03

244 35 2
                                    

Wstałam z łóżka i z ogromnym grymasem na twarzy powędrowałam do drzwi zza, których ktoś się wyraźnie dobijał. Otwierając je pragnęłam nawrzeszczeć najgłośniej jak tylko mogłam na osobę zakłócającą mój spokój, ale jednak tego nie zrobiłam, ponieważ zostałam niemalże staranowana przez dziewczynę z bujną, rudą czupryną na głowie.


-Ty żyjesz!-krzyknęła uradowana, zupełnie pomijając fakt, że przed chwilą prawie mnie zabiła.-Dlaczego nie odbierałaś telefonu? Do jasnej cholery! Wiesz jak się bałam?


-Nie widzieliśmy się zaledwie dwa dni-zrobiłam przerwę, aby przyjrzeć się zmartwionej i lekko zdenerwowanej twarzy Amandy, która bądź, co bądź wyglądała troszkę zabawnie.-Telefon mi się rozładował i nie wiem, gdzie wsadziłam ładowarkę-wyjaśniłam, ale mówiłam powoli, sama jednocześnie zdając sobie sprawę, że w końcu musze znaleźć swoją zgubę.


-Ugh...powinnaś bardziej uważać-powiedziała z wyrzutem, siadając na kanapie w salonie.


-Po co przyszłaś?-zmieniłam temat, siadając koło niej. Oczy dziewczyny znacznie się ożywiły, tak jakby przypomniała sobie coś ważnego. Miałam ochotę się zaśmiać, ale ostatecznie powstrzymałam się od tego.


-Zabieram cię na małe zakupy. Przydadzą ci się jakieś nowe ubrania, co nie?-nic już nie mówiąc, skinęłam głową i ruszyłam w stronę łazienki z uśmiechem goszczącym na ustach.


Patrząc się na swoje odbicie w dużym lustrze widziałam swój śmieszny wygląd. Rozczochrane włosy, jeszcze zaspane oczy i delikatnie zaróżowione policzki. Wetchnęłam ciężko i biorąc szczotkę rozczesałam swoją dziwną fryzurę, a odpowiedni podkład, nałożony na twarz, zakrył moje małe niedoskonałości. Otulona tylko białym, puchowym ręcznikiem przeszłam do swojej sypialni. Ubrałam bieliznę, czarną sukienkę ze stokrotkami przed kolano i płaskie, białe buty, które wybrałam, nie będąc do końca pewną, co dziewczyna siedząca w moim salonie miała na myśli mówiąc ''małe zakupy''.


Wyszłam ze swojego pokoju w pełni gotowa i biorąc tylko czarną torebkę z kilkoma niezbędnymi rzeczami, zamknęłam drzwi.


Amanda była ubrana w czarną, spodniczkę i białą, zwykłą bluzkę. Mimo tego, że rudowłosa miała na sobie dość wysokie, pełnie buty, nadal nie dorównała mi wzrostem. Jej kręcone włosy spięte były w kocyk, który wygadał dość uroczo, jak na kobietę w jej wieku.


-Rozmawiałam z Jackson'em, powiedział, że niedługo załatwi ci jakieś auto-przerwała cisze, gdy już byłyśmy na dworze i wsiadałyśmy do jej białego samochodu.-Mam nadzieję, że nie będzie to jakiś stary grat.


-Też mam taką nadzieję-odpowiedziałam jej, gdy znalazłyśmy się już na drodze głównej kierując się do najbliższego centrum handlowego.-Wiesz, coś o Łowcy Samobójców?


-Nikt nic nie wie, jest jak chodząca zagadka-zerknęła na chwile na mnie, by po chwili znów skierować swoje spojrzenie w stronę drogi.-Wiele osób, zrobiłoby wszystko, aby dowiedzieć się kim on jest, ale wszyscy są bezsilni.


Zamilkłam na chwilę rozważając jej słowa i zastanawiając się czy o wczorajszym wydarzeniu powinnam powiedzieć towarzyszącej mi dziewczynie. Niby dlaczego miałam jej o tym nie powiedzieć?
-Wiesz...wczoraj przez przypadek poznałam kogoś. A dokładnie to faceta.


-Przystojny?-zapytała z szerokim uśmiechem, który z każdym następnym wypowiedzianym przeze mnie słowem, powiększał się. Czemu ona myśli akurat o tym?


-Całkiem niezły, ale to nie o to chodzi. Powiedział, że może mi pomóc co do Łowcy Samobójców i wymieniliśmy się numerami telefonów-samochód nagle zatrzymał się, a ja spojrzałam zdezorientowana na moją towarzyszkę, która tylko szeroko się uśmiechała.


-Już jesteśmy-oznajmiła, wychodząc z auta, a ja idąc w jej ślady, zrobiłam to samo.-To dobrze. Zawsze lepiej mieć więcej znajomych w nowym mieście.


Postanowiłam już nic nie mówić, tylko podążam za dziewczyną, która po kolei kierowała się do każdego możliwego sklepu.


(~*~)


Po kilku godzinach ciągłego chodzenia za rudowłosą, postanowiłam w końcu, powiedzieć jej, abyśmy wracały, na co Foster nie zareagowała najlepiej, ale najwyraźniej zrozumiała, że mam dość. Widziałam, że jest naprawdę energiczną osobą, która w zasadzie mogłaby całymi dniami chodzić i kupować rzeczy, które pewnie i tak wylądują na dnie szafy, ale oprócz tego była też sympatyczna i ciepła, co pozwalało mi zaliczyć ją do osób, którym mogę zaufać.


Z dwoma, ogromnymi torbami ubrań, które naprawdę były strasznie ciężkie, kierowałam się za dziewczyną do jej pojazdu. Kupiłam między innymi trzy sukienki, dwie pary butów, kilka bluzek, spodniczkę, okulary, torebkę i dwie pary spodni. Podziwiałam Foster, która miała prawie, dwa razy większe torby i mniej stabilne buty, a mimo to szła jak gdyby nigdy nic. Najwidoczniej była do tego przyzwyczajona.


Obydwie położyłyśmy zakupy na tylnym siedzeniu i wyruszyłyśmy w stronę mojego mieszkania.


-Podobało się?-słowa Amandy wyrwały mnie z zamyślenia, a, gdy zielonooka zauważyła, że nie do końca usłyszałam ją, ponowiła pytanie.


-Bardzo-odpowiedziałam, zamykając oczy. Mój oddech powoli normował się, po tym jak musiałam doganiać dziewczynę chodzącą zabójczo szybkim tempem. Nie pamiętam, kiedy byłam ostatnio tak bardzo wykończona jak w tym momencie, ale mimo to cieszyłam się, że zakupy mam już za sobą. Zanim się spostrzegłam auto Foster zatrzymało się.


Biorąc zakupy, wysiadłam, uprzednio dziękując dziewczynie za miło spędzony dzień i powolnym krokiem podążyłam do budynku dziękując w myślach, że posiadał on windę.


Gdy znalazłam się już na swoim piętrze, dostrzegłam coś leżącego na mojej wycieraczce. Podchodząc bliżej, widziałam już co to było. Biała róża i koperta o tym samym kolorze. Zmarszczyłam brwi, podnosząc znalezisko, a następnie czytając na głos treść krótkiego listu.


-Witam cię Elif, mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku, bo zapewniam cię, że już nie długo się to zmieni. Biała róża symbolizuje czystość, nieskazitelność i szczerość. Zastanów się czy właśnie takie jest twoje życie...


(~*~)

Czekałam na ten rozdział przyznam szczerze. :D No mam nadzieje, że wy też. Nie będe przynudzać, bo w sumie nie wiem jeszcze co mogłabym tutaj napisać. Czwarty rozdział za tydzień.

Komantujcie, gwiazdkujcie i takie tam!

Łowca SamobójcówWhere stories live. Discover now