Wschód słońca

Por NovelDreamer_

101K 6.8K 10.5K

Naruto - chłopak z maska szczęścia. Przez całe życie w cieniu nienawiści. Czy pewien brunet pod postacią nocy... Mais

#1
#2
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#12
#13
#14
#15
#16
#17
#18
#19
#20
#21
#22
#23
#24
#25
#26
#27
#28
#29
#30
#31
#32
#33
#34
#35
#36
#37
#38
#39
#40
#41
#42
#43
#44
#45
#46
#47
#48
#49
#50
#51
#52
#53
#54
#55
#57

#56

162 18 3
Por NovelDreamer_



Siedziałem przy książce, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Szybko jeszcze spojrzałem na zegarek który wskazywał koło 2 w nocy. Zastanawiając się kto może dzwonić do mnie o tej porze, spojrzałem na wyświetlacz.

Wyświetliło mi się imię mojego wychowawcy. Bardzo mnie to zdziwiło, po chwili zorientowałem się, że może chodzić o Naruto. Odebrałem.

~ Sasuke, czy kontaktował się z tobą Naruto?! — wykrzyczał w słuchawkę, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć.

— Nie, coś się stało? — zapytałem, zaczynajac się martwić.

~ Tak — westchnął. ~ Wujek, Naruto... Odszedł. A Naruto zniknął.

Popatrzyłem przed siebie. Zerwałem się z siadu.

~ Wiesz, gdzie może być Naruto?! — Zapytał, mnie nauczyciel.

— Nie — odpowiedziałem, zmartwionym tonem. — Pomogę wam go szukać.

~ Sasuke jest późno, my się tym zajmiemy —  wtrącił się do rozmowy kolejny z przyjaciół blondyna.

— Nie ma mowy — odpowiedziałem, nie zwracając uwagi, że odzywam się w taki sposób do nauczyciela.

Po drugiej stronie, przez chwile nie było słychać odzewu.

~ Daj nam znać jeżeli go znajdziesz — usłyszałem, jeszcze zanim połączenie się przerwało.

Szybko zarzuciłem na siebie bluzę, w między czasie próbując się dodzwonić do blondyna. Po paru sekundach dostałem komunikat, że ma wyłączony telefon.

Cholernie zmartwiony wybiegłem z domu. Podmuch zimnego wiatru oraz śniegu uderzył we mnie po przekroczeniu progu. Miałem ogromna nadzieje, że Naruto jest teraz w jakimś ciepłym i bezpiecznym miejscu.

W pierwszej sekundzie pobiegłem do jego domu. Zapukałem, wolałem go, ale nie było widać najmniejszego śladu aby w ostatnim czasie był w domu. Sygnalizował to również śnieg na klamce oraz przed drzwiami.

Nie mając innego pomysłu, wsiadłem na swój motor. Czułem, że to głupi pomysł. Śnieg padał rozszalały, przez co widoczność była mocno ograniczona.

Próbowałem odpalić maszynę. Pierwszy raz, drugi, kolejny i kolejny. Było za zimno, silnik nie odpowiadał.

— Kurwa — powiedziałem pod nosem.

Teraz już bardzo zdenerwowany, nie mając innego pomysłu, wróciłem do domu i chwyciłem za kluczyki do auta Itachi'ego.

Odpaliłem je i szybko wyjechałem na ulice. Ulice były niemalże puste, że względu na święta oraz pogodę. Nie sądziłem, że spotkam jakakolwiek policję po drodze, chociaż szczerze to nawet o tym nie myślałem.

Zastanawiałem się gdzie mógł się ukrywać Naruto. Jeździłem wokół miasta, rozglądając się dookoła. Z każda minutą, a po czasie godziną, zaczynałem się coraz bardziej martwić.

Wymieniałem się wiadomościami z przyjaciółmi blondyna, mówiąc gdzie się było i czy ma się jakieś ślady na temat miejsca pobytu mojego chłopaka. Nie wspomniałem im oczywiście, że prowadzę auto.

Nagle mnie olśniło. Pomyślałem, że może to być jedyne miejsce którego jeszcze nie sprawdziliśmy. Przetarłem oczy z zmęczenia i zawróciłem auto. Czekał mnie kawałek drogi do przejechania.

Jechałem i martwiłem się coraz bardziej. Zauważyłem, że niekontrolowanie przyspieszam, przez co zatrzymałem się na chwile na pobocze. Wyciągnąłem telefon, aby zobaczyć czy może tym razem uda mi się dodzwonić do niebieskookiego. Nie odbierał.

Byłem na siebie zły, że było mnie obok niego gdy dowiedział się o śmierci bliskiego. Podejrzewałem, że tak może się stać. Nie śmiał bym jednak powiedzieć o tym dla Naruto. To musiało być dla niego wstrząsające... Gdybym tylko mógł przy nim być, nie pozwoliłbyś mu teraz zniknąć.

Po zaledwie paru minutach na zimnym powietrzu, wznowiłem drogę. Przejechałem kolejne kilometry i wtedy moje złe przeczucia się spełniły.

Z daleka niewyraźnie zobaczyłem, postać stojącą przy barierkach mostu. Tego samego mostu gdzie wujek Naruto miał wypadek...

Zjechałem na pobocze i włączyłem światła awaryjne. Szybko wyszedłem z auta i podszedłem pare kroków bliżej, aby upewnić się, że to napewno mój blondyn tam stoi. Niestety nie myliłem się. Naruto stał, ZA barierkami.

Pierwszy raz w życiu poczułem jak zalewa mnie tak wielka fala przerażenia. Przez sekundę jedyne co potrafiłem zrobić to stać.

— Naruto! — Podbiegłem, do niego na bliższa odległość.

Blondyn spojrzał na mnie, wzrokiem przepełnionym bólem... Serce ścisnęło mnie na ten widok.

— Co ty tu robisz?! — krzyknął do mnie, drżącym i zapłakanym głosem.

— Co ty tu robisz? — zapytałem, starając kontrolować odruch, który kazał mi do niego podbiec i siłą wyciągnąć go na druga stronę mostu.

Niebieskooki przestał na mnie patrzeć i zobaczyłem jak zerka w dół. Nie chciałem w to wierzyć, ale dobrze wiedziałem co planował zrobić.

— Idź sobie... — szepnął, nawet na mnie nie patrząc. 

— Kochanie, posłuchaj mnie — zwróciłem, jego uwagę. — Musisz, stamtąd zejść.

Widziałem jak jego ciało się trzęsło. Jak jego ręce były zaciśnięte na barierce i zawahanie w jego ruchach.

— Nie rozumiesz, Sasuke... — zaczął, mówić. — Nikt nigdy nie rozumie, jak to jest być mną.

— Wiem, że czujesz się teraz okropnie, ale musisz ochłonąć — kontynuowałem. — Jiraya, nie chciałby abyś zrobić sobie krzywdę.

— ALE ON NIE ŻYJE, SASUKE! — krzyknął na mnie, głosem pełnym bólu. — Każdy mnie opuszcza! Rodzice, Jiraya... Pewnie i ty niedługo mnie zostawisz!

Ręka przetarł policzki na których spływały mu łzy.

— Będzie dla was lepiej jak odejdę...

— Nie, Naruto — próbowałem, się go uspokoić. — Rodzice, Jiraya, twoi przyjaciele i ja... Wszyscy bardzo cie kochamy, nie chcemy abyś to zrobił.

— Idź sobie... — poprosił mnie, wręcz błagalnym tonem. — Nie chce abyś na to patrzył.

Zacisnąłem pieści z nerwów. Czułem jakby całe moje życie, właśnie zwisało na włosku.

— Czekaj, Naruto! — powiedziałem, kiedy zobaczyłem nieznaczny ruch dłoni blondyna. — Wiem, jak bardzo sfrustrowany musisz teraz być... Tak bardzo współczuje ci tego, czego musisz teraz przezywać, kochanie. — kontynuowałem — Jednak, nigdy w życiu nie spotkałem tak silnej osoby jak ty. Kiedyś nadejdą te dobre dni, obiecuje ci to. Będę wtedy przy tobie.

Blondyn nie odpowiadał. Nie ruszał się. Stałem w gotowości, gdyby w jakimkolwiek momencie musiał zareagować.

— Czemu po prostu nie pozwólcie mi ze sobą skończyć...? — mówił, płacząc. — Tak długo to planuje, a ludzie uparli się, że muszę żyć na siłę... Jestem już tym zmęczony.

— Wiem, kochanie... — zachowywałem spokój. — Wspólnie znajdziemy ci pomoc, poczujesz się lepiej. Jestem przy tobie.

Blondyn patrzył pod swoje nogi. Jego ramiona trzęsły się z zima oraz nerwów.

— Czemu... — popatrzył na mnie. — Czemu jeszcze pare minut temu byłem gotowy skoczyć, a teraz nie mogę się ruszyć..?

Na jego twarzy pełnej łez, namalował się duży uśmiech. Ten widok łamał mi serce. Najbliższa mi osoba była na skraju załamania się.

Jego błękitne oczy mieniły się i błyszczały jak jeszcze nigdy wcześniej. Były tak bardzo piękne. a skrywały w sobie tyle bólu. Czułem jakbym patrzył przez nie w jego dusze, która tak usilnie próbuje w sobie ukryć

Bardzo powoli postawiłem krok w jego kierunku. Podałem mu dłoń, kiedy po chwili chwycił ją trzęsąca ją ręka, poczułem naglą ulgę. Przyciągnął go bliżej i przez barierki zamknąłem go w swoich ramionach.

Naruto cicho opierał się o moje ramie, jedynie czasem mogę usłyszeć jakiego drżący oddech.

— Nie wiem co robić... — szepnął, blondyn.

Położyłem rękę na jego głowie, próbując uspokoić bicie serca i w końcu się ogarnąć.

— Na początku wróćmy do domu, kochanie.

Spojrzałem na jego twarz. Wahał się. Przybliżyłem rękę i starłem łzy z jego policzka. Był jednocześnie lodowaty i gorący. Blondyn w włosach wplatane miał białe płatki śniegu. Jego usta były blade, oraz wraz z reszta ciała drżały od zimna.

— Nie ruszaj się — poprosiłem go.

Chwyciłem go za ramiona i bez problemu przerzuciłem na druga stronę barierki. Był już bezpieczny. Szybko zdjąłem z siebie kartkę i nakrytem nią Naruto.

— Powiedziałeś to wszystko tylko po to abym nie skoczył, prawda..? — zapytał mnie, sekundę po tym jak go ubrałem.

— Oczywiście, że nie — odparłem bez zawahania. — Wszystko co powiedziałem było najszczersza prawda.

Chwyciłem go z dłoń i przeciągnąłem bliżej do siebie. Delikatnie objąłem i wsłuchiwałem się w jego oddech. Trzymałem w ramionach cały swój świat. Głaskałem do po włosach i w końcu pocałowałem w czoło.

— Tak bardzo cie kocham, skarbie...




  Jego ciało zaczęło się trząść. Na nowo zaczął płakać głośniej. Nogi odmówiły mu posłuszeństwa i zsunął się na kolana.

— Przepraszam...! — łkał, trzymając się materiału moich spodni.

Szybko uklęknąłem przed nim i go objąłem.

— Przepraszam, Sasuke...! — powtarzał. — J-ja... Przepraszam... Naprawdę!

Powtarzał w kółko, coraz bardziej zalewając się łzami. Głaskałam go po plecach i włosach, próbując powoli go uspokoić....

Continuar a ler

Também vai Gostar

300K 26.9K 20
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
10.9K 663 12
Skoro tu trafiłeś, to pewnie wiesz, czym jest Voltron legendary defender, a tym bardziej wiesz, czym jest Schip KLANCE. To będzie yaoi, nie trawisz t...
268K 7.1K 46
Aurora Freeman, obiecująca lekkoatletka, za sprawą stypendium zyskuje możliwość wkroczenia w mury nowego liceum. Z pozoru całkiem normalna sprawa, je...
148K 10.6K 90
Sebastian jest młodym, lecz jak twierdzą jego pacjenci, niezwykle dobrym psychologiem. Mieszka samotnie w centrum Nowego Jorku i jak większość ludzi...