𝐃𝐞𝐜𝐲𝐳𝐣𝐚

220 12 1
                                    

30.10.1940

Ostatnimi czasy Tosia i Tadeusz dużo rozmawiali. Rozmawiali odnośnie ich wesela. Według Tadeusza to nie czas i miejsce na takie imprezy. A według Tosi nie wiadomo czy przeżyją do końca wojny więc czemu mają nie zrobić tego wesela?

Tej nocy oboje leżeli w łóżku i rozmawiali. Tosia już była blisko przeciągnięcia narzeczonego na swoją stronę.

- Tadeusz co ci szkodzi, zróbmy chociaż małe wesele , tylko nasi przyjaciele - dziewczyna nie chciała odpuścić

- Tosia, znasz chłopaków, to nie będzie małe wesele, pomijając fakt że pewnie się schleją bo w końcu to Rudy i Alek - oboje twardo trzymali swoich stron i nie chcieli dać za wygraną

- Tadeusz, możemy nie dożyć wojny, małe wesele nic przecież nie zaszkodzi - powiedziała Tosia położywszy swoją głowę na klatce piersiowej chłopaka

- No dobra - westchnął chłopak - Jak Ty to robisz że zawsze przeciągasz ludzi na swoją stronę? - zapytał

- A tajemnica - powiedziała tajemniczo dziewczyna, podniąwsszy się lekko po czym złączyła ich usta w delikatnym pocałunku

Chłopak nie zastanawiając się odwzajemnił pocałunek który z każdą sekundą stawał się bardziej namiętny. Chłopak usadowił sobie dziewczynę tak że siedziała mu na kolanach okrakiem. Jedną dłoń wplótł w jej włosy a drugą położył na jej talii. Natomiast Tośka umiejscowiła swoje dłonie na jego klatce piersiowej. Odstąpili od siebie w momencie kiedy zaczęło brakować im tlenu. Tadeusz chwycił twarz Tosi w swoje dłonie i oparł swoje czoło o jej

- Kocham Cię, aniołku Ty mój - wyszeptał chłopak a Tosię przeszedł delikatny dreszcz

- Też Cię kocham Kotwicki- odparła dziewczyna uśmiechając się pogodnie

***

31.10.1940

Była około pierwsza w nocy. Wszyscy i wszystko spało, lecz nie jedna osoba. Tą osobą był Tadeusz którzy patrząc na Tośkę rozmyślał o tym co się może stać jak dziewczyna znów wróci do wykańczania się. Ta niska, rudowłosa istotka była dla niego niesamowicie ważna, nie wyobrażał siebie teraz życia bez niej. Teraz, kiedy za niedługo miała zostać jego małżonką.

***

- Antośka wstawaj Ty wiesz która jest godzina? - krzyknął z kuchni Tadeusz

- Spieprzaj, daj spać - mruknęła dziewczyna i przekręciła się na drugi bok

- Znów mam po Ciebie iść? Znów mam brać Cię na ręce? - zapytał zniecierpliwiony chłopak który stał już w drzwiach

- No przyzwyczajaj się jak będę w ciąży to będziesz mnie cały czas nosił - odparła szyderczo Róża czekając już tylko na to jak ten znów będzie ściągał ją z łóżka

- Ta jasne, chciałbyś - prychnął chłopak zbliżawszy się do łóżka, po czym ściągał z niej kołdrę i wziął ją na ręce w stylu panny młodej po czym zaczął kierować się do kuchni a Tośka cicho zaśmiała się

- I z czego się cieszysz? - zapytał uśmiechnięty chłopak odstawiwszy Tosię na ziemie po czym skierował się do blatu kuchennego

- A odnośnie wesela myślałaś kogo weźmiemy na świadków? - zapytał spojrzawszy na Tosię która siedziała przy stole oglądając gazetę która znajdowała się na krześle obok niej

- Znając Rudego on może zgubić obrączki - stwierdziła Tosia oderwawszy wzrok od gazety

- Powiedział bym że prędzej Alek - podsumował Tadeusz

- Lepiej było by się ich spytać który by chciał - stwierdziła Tosia na co Tadeusz pokiwał głową

- Nie mogę uwierzyć w to że za niedługo będziemy małżeństwem - Powiedział Tadeusz po czym uśmiechnął się a Tosia odwzajemniła uśmiech

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Serwus!

Tu ja i nowy rozdział waszej ulubionej książki (wiem jestem skromna). Jak życie? Jak wrażenia?

Kotwickaa, Czuwaj!

𝐙𝐝𝐨𝐛𝐲𝐭𝐞 𝐬𝐞𝐫𝐜𝐞 𝐝𝐨𝐰ó𝐝𝐜𝐲 [𝐓.𝐙𝐚𝐰𝐚𝐝𝐳𝐤𝐢]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz