kolor na brąz, zamiast dywanu na całej podłodze, są teraz drewniane panele. Nowe biurko stanęło pod oknem, dwa fotele o kolorze ziaren kawy stały tuż przed nim, a kanapa w tym samym odcieniu stoi teraz po lewej stronie, a nie po prawej.

Sięgnąłem do jednej z małych szafek na regale, które znajdowały się na przeciwko biurka, pod samą ścianą. Wyjąłem z niej szklankę i nalałem do niej whisky. Usiadłem w swoim fotelu przy biurku i przymknąłem oczy. To był strasznie ciężki dzień, a to jeszcze nie koniec, bo nadal czeka mnie rozmowa z ojcem. Sprawdziłem godzinę na komputerze. Miałem jeszcze 10 min, nim otrzymam połączenie, którego nie będę mógł odrzucić. Przy okazji sprawdzania czasu, w oczy rzucił mi się stos różnych papierów, którymi muszę się zająć.

Czeka mnie kolejna nieprzespana noc.

Popijałem swoje whisky w ciszy. To był jeden z tych momentów, gdzie chociaż na chwilę mogłem odetchnąć i zaznać spokoju, bo na co dzień ciągle żyłem w ciągłym biegu. Stres nie opuszczał mnie ani na chwilę. Od rana do wieczora jest tylko ciągle praca i praca. Czuję że, każdy mój dzień wygląda dokładnie tak samo. Żyje w pętli, która została mi narzucona z przymusu.

A ta z dnia na dzień coraz bardziej mnie dusi.

Nagle usłyszałem dźwięk przychodzącego połączenia. Od razu poczułem, że cały mój stres powraca. Odłożyłem już pustą szklankę na biurko i sięgnąłem po telefon. Nie chciałem z nim rozmawiać. Gdybym mógł to najchętniej rzuciłbym tym urządzeniem o ścianę, żebym już nigdy więcej nie usłyszał tego pierdolonego dzwonka. Jednak życie, w którym istnieje mi na to nie pozwalało, więc musiałem odebrać.

- Halo ? - powiedziałem znudzony.

- Dłużej się nie dało ? Po co ty masz ten cholerny telefon, skoro nawet nie potrafisz odebrać po pierwszym sygnale ? - spytał wkurzony - Dobrze, wiesz, że nie mam tyle czasu, żeby sobie czekać, aż w końcu odbierzesz. Mam ważniejsze sprawy na głowie - powiedział. Typowy ojciec.

Nie masz czasu bo ciągle, tylko pieprzysz swoją sekretarkę.

- Ciebie też dobrze słyszeć ojcze - odpowiedziałem sarkastycznie ignorując jego wcześniejszą odpowiedź.

- Jak tam Layla ? - powiedział, oczywiście nie reagując na moje słowa.

- Dobrze, nie obyło się jednak bez małych sprzeczek, ale tak to wszystko jest w porządku - odpowiedziałem. Niech już po prostu przejdzie do konkretów, bo nie wiem ile jeszcze jestem w stanie z nim rozmawiać.

- Jakich znowu sprzeczek ? Dowiedziała się czegoś ? - spytał mocno podniesionym głosem.

- Nie. Podczas kolacji oblała sokiem Mateo, bo nazwał ją dzieckiem - powiedziałem wzdychając.

- Tragedia z wami. Mam tylko nadzieję, że mój dom podczas tej sprzeczki nie ucierpiał - odpowiedział . Oczywiście, że interesowało go jedynie to, czy jego własność nie ucierpiała, a nie to czy może przypadkiem nikt nie został ranny.

- Przejdźmy już do konkretów - powiedziałem bo miałem już naprawdę dosyć tej rozmowy. Chcę to załatwić jak najszybciej.

- Dobrze. Na razie nic nowego nie wiemy. Facet, który dla niego pracuje nie wygadał się. Jego ostatnie słowa to były " szef prosił, żebym was pozdrowił i przekazał, że wasz koniec jest coraz bliżej" mały gnojek. Musimy działać szybko i wybrać nową strategię, bo ta, której używamy teraz nie przynosi żadnych skutków - powiedział. Miałem nadzieję, że tym razem uda nam się czegoś dowiedzieć, ale nadal jesteśmy w ślepym zaułku. 

It was always you - Cześć pierwsza Where stories live. Discover now