Trzy dni

1.3K 36 72
                                    

* Pov Vincent *

Wróciłem do kuchni i od razu wbiegła we mnie Aurora. Wziąłem ją na ręce starając się nie pokazać, że coś jest nie tak. Zgodzić się na to, aby moja mała dziewczynka w wieku szesnastu lat weszła w związek z kimś dużo starszym, to wydawało się absurdalne. Patrzyłem na Aurorę, jej niewinność i beztroską, i widziałem, że nie pozwolę aby doszło to do skutku. Nie będę łączyć córki z kimś kogo nawet jeszcze nie zna.

- Zjadłaś wszystko? - zapytałem.

- Tak. - odpowiedziała bez zawahania.

- Nie kłam, wiesz, że tego nie lubię. - powiedziałem i spojrzałem na nią trochę poważniej.

- No dobrzeeee nie całe, ale plawie - uśmiechnęła się niewinnie.

Musiałem porozmawiać z Willem. Potrzebowałem jego pomocy. Gdy tak patrzę na swoją córkę, nie wyobrażam sobie by miała wyjść za dwanaście lat za dorosłego mężczyznę. Nikt by sobie tego nie wyobrażał. W naszym świecie aranżowane małżeństwa to normalność jednak wolałbym tego uniknąć w przypadku mojej córki. Nie zasłużyła sobie na to.

- Tato muszę porozmawiać z Willem, mógłbyś ją popilnować? - powiedziałem swoim normalnym tonem kładąc nacisk na słowo popilnować. Ojciec skinął i wziął ode mnie Aurorę.

Wszedłem do góry aby odszukać sypialni Willa. Podszedłem do odpowiednich drzwi i zapukałem, po czym nacisnąłem klamkę.

- Czegoś potrzebujesz? - zapytał unosząc głowę znad książki.

- Wyraziłem zgodę na małżeństwo Aurory z Santanem - powiedziałem chłodno i prosto z mostu. Nie lubiłem owijać w bawełnę.

- CO ?! - wykrzyczał Will. - Zwariowałeś?? Ona ma cholerne cztery lata!

- Will nie miałem wyboru. Charles zjawił się u Dylana i groził mu bronią. Zarządał ode mnie tego. Nie pozwolę by do tego doszło. - powiedziałem spokojnie jednak cały czas lodowato.

- Przecież oni Ci tego nie odpuszczą - Odpowiedział uspokajając się.

- Dlatego potrzebuje twojej pomocy. Musimy coś wymyślić. Nie chcę żeby była w związku z męższczyzną w twoim wieku. To niedorzeczne.

- Co chcesz zrobić? - zapytał Will odkładając książkę na bok.

- Nie wiem. Nie mam pojęcia, ale nie zgadzam się na to, aby moja czteroletnia córka była zaaranżowanym przedmiotem w jakieś chorej umowie.

- Porozmawiaj z ojcem - odezwał się Will.

- Nie wiem czy to dobry pomysł, jeszcze mu przyjdzie coś głupiego do głowy. - mój ton pozostał niezmienny. Naprawdę ciężko się spodziewać tego co może wymyślić.

- Długo był w organizacji, zna się na tym więc może ci pomóc - odpowiedział. Westchnąłem i skinąłem głową po czym wyszedłem zamykając za sobą Will.

Zszedłem na dół w celu odszukania ojca. Nie zastałem go na dole więc wyszedłem na taras. Ojca nie było konkretnie na tarasie lecz spacerował z moją córką na rękach pokazując jej rośliny otaczające posiadłość. Podszedłem do nich. Ojciec wyglądał na zadowolonego. Zaraz już raczej taki nie będzie. Wziąłem od niego Aurorę i skinąłem w podziękowaniu.

- Musimy porozmawiać. - powiedziałem chłodno zmierzając w stronę willi. Ojciec podążył za mną znacznie poważniejąc.

Zaniosłem Aurorę do Willa, który od razu zaczął się z nią bawić. Nie chciałem jej odkładać z ręki do ręki jednak musiałem działać szybko.

- A więc słucham cię synu - powiedział spokojnie Cam.

- Charles zażądał ode mnie zgody na oddanie ręki Aurory Adrianowi. - powiedziałem poważnie jednocześnie wzdychając.

- Co?! To niemożliwe. Nie mogłeś się zgodzić na coś takiego. - powiedział oburzony i zdenerwowany.

- Groził Dylanowi i prawdopodobnie też Martinie bronią. Co miałem zrobić? Z tego może uda mi się jakoś wybrnąć, a jakby postrzelił Dylana to raczej za szybko pomocy by nie dostał.

- Oczywiście, że z tego wybrniemy. Nikt nie będzie szantażował mojej rodziny - odezwał się podburzony, ale pewny swoich słów.

- Wiem. Jednak Charles jest wpływowym członkiem organizacji i zapewne ma po swojej stronie Eghberta i Rodrica. Nie wiem co na to Adrien bo jest dużo starszy od Aurory i wątpię, że jemu samemu się to podoba. - mówiłem chłodno zaciskając szczękę na samą myśl o tym co zaplanowali.

- Będziemy musieli działać ostrożnie. Wprowadź mnie w sytuację. Jakie są nasze opcje?

Nakreśliłem sytuację ojcu szczegółowo opisując to co powiedział mi Charles. Jego mina mówiła sama za siebie

- Na razie mogę zwlekać spotkanie z nim tak długo jak to będzie możliwe. - odezwałem się po chwili ciszy. - Znajdziemy jakiś sposób. Można zwołać spotkanie i oskarżyć Charlesa o złamanie zasad organizacji kiedy on będzie myślał, że zwołuje je by oddać mu ten papier.

- To mądre posunięcie synu. Musisz jednak być ostrożny i nie wzbudzać podejrzeń te stare chuje nie są wcale, aż tak głupie. No może trochę bo się nie domyślili, że żyje przez cztery lata, ale wiesz o czym mówię. - powiedział ojciec. Skinąłem i zacząłem rozmyślać jak to ugrać.

Po schodach zszedł Wilk z Aurorą na rękach. Wyglądała jakby trochę płakała. Wiedziałem jednak, że Will nie pozwoliłby, żeby coś jej się stało.

- Przykro mi Vince, ale ona chciała do ciebie - odezwał się gdy już do nas podszedł. Podał mi dziewczynkę, a ja posadziłem ją sobie na kolanach.

- Coś się stało drogie dziecko? - zapytałem spokojnie mierząc ją wzrokiem.

- Chce z tobą - odezwała się cichutko i przytuliła się do mnie. Westchnąłem.

- Będę już dzisiaj wracać. Mam sporo rzeczy do załatwienia i nie mogę zostawić pracy na tak długi czas. - powiedziałem do ojca. Oczywiście mówiąc będę wracać miałem na myśli siebie i Aurorę. Ojciec skinął i szepnął coś do Willa.

Wziąłem Aurorę ze sobą. Spakowałem szybko nasze rzeczy i posadziłem Aurorę na łóżku tak by była przodem do mnie.

- Jak będziemy w domu to masz się trzymać blisko mnie i jakby coś było nie tak to od razu mi powiesz rozumiemy się? - zapytałem na co dziewczynka skinęła.

- A pójdziemy na plac zabaw? - zapytała z błyskiem w oku.

- Myślę, że możemy pójść. - odpowiedziałem wstając na równe nogi.

- A będę mogła się pobawić z Leo ? - zapytała uradowana na co zmarszczyłem brwi.

- Jakim Leo? - zapytałem poważniej. Żadnych chłopaków. Nie ma szans, że będzie się bawić z chłopakami.

- Mój kolega - opowiedziała jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- Żadnych chłopaków jesteś stanowczo za mała. - odpowiedziałem poważnie.

- Ale my się bawimy - powiedziała jakby nie rozumiała o co mi chodzi.

- Powiedziałem nie i koniec kropka. - powiedziałem patrząc jej w oczy poważnie.

- Ale czemu ? On jest fajny - oburzyła się delikatnie patrząc na mnie niezrozumiale

- Nie. Nie zgadzam się. Zero kontaktu z chłopcami. - odpowiedziałem chłodniej. Nie będzie mi tu z chłopakami się umawiać. Nie ma szans. Chłopaków to ona może mieć jak umrę. Plus trzy dni dla pewności, że umarłem.


Hejoooo, co tam u was? Jak myślić co będzie z tym ślubem? Czego się spodziewacie?

Pomysły ———>

Opinie ———>

Córeczka Vincenta Moneta Where stories live. Discover now