Rozdział 5

5.5K 297 153
                                    


„Kiedy jest najjaśniej,

cienie są najmroczniejsze."

– Anna Bełz



Dzisiejszy poranek był inny od wszystkich. Dało się wyczuć zmiany w przyrodzie, nie będąc nawet świadomym rozgrywających się zdarzeń. Słońce, które już dawno powinno oświetlać twarze ludzi, jak co dzień zmierzających do pracy, schowane było teraz za niezliczonym pasmem kłębiastych i burzowych chmur. Zupełnie tak, jakby pogoda była aktywnym uczestnikiem zleconego, mrocznego planu, który zaczął być wdrażany w życie.

Mijała właśnie kolejna godzina, podczas której płatny zabójca, w pełnym skupieniu, całkowicie oddany i skoncentrowany na swoim zadaniu, skanował wzrokiem każdy, nawet najdrobniejszy element ulicy, przy której się znalazł. Był, jak zwykle idealnie przygotowany na każdą możliwą okoliczność, dlatego nie przejawiał w sobie choćby krzty niepokoju. Niewiarygodnie wręcz opanowany, siedział w swoim ciemnym suvie, wpatrując się z oddali w budynek niewielkiego pensjonatu z jasnej cegły. Jego przenikliwy i bystry wzrok utkwiony był teraz w finezyjnej nazwie, wyrytej na drewnianym szyldzie.

"Under Rowan".

Wiedział, że odnalezienie kobiety, na którą dostał zlecenie nie będzie stanowiło dla niego większego problemu, ale nie spodziewał się, że okaże się to tak dziecinnie proste. Dawał sobie zdecydowanie więcej czasu na poszukiwania, ale nie odbierał tego, jako coś negatywnego. Choć nigdy nie ukrywał, że lubił pogłówkować i zadać sobie więcej trudu przy robocie, tym razem chciał mieć to już, jak najszybciej za sobą. Obecne zlecenie, mimo iż tak inne od wszystkich dotychczasowych, przy jakich przyszło mu pracować, poza honorową spłatą zaciągniętego w przeszłości długu, którego brzemię dźwigał aż po dzień dzisiejszy, nie stanowiło dla niego większej wartości. Zacięcie dążył do tego, by jak najszybciej zakończyć tę sprawę. Chciał wrócić już do bardziej wymagających zleceń.

Adres pobytu kobiety odnalazł już następnego dnia od rozmowy z Michaelem. Nie było to trudne. Wykorzystywał do tego swoje silne po tylu latach pracy znajomości, które znacznie ułatwiły mu zadanie, a że nie miał przy tym żadnych zahamowań w stosowaniu brudnych zagrywek, szybko znalazł się pod pensjonatem, w którym ukrywała się Lilly Anderson. Był zaskoczony jej wyborem hotelu i z nieukrywanym zaciekawieniem, obserwował teren. Spod ciemnych okularów, czujnie przyglądał się każdemu przechodniowi. Nawet najmniejszy ruch na ulicy i napływające do jego uszu dźwięki, jeszcze bardziej wyostrzały jego zmysły.

W swojej pracy zawsze był niezawodny. Profesja płatnego zabójcy nie stanowiła dla niego powodu do niepokoju, czy jakichkolwiek rozterek emocjonalnych, lecz nie była też przesłanką do odczuwania dumy. Wszak, taki wybrał zawód. Nie było to dla niego niczym szczególnym. Każde zlecenie, ofiara i zabójstwo, były jedynie elementami składowymi jego branży, z której czerpał satysfakcjonujące korzyści finansowe. Nie był emocjonalny. Silne uczucia starał się trzymać na dystans. To pozwalało mu zajmować się sprawami zawodowymi w sposób skuteczny. Nigdy nie zawracał sobie głowy roztrząsaniem prywatnych historii swoich zleceniodawców. Brał każde zlecenie i nie zastanawiał się, z jakim ryzykiem i konsekwencjami przyjdzie mu się później zmierzyć.

Był nieustraszony w swych zapędach. Nie bał się nikogo i niczego. W jego życiowym słowniku, nie istniało takie słowo, jak strach. Był pewien, że nie odczuwał całej tej gamy uczuć, z jaką zmagali się inni ludzie. Każdą z emocji, nawet przelotną, zawsze trzymał na wodzy. Dzięki temu, kontrolował sytuację i był gotowy wykonać zlecone mu zadanie w nawet najbardziej niebezpiecznych warunkach.

Zlecenie. Serce Zabójcy. |+18       Where stories live. Discover now