ROZDZIAŁ 27

270 11 4
                                    


Close my eyes
Wonder why
I see darkness in you

Srebrne światło snuło długie pasma na białym suficie, tańcząc wokół żyrandola, gnieżdżąc się w rogach pokoju. Leżała niemalże na krawędzi materaca, pragnąc zdusić nawracające wydarzenia sprzed kilku godzin, w czasie których nie zdołała ochłonąć mimo zimnego powietrza, na które się wystawiła, gdy Zayn zniknął w łazience.

Skryte fantazje sięgały po nią niczym długie palce, wypuszczając wpierw sieć senną, która oblepiała jej ciało przenosząc w krainę snu.

Zayn słyszał jak pogłębia się jej oddech, ten specyficzny moment, którego nie można udawać, gdy ucieka się w błogą senność. Przewróciła się na bok, twarzą do niego. Złożył ręce pod głową leżąc na plecach i obrócił twarz w kierunku dziewczyny. Srebrne światło opadało warstwą na jej twarz, tak słodką i niewinną.

Uniósł dłoń i odchylił opadające białe pasmo z jej policzka. Palcem musnął jej ciepły oddech, po czym przez sen poprawiła kołdrę nakrywając się po samą brodę. Nikt nie mógł widzieć jak w lekkim uśmiechu uniósł się kącik jego ust.

Taka młoda kurewka mąci ci w głowie? Mój biedny chłopcze 

Uśmiech zgasł przywodząc koszmarny, zachrypnięty ton głosu Eve.

Zupełnie jakby tu była, stała nad jego łóżkiem pochylając się nisko, rozchylając poły cienkiego szlafroka. Ciężki zapach wanilii napełnił jego nozdrza trując krew, lepka skóra kobiecej dłoni dotknęła jego brzucha sunąc stanowczo coraz niżej. Sparaliżowany nie mógł nawet krzyknąć. Przed oczyma widział jej roznegliżowaną sylwetkę, uśmiechnięte szeroko usta wypełnione ostro zakończonymi zębami.

Coś jest nie tak.

Jej kobieca sylwetka wspięła się na łóżko przesuwając się na czworaka ku niemu, a szaleństwo wypływało z jej zielono-złotych oczu. Wyciągnęła dłoń i zagarnęła w dół jego spodnie gwałtownym szarpnięciem, które nagle stały się granatowego koloru w znajomy wzór małych pajęczyn. Takie jak wtedy. Jej gęste, ciemnozłote pukle spływały w ciemności po ramionach, okalając duże piersi, gdy z nieruchomym uśmiechem usiadła na nim okrakiem, wyciągnęła gorące jak piekielny żar dłonie i przesunęła nimi  po klatce piersiowej bruneta wzbudzając w nim nerwowy dreszcz. Nie mógł krzyczeć, nie mógł się ruszyć. Otworzył usta, ale jego głos gdzieś uciekł, jakby zatopiony pod głęboką wodą. Widział przed sobą tę przeklętą twarz, pochylającą się ku jego skórze coraz bliżej, coraz niżej, a ostre zęby zalśniły w ciemności.

Znowu go dopadła.

Obudził się gwałtownie łapiąc powietrze, podrywając ciało do siadu. Wilgotna skóra zadrżała, gdy przykrycie opadło z jego torsu. Przesunął dłońmi po twarzy próbując opanować oddech.

Tylko sen.

Tylko koszmar.

Zerknął za siebie na cichutko śpiącą blondynkę. Biała kołdra zakrywająca jej pierś spokojnie unosiła się i opadała.

Oddychając ciężko przerzucił nogi z łóżka i podpierając się, podniósł ciało. Musiał ochłonąć zanim spróbuje ponownie zasnąć.

W zupełnej ciszy uchylił przesuwane drzwi i wyszedł w zimną noc. Ostry jak ostrze wiatr smagnął jego skórę, gdy spojrzał zamyślony na jasny księżyc. Oddychał spokojnie wyciszając szaleńczo bijące serce.

Jednak jakieś miał.

Zamknął na chwilę oczy, przywołując koszmar sprzed chwili. Otoczył go gęsty mrok wspomnień, z którymi już dawno sądził, że się uporał. Część życia, o której zapomniał skupiając się tylko na zemście.

Let meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz