06

225 29 5
                                    

Patrzyłam na niego jak na ostatniego idiotę, podczas, gdy jego wyraz twarzy był kompletnie niewzruszony. Zamrugałam kilkakrotnie oczami, aby przekonać się, czy nie jestem pogrążona w śnie, ale niestety, nie śniłam. Wypuściłam głośno powietrze, które trzymałam już dłuższą chwile w moich płucach, a na moich policzkach poczułam pieczenie spowodowane wstydem. To wszystko było strasznie pogmatwane. Jeśli to nie Luke to kto?


-A...ale jak to?-zapytałam, chociaż tak w zasadzie nie oczekiwałam odpowiedzi. W jego niebieskich tęczówkach zaczęło widnieć małe rozbawienie moim zachowaniem, z resztą nie dziwiłam się temu. Gdyby mi coś takiego się przytrafiło z pewnością też bym tak zareagowała, ale niestety w tym momencie dotyczyło to mnie. Najpierw biała róża i groźba, którą nie do końca wiedziałam jak powinnam odebrać, potem kwiaty, które rzekomo miały być od Luke'a. To było co najmniej dziwne i straszne, zakładając, że adresatem była ta sama osoba, ale jeśli za tym stały dwie różne postacie to znaczyłoby, że jestem w jeszcze większym bagnie, niż myślałam.


-Widocznie masz jakiegoś cichego wielbiciela-odpowiedział, jak gdyby to było oczywiste. Niestety dla mnie nie było. Postanowiłam, jednak przemilczeć sprawę, więc wyciągnęłam plik banknotów ze swojego portfela, położyłam go na drewnianym stoliku i gwałtownie wstałam. Luke najwidoczniej nie był zdziwiony moją reakcją, ponieważ zrobił to samo, spotykając się z moim zdezorientowanym wyrazem twarzy.


-Odwiozę cię-zakomunikował, po czym założył swoją skórzaną kurtkę na ramiona. Westchnęłam lekko, nie do końca przekonana, co do jego propozycji. Czułam wstyd podejrzewaniem, że do mnie zarywał, ale przecież był na razie jedynym facetem, którego znałam w Sydney.-Masz parasolkę?


Automatycznie spojrzałam na znajdujące się obok mnie okno. Słońce świeciło, ale lekki deszcz zdawał się niszczyć ten piękny widok. Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi, bojąc się cokolwiek powiedzieć, aby się jeszcze bardziej nie pogrążyć. Chłopak podał mi swoją czarną, uśmiechając się. Odwzajemniłam niezręcznie uśmiech, nadal czując pieczenie na policzkach, które uporczywie zakrywałam włosami. Złapałam za rączkę od parasola, a następnie obróciłam tyłem i skierowałam się w stronę wyjścia. Niebieskooki przepuścił mnie w drzwiach, a ja odpowiedziałam mu cichym ''dzięki'', nie mogąc nic więcej wyksztusić. Kiedy stałam już na zewnątrz, szybko otworzyłam parasol i szłam tuż za chłopakiem.


Jego czarny, lśniący pick-up stał na bocznym parkingu nie daleko miejsca naszego spotkania. Nie minęło nawet pięciu sekund, kiedy obydwoje siedzieliśmy już w aucie.


-To...masz jakieś rodzeństwo?-zapytałam, chcąc uniknąć krępującej ciszy po moim wcześniejszym zachowaniu. Luke włączył cicho jakąś rockową piosenkę, odpalając silnik.-Mieszkasz sam?


-Nie-odpowiedział krótko i to było wszystko czego się od niego dowiedziałam. Skupiał się ostrożnie na drodze, podczas, gdy ja pocierałam lekko ramiona, widząc przez lekko mokre okno pojazdu, że powoli zbliżamy się do mojego mieszkania. Nie zadawałam już więcej pytań, ponieważ odniosłam wrażenie, że Hemmings wcale nie chce na nie odpowiadać. Widocznie należał do tych osób, które nie przepadały za rozmowami o swoim życiu prywatny, więc postanowiłam to uszanować.


Samochód zatrzymał się tuż pod moim blokiem. Wysiadałam z niego, machając na pożegnanie blondynowi, który odpowiedział mi szerokim uśmiechem. Odetchnęłam z ulgą, kiedy weszłam już do środka budynku napotykając się tym samym na Amandę. Gdy tylko mnie zobaczyła, krzyknęła uradowana i ruszyła w moim kierunku. Szłam w jej stronę, przyglądając się jednocześnie jej ubiorowi. Miała na sobie czarną, skórzana spódnice z wiszącymi swobodnie szelkami i biały top. Do tego dobrała o dziwo płaskie, balerinki w kolorze dołu, a biały kapelusz zdobił jej kręcone, rude loki. Wyglądała naprawdę świetnie i szczerze mówiąc zazdrościłam jej tego. Zastanawiałam się jakim cudem ta dziewczyna tak dobrze dobierała ubrania, ale postanowiłam nie interesować się tym teraz, ponieważ wiedziałam, że jej wizyta tutaj była z ważniejszych powodów, niż te, o których teraz myślałam. Jej twarz była bardzo podekscytowana, ale jednocześnie w zielonych oczach widziałam coś co przypominało powagę, której naprawdę nie spodziewałam się spotkać w takiej osoby, jak u niej. Zanim zdążyłam coś powiedzieć Foster mnie wyprzedziła, zatrzymując się na przeciwko mnie i patrząc głęboko w oczy ze spokojem powiedziała szeptem.:


-Łowca Samobójców znów się pojawił.


(~*~)


Okey, nie wiem od czego zacząć, więc napisze to co mi przychodzi na myśl XD.

''Bóg nie umarł'' (byłam na nim ostatnio w kinie) jest genialny i z czystym sercem mogę wam go polecić.

Łowca SamobójcówWhere stories live. Discover now