Siostrzyczka

863 29 24
                                    

Pov Sara

Wkurwiła mnie ta niepotrzebna rozmowa. Wyszłam na klatkę schodową i usiadłam na najbliższy schodku. Co ludziom przeszkadza że jestem siostrą braci monet. To że oni ich nie lubią to nie znaczy że ja mam się podporządkowywać do innych. Nie wiem ile tak siedziałam. 5... 10...15...20... minut. Może wieciej, może mniej. Straciłam poczucie czasu. Słyszałam że ktoś do mnie dzwonił, ale nie byłam w stanie odebrać. Czy ludzie mnie znienawidzą przez to że jestem Monet? Czy będę gorsza? Lepsza? Takie pytania cały czas sobie zadawałam w głowie. W którymś momencie usłyszałam otwierające się drzwi. Nie wiem kto to był. Nie patrzyłam na tego kogoś. Nie byłam w stanie. Nie chciałam nikomu patrzeć przez chwilę w oczy.

-Tu jesteś!

Powiedział ktoś. Zaraz, zaraz... Shane?

-Shane?

Zapytałam. Miałam spuszczoną głowę w dół więc dalej nie byłam pewna co do tego czy to napewno Shane.

-We własnej osobie.

Powiedział entuzjastycznym tonem. Usiadł koło mnie na schodku i jakby chciał mi coś powiedzieć, ale nie mógł.

-Coś chcesz mi powiedzieć, ale z jakiegoś powodu tego nie robisz.

Powiedziałam i odwróciłam głowę żeby spojrzeć mu w twarz. Teraz byłam gotowa to zrobić.

-Nie wiem jak się teraz czujesz. Nie jestem tobą. Nigdy nie będę. Ale wiem że ty poradzisz sobie z kimś lepiej niż ktokolwiek inny... Więc nie chowaj mi się tak nigdy więcej!

Powiedział Shane, a to ostatnie zdanie powiedział prześmiewczy tonem. Uśmiechnęłam się do niego lekko, a on objął mnie ramieniem. Pierwszy raz ktoś zrobił to z własnej woli. Nie przymusowo. Nikt go o to nie prosił... Poczułam taką ulgę jak jeszcze nigdy. Wypuściłam ze świtem powietrze z ust i odetchnęłam z ulagą.

-Wiesz... Nie na widzę swojego życia. Każdy dzień wygląda praktycznie tak samo. Nic ciekawego się nie dzieje. Ludzie, którzy niegdy nie znaleźli się na moim miejscu, nigdy nie poczują tego jak bardzo drętwe i nieciekawie jest moje życie. Nikt nigdy nie zapytał jak się czuje, albo jak mi minął dzień... Zawsze tylko chodziło o kasę. Zdjęcia robione mi z ukrycia są sprzedawane ze tysiące dolarów, a ja nie mogę zjeść w spokoju nawet obiadu. Nie mogę odpoczywać. Nie mogę robić nie odpowiedzialnych rzeczy. Nie mam nawet znajomych rozumiesz? Nie mam nic... Tylko pieniądze. Tylko i wyłącznie w moim życiu chodzi o pieniądze.

Wybuchłam. Byłam bombą która tylko czekała na odpowiedni moment żeby wybuchnąć. I właśnie nadszedł ten dzień. Ten długo wyczekiwany dzień...

-A widzisz tu się nie zgodzę...

Powiedział spokojnie Shane i wzmocnił uścisk.

-Hm?

Zapytałam.

-Masz nas. Nas wszystkich. Vinc'a, Will'a, Dylana, Ton'ego i mnie.

Powiedział Shane i uśmiechnął się do nie szeroko. Odwzajemniłam uśmiech i przytuliłam go mocno.

-Dziękuję.

Wyszeptałam prawie niesłyszalne.

-Nie ma za co siostrzyczko.

Odpowiedział takim samym tonem Shane. Pierwszy raz. Jebany pierwszy raz ktoś tak do mnie powiedział. Właśnie poczułam się jakbym była w tej rodzinie od zawsze. Poczułam to jebane ciepło w sercu. Czułam, że ktoś mnie kocha. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Ale nie smutku. Szczęścia.

Babcia nauczyłam mnie życia przez to z każdym rokiem stawała się coraz bardziej surowa. Nie byłam na nią zła z tego powodu. Poprostu ona nauczyła mnie jak wygląda prawdziwy świat. Nauczyła mnie że nie przyjedzie do mnie książę na białym koniu,ze nie zamieszkam w wierzy i nie uwolnię się z niej po jakiś dupek będzie się wspinał po moich włosach.
Ale nauczyła mnie ze świat jest okropny. Że będę musiała radzić sobie ze swoimi problemami sama. Że nikt kiedy będę dorosła mi nie pomoże. Że kiedyś zostanę sama.

Dama Valentina //Sara MonetWhere stories live. Discover now