sytuacja podbramkowa | Pedri

galaktycznie által

15.5K 1K 430

Wiecznie nadąsany Pedri i beztroska, pewna siebie Elena to może być mieszkanka wybuchowa. Najpierw jednak mus... Több

00 sytuacja podbramkowa
01 nie mój cyrk, nie moje małpy
02 ale tak beze mnie?
03 latający potwór spaghetti
04 one less, one less problem
05 polizane, zaklepane
07 you left me speechless
08 gdzie diabeł nie może
09 cisza przed burzą?
10 miłość, szmaragd i krokodyl
11 mommy's home: część 1
12 mommy's home: część 2
13 if you're too shy (let me know)
14 powinnam była wiedzieć
15 ladies and gentlemen, life IS a movie!
16 śniadanie u Pedriego
17 normalny? a po co mi?
18 tajemnice nas łączą, nie dzielą

06 cyrk odjechał, pedriego zostawili

669 60 18
galaktycznie által

Pedri

Prawda jest taka: wszyscy popełniamy błędy i wszyscy robimy głupie rzeczy.

Ale to podobno akurat ja byłem w tym niezaprzeczalnym mistrzem. Cóż, niechętnie musiałem przyznać, że zbyt często nie rozumiałem swoich zachowań. Myślę jedno, mówię drugie, bum! - robię trzecie.

Czasem mówię sobie, że po prostu jestem postawiony pod ścianą. Jak ja to ładnie nazywam - sytuacja podbramkowa - w ten sposób właśnie tłumaczę sobie wszystkie krzywe akcje w moim wykonaniu. Jednak czy pocałowanie jej było koniecznością? Gdzież tam. Ale zrobiłem to tak czy tak. Bo jestem roszczeniowym gnojkiem, bo wydaje mi się, że wszystko mi wolno. Bo chyba nigdy nie ponoszę konsekwencji za swoje czyny i nikt mi nie wytknął jakoś szczególnie moich błędów. Byłem świadomy tego, że naprawdę jestem tylko niedojrzałym chłopakiem i pragnę być chcianym, kochanym, podziwianym, sam nie dając niczego w zamian. Ale czemu? Nie potrafiłem? Nie chciałem? Nie spotkałem odpowiedniej osoby? Byłem kopniętym psychopatą? Tak wiele pytań, a żadnych odpowiedzi. Na szczęście z łatwością przychodziło mi usprawiedliwianie się przed samym sobą, po czym robiłem wszystkie durne rzeczy ponownie.

W dzisiejszy poniedziałek było gorąco niczym w dziewiątym kręgu piekielnym, więc zrobiliśmy sobie z chłopakami męskie popołudnie, spędzając czas w moim basenie za domem. Nasze spotkania bez zbędnego paplania bab nad uchem były niczym pierwszy łyk wody o poranku, gdy masz kaca - po prostu wspaniałe. Odpalaliśmy imprezowe kawałki, piliśmy drinki, zajadaliśmy się chrupkami i lodami, przy czym napieprzaliśmy się ze wszystkiego co nam przyszło na myśl, ale chyba jednak najbardziej z siebie nawzajem.

- W porządku, obgadaliśmy już poprzedni mecz. To teraz coś ciekawszego. Jakieś ploteczki o dupeczkach panowie? - zmrużył oczy Torre, przemawiając do nas powolnym, niskim głosem niczym szef mafii na spotkaniu ze swoimi przydupasami. Za chwilę jednak zatrzepotał mokrymi włosami jak długowłosy pies i cały jego urok prysnął. Popatrzyliśmy każdy po sobie, ale żaden się nie odezwał. Prawdę mówiąc, nie działo się wiele w ostatnich dniach. Skupialiśmy się już prawie wyłącznie na ostatnim meczu oraz czekającej nas imprezie z okazji wygrania ligi hiszpańskiej.

- To może ja zacznę. Pedri pocałował Elenę - oznajmił nagle Ferran, popijając niewinnie swoje mohito przez słomkę. - I mówię pocałował, a nie przelizał. Bo to był tylko całus w usta. Prawdziwy romantyk.

- Torres, ochujałeś do reszty - skrzywiłem się, patrząc jak chłopak rzuca przepraszające, szczenięce spojrzenie w moją stronę. Cisnąłem w jego stronę dmuchaną piłką. Wszyscy patrzyli na mnie z iskierkami rozbawienia w oczach. Zajebiście. Nie miałem najmniejszej ochoty rozmawiać na ten temat. Wolałem udawać, że to się nie wydarzyło.

- No tego bym się w życiu nie spodziewał - zastanowił się Balde. - Czekaj... czyli jest coś między wami?

- Teraz to już tylko gruby mur - rzucił Torres, głupio się śmiejąc. - Elena chyba go nie lubi. W sumie to od kilku dni nie nagrywała nas treningach.

Znów na chwilę zapadła cisza, bo chłopaki zaczęli analizować jego słowa. Ja w tym czasie obmyślałem jakikolwiek inny temat, który mógłby ich zainteresować. Miałem do siebie dystans, ale on też znał swoje granice - w przeciwieństwie do głupoty moich kumpli.

- Ej, ale Ferran ma tak w zasadzie rację. Na pewno ją zraniłeś, stary i dodatkowo narobiłeś niepotrzebnej nadziei - zwrócił się do mnie Fati oskarżycielskim tonem. Ojciec się znalazł od siedmiu boleści. - Musisz ją za to przeprosić, skoro nie zamierzasz się z nią umawiać.

- Chyba cię pojebało. Nawet nie jest mi głupio, że to zrobiłem. Ile ona ma lat, żeby być zraniona po czymś takim? Dwanaście? Weź spierdalaj.

- Przecież to normalna, fajna dziewczyna jest, a ty ją tak traktujesz. Chciałeś ją przelecieć, ale się nie udało czy co? - dopytywał Ansu. - Kurwa, poza tym pracujecie razem. Narobiłeś bigosu jak chuj, Gonzalez.

- Chuj tam z tą pracą - wzruszył ramionami Torre i zanim schował głowę pod wodę, dorzucił: - Elena tak czy siak zaraz odchodzi. Korzystaj z okazji póki możesz.

- Czemu nie zakładamy możliwości, że Elena mu się po prostu podoba i chce ją poderwać? - skrzywił się Balde.

- Tyś się z głupim przez ścianę macał czy co? Przecież nasz Gonzalez nawet nigdy dziewczyny nie miał, bo rzekomo skupia się na karierze - ostatnie słowa Eric wziął w cudzysłów zrobiony z palców nad głową. - A zakochany chociaż byłeś, Pedro? I nie, w przedszkolu się nie liczy.

- Halo, nie obgadujcie mnie w osobie trzeciej, ja tu jestem. Zresztą koniec tematu, nic wam nie powiem - przełknąłem ślinę, uświadamiając sobie, że przecież Gavi siedzi z boku i słucha naszej rozmowy, nie wtrącając się jednak. Niby spoko, bo wie, że ją sobie zaklepałem - jakkolwiek uprzedmiotawiająco to brzmi. Z drugiej strony zapewne jest świadomy, że nie mam wobec niej poważnych zamiarów. W końcu nie znamy się od dziś.

- Czemu ja szukam baby na portalach randkowych, skoro mogłem po prostu zagadać do Eleny? - zastanowił się Eric, błądząc wzrokiem po naszych twarzach. - Dobra sztuka z niej, nie?

- Ty, Garcia, trzymaj się lepiej od niej z daleka - zagroził mu nagle ożywiony Gavi, wyciągając palec wskazujący w jego stronę. - Pasowalibyście do siebie jak garbaty do ściany, wypieprzaj!

- A co ty masz do gadania w ogóle, młody? - wtrącił się Ferran, a atmosfera zaczynała być napięta. Próbowałem mu pokazać wzrokiem, aby się uspokoił, ale nawet na mnie nie patrzył. - Coś się jej tak uczepił jak pijany płotu? Elena to, Elena tamto...

- Ja uczepiłem?! Ja? - zaczął się bronić, unosząc głos. - Chyba sobie kpisz teraz! Słońce ci za bardzo przygrzało, Torres?

- Jakieś problemy w raju między tobą a Alexą? - zapytał spokojnie Torre, bawiąc się swoją papierową słomką w ciapki, którą zdążył już pogryźć podczas łapczywego picia drinka. - Szukasz zastępstwa na jej miejsce?

- Jebcie się, ja też wam nic nie powiem - fuknął Pablo, próbując się wygramolić z basenu niczym pulchna foka. - Idę zjeść lody.

- Sos karmelowy jest na drzwiach w lodówce, a posypka czekoladowa w drugiej szafce od lewej - poinformowałem Gaviego, próbując się nie roześmiać z jego udawanej obrażonego miny. Ten chłopak to była prawdziwa drama queen, której nastrój zmieniał się średnio co kwadrans. Chociaż musiałem przyznać, że akurat ta sytuacja nie należała do najprzyjemniejszych. Alexa znów wróciła do Madrytu, więc byłem zmuszony trzymać rękę na pulsie, bo z tym chłopakiem wiecznie nic nie wiadomo.

- Jesteście nudni jak flaki z olejem - stwierdził Eric, machając lekceważąco dłonią. - W takim razie znów ja się zbłaźnię i tym razem opowiem wam o tym, jak podrywałem zajętą laskę przy barze.

Czy powinienem ją przeprosić? Nie chciałem tego robić. Poza tym ja nigdy nie przepraszam, tym bardziej za takie coś. Wkurwiało mnie to wszystko niemiłosiernie, ale z drugiej strony nie chciałem być już takim skończonym chujem za jakiego byłem uważany, zwłaszcza przez dziewczyny. W dodatku moi kumple nie mieli o mnie najlepszego zdania. Dobra, przyznaję, trochę się zagalopowałem, to fakt. I prawdę mówiąc, nie chciałem mieć w niej wroga. Chłopaki ją polubili, dziewczyny ją polubiły. Była darzona sympatią z każdej strony i czułem, że zjedliby mnie, gdybym ją zranił jeszcze bardziej. A co jeśli naprawdę się przez to zauroczyła i czeka aż ją zaproszę na randkę? Faktycznie, od kilku dni jej nie było na treningach z tym całym nagrywaniem żenujących TikToków. Chyba powinniśmy sobie to wyjaśnić, oczyścić atmosferę i zostać tylko na cześć. Już i tak zabrnąłem za daleko. Jednak winię za to wszystko Torresa oraz jego debilne pomysły.



Elena

- Kopsnę się dzisiaj do supermarketu na jakieś zakupy - westchnęła do słuchawki Matilde, moja przyjaciółka, którą poznałam na studiach. Była jeszcze większą imprezowiczką ode mnie, uwielbiającą alkohol i spontaniczne pomysły. Umawiałyśmy się właśnie na ognisko, które organizował Oscar w przyszłą niedzielę. - Co ci wziąć? Tradycyjnie twoje ukochane piwo, a oprócz tego?

- Butelkę jakiegoś dobrego, białego wina. I nachosy. I może ten sos z chilli i limonką - zaczęłam wymieniać, śliniąc się na samą myśl. - A upieczesz też te małe bułeczki czosnkowe? Mogłybyśmy je sobie podpiec przy ognisku.

- To może od razu ci je przypalę w piekarniku, co? Wyjdzie na to samo - zapytała sarkastycznie, ale wiedziałam, że mogę liczyć na jej dobre serce. Czasem chyba aż za dobre, bo dawała się wykorzystywać każdemu napotkanemu chłopakowi, ale to akurat okropnie długa i przykra historia.

Przez ostatnie dni siedziałam w budynku biurowym Barcelony, robiąc porządki w archiwum, wypełniając raporty i próbując nadrobić wszelkiego rodzaju zaległości, które jeszcze zostawiła poprzednia pracownica. Przyjemnie było czasem popracować w samotności, bez presji i użerania się z ludźmi. W tle grała moja nierozpraszająca playlista z muzyką klasyczną, która pozwalała mi się skupić na pracy, a nie na kręceniu bioderkami do jakichś latynoskich dźwięków. Byłam w momencie popijania wody z miętą i grzebaniu widelcem w moim ohydnym vege bowlu z pieczonym burakiem, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Momentalnie odrzuciłam jedzenie na bok i chwyciłam teczki w dłoń. Ot, tak ciężko haruję.

- Można? - usłyszałam niepewny głos i skrzypienie drzwi.

- Pedri? - zapiszczałam, patrząc na niego z kompletnym zaskoczeniem. - Jasne, wchodź - zachęciłam go, odkładając w tym samym czasie teczki na półkę, po czym stanęłam naprzeciwko niego. Nie ukrywając, czułam się lekko spięta, pomimo tego, że jedyną osobą, która powinna się źle czuć w jakikolwiek sposób, był Pedro.

- Nie przeszkadzaj sobie - skierował wzrok na mój rozgrzebany posiłek. - Przyszedłem dosłownie na sekundę, bo chciałem cię tylko przeprosić.

- Ta, okej - zmarszczyłam brwi, przełykając ostatni kęs smażonego tofu. - Ale za co?

- Za to, że cię pocałowałem - powiedział obojętnie, patrząc mi prosto w oczy. Jego słowa zawisły w powietrzu, a między nami zapanowała niezręczna cisza. - Słuchaj Elena, mam okropne, naprawdę okropne wyrzuty sumienia i gdybym mógł cofnąć...

Nie pozwoliłam mu dokończyć zdania, bo chwytając w dłonie jego policzki, najdelikatniej jak potrafiłam, musnęłam jego usta swoimi, po czym jeszcze trąciłam swoim czubkiem nosa o jego. Pedri natychmiastowo chwycił moje nadgarstki i nie dając mi się odsunąć, docisnął do siebie mocniej nasze wargi. Gdybyśmy byli bohaterami komedii romantycznej, to byłaby zapewne końcowa scena filmu, kiedy to nasze zwariowane perypetie zostają zwieńczone romantycznym pocałunkiem, pełnym miłości i wyczekania. Cóż, nie byliśmy w żadnej komedii romantycznej, a w naszym pocałunku nie było nawet krzty uczucia. No chyba, że liczyć uczucie buzującej we mnie irytacji.

- Ty pieprzony kłamco - uśmiechnęłam się przebiegle, robiąc powoli dwa kroki w tył, by zmierzyć go wzrokiem od stóp do głów. - Właśnie widzę jakie masz wyrzuty sumienia.

- Ale, że co? - złapał się za głowę z niedowierzania. - Pocałowałaś mnie teraz pierwsza!

- A ty nawet się nie odsunąłeś, wręcz przeciwnie - pokręciłam głową, zakładając ręce na piersi. - Słuchaj no, jesteś idiotą, jeśli myślisz, że mnie na to nabierzesz. Nie wierzę w żadne twoje przeprosiny ani żale. I nie rozumiem też, po co właściwie mnie pocałowałeś kilka dni wcześniej. Nudzi ci się w życiu za bardzo?

- Nie wiem, Elena, kurwa, naprawdę nie wiem. Dlatego chciałem...

- Oczywiście, że nie wiesz. Wy, bezbronne istoty, nigdy niczego nie wiecie - powiedziałam z udawanym współczuciem. - Robisz z siebie tylko klauna. Myślę, że teraz już możesz pochwalić się Gaviemu i powiedzieć, żeby przestał za mną łazić jak cień.

- Chryste, kobieto, a co ma do tego jeszcze ten gówniarz?

- Uznał, że jesteśmy dla siebie stworzeni i chce nas spiknąć - wywróciłam oczami, a Pedri stał nieruchomo niczym figura woskowa. - Hej, a może ty o tym wiesz i robisz to, bo cię namówił?

- Ty jesteś jakaś popieprzona - parsknął, przejeżdżając językiem bo swoich górnych zębach. - Nie miałem o tym pojęcia, kurwa mać. Czyli Gavi nie próbował cię poderwać?

- Co? Sam jesteś popieprzony! Czemu miałby? Przecież ma dziewczynę i buzia mu się nie zamyka, gdy mi o niej opowiada - naskoczyłam na niego, a Pedri wyglądał jakbym właśnie zdjęła mu jakiś kilkutonowy ciężar z pleców. - Zresztą ty o tym doskonale wiesz i ponoć nie dajesz im spokoju, bo wszędzie jesteś tam gdzie oni, pilnując ich na każdym kroku. Dlatego Pablo twierdzi, że też powinieneś kogoś mieć.

- Ale nie chcę mieć, dobra? - odpowiedział, chwytając dłonią za klamkę. - Trzymaj się lepiej z daleka ode mnie.

- Z miłą chęcią.



* * *
geeez, i hate this chapter, ale cóż, zbliżają się ciekawsze XD

Olvasás folytatása

You'll Also Like

61.5K 2.1K 122
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
24.7K 1.3K 45
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
15.7K 994 28
O Natalie Horner krążyła jedna plotka - dziewczyna nie istnieje. Córka szefa zespołu Formuły 1 po raz pierwszy w swoim życiu została pokazana publicz...
8.3K 426 23
Co gdyby to Hailie wychowała się z ojcem a chłopcy z Gabrielą? Co gdyby to oni stracili matkę? Co gdyby Hailie miała córkę w wieku 19 lat? Co gdyby t...