Dzień jak każdy inny

510 39 8
                                    

- Cięcie! - usłyszałem magiczne słowo naszego reżysera. Właśnie skończyliśmy dzisiejsze zdjęcia do filmu, w którym będę występował. Chwyciłem od mojej asystentki wodę i odkręcając butelkę ukoiłem pragnienie. Nie mogłem się doczekać kiedy będę mógł pójść do swojej garderoby. Gdy wszedłem do nie za dużego pomieszczenia od razu zacząłem przebierać się w inne ubrania. Czynność tę przerwał mi mój menager i jednocześnie przyjaciel Jimmy. Jak zwykle bez pukania i jak zwykle z tą samą reakcją. Nie wierzę, współpracujemy już ze sobą od kilku lat nie wspominając już o tym ile trwa nasza przyjaźń, a on nadal robi się czerwony jak burak. Nie żeby coś między nami więcej było, mam nadzieję, że on też nie czuje do mnie nic poza przyjaźnią.
- Jak masz za każdym razem tak na mnie patrzeć to może nauczyłbyś się pukać Jimmy? - odezwałem się jako pierwszy.
- Staram się pamiętać... - chłopak przewrócił oczami - Słuchaj zbieraj się szybciej. Na dole w aucie czeka Alex. Jak się zaraz nie pośpieszysz to będziemy spóźnieni na ważne spotkanie odnośnie ciebie.
- No dobra, dobra. Uważaj bo ci żyłka pęknie. - podniosłem ręce na znak poddania się i wciągnąłem na siebie moją ulubioną koszule na krótki rękaw. Przejrzałem się jezczze raz w lustrze. - Co sądzisz?
- Myślę, że połączenie twoich czarnych rurek z tą koszulą nie są najlepsze na spotkanie odnośnie biznesów. - zmierzyłem Jimmy'ego wzrokiem i dodałem swój krótki komentarz.
- Zgred.
- Karl serio mówię. Ubierz się jakoś lepiej.
- Dobra, daj mi pięć minut. - otworzyłem drzwi swojej garderoby i wypchnąłem Jimmy'ego z pomieszczenia. Chwilę później sam opuściłem pomieszczenie w białej koszuli z podwiniętymi rękawami oraz granatowymi spodniami. Do całej stylizacji dodałem okulary przeciwsłoneczne i białe tenisówki. Nie przepadam za takimi oficjalnymi strojami, ale czasem najwyraźniej muszę się poświęcić. Na dole tak jak powiedział Jimmy czekał na nas Alex. Kim jest Alex? To mój drugi najlepszy przyjaciel, ktory jest również moim ochroniarzem - jest ze mną zawsze na każdej gali i innych bardzo uroczystych imprezach. Również dość często robi za naszego kierowcę. Zasiadłem do tyłu obok Jimmy'ego i zapiąłem pasy. Oparłem się wygodnie na siedzeniu i wypuściłem powietrze.
- Zmęczony? - odezwał się do mnie szatyn zza kierownicy.
- Tylko trochę. - odpowiedziałem mu na pytanie. Rzeczywiście, ten dzień był jednym z lżejszych pod względem nagrywania.

Jechaliśmy dosyć długo - co najmniej dwie godziny. Nie wiedziałem nawet po co, bo wszystkim zajmuje się tak w zasadzie Jimmy. Oczywiście nie narzekam na to. Lubię moją pracę oraz ludzi z którymi pracuję - szczerze mówiąc nie oddałbym tego za nic. Mam tu wygodnie, czasem aż za bardzo. Jeśli bym chciał to wszyscy moi współpracownicy mogliby być dosłownie na moje zawołanie, ale to nie moja bajka - nie jestem taki. Wjechaliśmy do innego miasta, przez zamyślenie nawet nie wiem do jakiego. Od mojego jakże ciekawie monotonnego zajęcia oderwało mnie mocne hamowanie auta.
- Tú, perra! Cómo conduces?! - usłyszałem jak Alex wyzywa kierowcę, z którym prawie byśmy dokonali stłuczki. Nie bardzo rozumiem hiszpański, ale przez te lata znajomości z Alexem znam praktycznie wszystkie wyzwiska i przekleństwa z tego języka. Zawsze mnie to bawi gdy szatyn przeklina wszystkich kierowców z jakimi prawie byśmy mieli drobne wypadki szczególnie ze względu na jego nieuwagę. Oczywiście jak to on twierdzi odwrotnie. Szczerze mówiąc nigdy nie miałbym za złe Alexowi gdyby spowodował jakiś wypadek pod warunkiem, że wszyscy przeżyją i nikt nie będzie miał jakiś ogromnych urazów. A auto? To tylko rzecz, jeśli będzie trzeba to kupię nowe. W końcu stać mnie na to więc co to za problem?
- Daleko jeszcze? Zaraz będziemy spóźnieni. - powiedział Jimmy widząc, że stajemy w korku.
- Nie widzisz matole, że jest czerwone? - zaczął i tak już wystarczająco zdenerwowany Alex. - Po za tym co ty tak srasz ogniem?
- Alex to spotkanie jest cholernie ważne, nie ma jakiejś innej drogi?
- Nie, nie ma. Nie jestem Bogiem więc nie wybuduję ci z dupy objazdu tych korków ani nie zmienię świateł Jimmy.
W pojeździe zapadła cisza. Wiedziałem, że to się tak skończy. Chwilę później ruszaliśmy się wraz z innymi autami ulicą. Nasza prędkość nie była ogromna podczas korku ale przynajmniej byliśmy blisko tego by przejechać przez to skrzyżowanie i dalej kierować się do miejsca docelowego. Ja postanowiłem po raz kolejny tak zwanie się wyłączyć i zająłem się przeglądaniem mediów w telefonie. W sumie jest tak jak zwykle czyli nic się nie dzieje. Postanowiłem zrobić sobie szybkie zdjęcie podczas jazdy autem z sprawdzającym godzinę Jimmy'm w tle i wstawić je na Instagrama. Nie muszę nigdy czekać za długo by otrzymać tysiące polubień pod moim postem. Mimo to nie czuję z tego powodu ogromnego szczęścia. Oczywsiescie uwielbiam moich fanów ale to wszystko stało się dla mnie takie nudne.

𝑆𝑝𝑜𝑡𝑘𝑎𝑛𝑖𝑒 Where stories live. Discover now