Wakacje

1.1K 33 42
                                    

* Pov Vincent*

Wjeżdżałem właśnie na posesję, droga minęła dość szybko jednak w totalnej ciszy. Wyszedłem z samochodu i wyciągnąłem z niego Aurorę najdelikatniej jak potrafiłem, ponieważ nie wiedziałem gdzie może ją coś boleć.

Weszliśmy do domu, a ja od razu skierowałem się do biblioteki. Posadziłem Aurorę na kanapie sam przed nią kucając. Spojrzała na mnie swoimi pięknymi dużymi niebieskimi oczami. Jednak tym razem nie było w nich szczęścia, a smutek.

- Pokażesz mi gdzie cię uderzył ten pan? - zapytałem najdelikatniej jak tylko potrafiłem. Aurora pokręciła główką na nie. - Proszę. Obiecuję, że nie będzie bolało, muszę wiedzieć czy nie musimy jechać do lekarza.

Nie zaprzeczyła więc uznałem to za zgodę. Podwinąłem najpierw do góry jej koszulkę, pod którą widniał siniak na jej brzuchu. Zacisnąłem szczękę uważnie oglądając każdy cal jej drobnego ciała. Miała parę siniaków. Na biodrze na nodze. W tym momencie żałowałem, że nie zabiłem tego człowieka.

- Jesteś w stanie mi powiedzieć co tam się wydarzyło? - Aurora jedynie skinęła i na chwilę się zamyśliła po czym zaczęła opowiadać wszystko co stało się po moim odjeździe.

- To moja wina? - zapytała cichutko

- Nie. Nigdy tak nie myśl. Jesteś wspaniałą, mądrą i prześliczną dziewczynką pamiętaj proszę o tym. - przytuliłem ją do siebie. - A teraz pójdziemy się przyszykować na wigilie, co ty na to ? - dziewczynka uśmiechnęła sie i przystała na moją propozycję.

Mówiąc przyszykować na wigilię miałem na myśli wybrać ubrania, ponieważ robienie fryzury i ubieranie jej już teraz mijało by się z celem. Aurora i tak pójdzie spać jak nie teraz to po obiedzie. Nie wyglądała jakby się wyspała z resztą nie dziwiłem się. Stwierdziłem, że położę ją spać teraz i pójdę porozmawiać z Willem. Potrzebowałem jego rady. Aurora poszła spać praktycznie od razu. Zaśliniłem jej zasłony i poszedłem odszukać Willa. Jak się okazało siedział w kuchni popijając kawę.

- Will miała miejsce pewna nieprzyjemna sytuacja. - powiedziałem na co od razu uniósł na mnie wzrok

- Jakiś Kretyn uderzył Aurorę i tak się zastanawiam czy zabić go od razu czy może go torturować, albo może jednak wyrzucić ze stanu. Tyle ciekawych opcji.

- Jak to uderzył?! - oburzył się Will

- Trzeba być skrajnie głupim by posunąć się do takiego czynu. - powiedziałem lodowatym tonem

- Powiedz to Chłopaką oni chętnie się zajmą tym człowiekiem - powiedział Will upijając kawę.

- Całkiem ciekawą opcja, przemyślę to.

- A gdzie Aurora?

- W pokoju. Śpi. - odpowiedziałem. Will skinął w geście zrozumienia.

Wszystko było już gotowe na dzisiejszy dzień. Nawet Monty i Maya przyjadą. Nie wiem czy jest tu jakikolwiek powód do radości jednak,rzadko jemy wspólnie posiłki zwłaszcza te szczególne jak ten dzisiaj.

Wpadłem na pewien pomysł, a mianowicie abyśmy polecieli po kolacji do Ojca. Myślę, że Aurora jest na tyle duża by go poznać. Monty przyjedzie tutaj więc będzie mógł zająć się pracą, a my będziemy mogli odwiedzić ojca. Napisałem chłopaka, żeby się spakowali ponieważ wylatujemy wieczorem.

                                   ***

Za niedługo mieliśmy zasiadać do stołu. Aurora obudziła się chwilę temu. Przebrałem ją w różową sukienkę i wziąłem na dół. Generalnie nie dajemy sobie prezentów na święta czy urodziny bo rzeczy materialne możemy kupić sobie w każdym momencie, jednak chłopcy stwierdzili, że Aurora powinna wierzyć w Świętego Mikołaja czy coś takiego i kupili jej prezenty. Cóż nawet gdybym coś powiedział to i tak najprawdopodobniej by to zignorowali.

Córeczka Vincenta Moneta Where stories live. Discover now