ROZDZIAŁ 12

338 16 1
                                    

   Uwielbiała zapach unoszący się w powietrzu po burzy. Otulał miasto niczym miękki koc przykrywając grzechy mieszkańców, ich tajemnice skrywane głęboko w sercach, wychodzące spod poduszki o północy. 

   Siedziała na ławce pośród starych drzew zamyślona wpatrując się w swoje odbicie utrwalone na kartce papieru. Miała wrażenie, że od tamtego spotkania minęły lata, mimo że była w Rosefall zaledwie wczoraj. Miał talent, musiała to przyznać. Zagryzła wargę czując wewnętrzny niepokój. Odkąd Zayn pojawił się w jej życiu, to uczucie nie mijało. Przybierało na mocy, odpuszczało, chowało się. Niczym fale. 

  Czy naprawdę mamtakie spojrzenie? Skrywające smutek, trochę nieobecne. Uniosła kartkę bliżej i poczuła silny zapach. Piżmo i cedr. Nieco ostra drapiąca w gardle woń papierosów. Jego zapach. 

   Musnęła palcem wilgotny grzbiet zmarzniętej dłoni w miejscu, które wczoraj dotknął Wilk. Zdziwiła się jak silnie zareagowała na jego ruch, zupełnie jakby dotknął jej żywym ogniem.

 
   Gdzieś z tyłu głowy wiedziała, że to zaszło za daleko. On zaszedł w jej myśli za daleko. Za szybko. Zbyt głęboko. Czuła, że nie zdoła się wycofać i zapomnieć. Było w nim coś takiego, co nie pozwalało jej zrezygnować. Magnetyzująca siła. Tajemnica. Odwieczne pytanie. Skąd zło?

   Może była naiwna. Na pewno była naiwna. Nie pragnęła się mścić za te dziewczyny. Może powinna. Chciała mu pomóc. Boże, będę tego żałować, ale chcę go zrozumieć. Dlaczego to zrobił?

-Cassie? Wszystko w porządku?- usłyszała za sobą kobiecy głos.


   Obróciła głowę zaskoczona, wyrwana z głębin swoich myśli. Szybko złożyła kartkę i schowała do kieszeni żółtej kurtki przeciwdeszczowej.


-Aria? Cześć!- skinęła do zbliżającej się dziewczyny.


   Była drobna, trochę niższa od Cassie. Jej gładkie czarne włosy lśniły w mglistym świetle zachmurzonego nieba, a lekko skośne, prawie schowane pod prostą grzywką, brązowo-zielone oczy rozbłysły, gdy drobną, bladą twarz rozjaśnił delikatny uśmiech.

 
   Aria zbliżyła się i stanęła obok ławki. Cassie poklepała drewno obok siebie dając dziewczynie znak, aby usiadła. Znały się ze szkoły, a właściwie ze szkolnej biblioteki. Uczyły się tam razem, rozmawiały o ostatnio przeczytanych książkach. Trochę za mało, żeby mówić "przyjaciółka", ale za dużo na "znajoma". Czasami Cassidy zastanawiała się czy w ogóle ma jakichś przyjaciół. Nikt tak naprawdę nie znał jej do końca.


-Coś się stało? Wydawałaś się nieobecna i trochę smutna?- zakończyła niepewnie Aria, nie wiedząc czy stwierdzała fakt, czy zadawała pytanie.


-Wszystko w porządku...-Cassie zawiesiła głos.- Chociaż chyba nie do końca... Jestem ostatnio trochę, a nawet bardzo... zmęczona. Ta sprawa z Emily- zacisnęła usta czując jak drży jej głos. Coś ścisnęło ją w gardle.- To ja ją znalazłam- wyszeptała błądząc w słowach i myślach.


-Cassie- urwała Aria delikatnie dotykając dłoni blondynki.- Tak mi przykro. Nawet nie wyobrażam sobie jak...

 
   A to nie była tylko Emily.
   Było ich więcej.


-Może powinnaś pójść z tym do specjalisty?

-Może- powtórzyła Cassie niepewnie. Poczuła drżenie telefonu w kieszeni.- Przepraszam, ktoś chyba dzwoni- wysunęła rękę z dłoni Arii i sięgnęła do kieszeni.-To od taty.

Let meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz