Rozdział 1

39 12 1
                                    


Alan P.O.V

Zacząłem zbierać się do pracy. Założyłem na siebie swoje standardowe zestawienie: czarna koszula, tego samego koloru jeansy i buty sportowe. Kiedy wyszedłem z sypialni z zamiarem udania się do kuchni, po mieszkaniu rozniósł się dźwięk połącznia przychodzącego. Cicho westchnąłem, gdy zobaczyłem na wyświetlaczu imię mojego wspaniałego przyjaciela. Odrzuciłem połączenie, zabierając telefon z szafki nocnej i ruszyłem do kuchni. Otworzyłem lodówkę, jednak nie było w niej nic co mógłbym zjeść. Pora się w ko9ńcu wybrać na zakupy. Zebrałem z koszyka, który leżał na komodzie przy drzwiach, kluczyki do mojego czarnego Audi. Wsiadłem do samochodu, telefon rzuciłem na miejsce pasażera i wyjechałem z posesji. Zaparkowałem na podziemnym parkingu ruszyłem w stronę wind. Wcisnąłem guzik z numerem 3 a winda ruszyła w górę. Mój wzrok spoczął na drzwiach przede mną. Wszedłem bez pukania i rozsiadłem się na sofie, która stała po prawej stronie drzwi.

- Dłużej się nie dało? - Zapytał ze zdenerwowaniem mój przyjaciel. Podniosłem wzrok na niego, uśmiechnąłem się ironicznie i pokręciłem głową. - A przy okazji mógłbyś odbierać, jak ktoś do ciebie dzwoni. odparł, po czym przeszedł na przód biurka i się o nie oparł.

- Marzenie - zaśmiałem się, i usadowiłem się jeszcze wygodniej. Marcel popatrzał na mnie tym poważnym spojrzeniem, co już przekonało mnie do tego, że sprawy mają się nijak.

- Dobra, żarty żartami, ale teraz słuchaj. - odetchnął i zaraz kontynuował. - Vallah chce tą dziewczynę na już. Moi ludzie wiedzą, gdzie jest, ale to zależy od ciebie. Możemy to załatwić już dzisiaj. To ty tu jesteś od brudnej roboty, więc dobrze się zastanów.

Odwróciłem od niego wzrok. Zawsze to samo. Ja jestem od brudnej roboty. Nie dziwi mnie to, bo od zawsze byłem silniejszy psychicznie od innych. Nie ruszało mnie nic.

- No to jak wiecie, gdzie ona jest, to załatwimy to szybko, a potem idziemy na piwo. - Powiedziałem bez zastanawiania się. Marcel zaśmiał się i było widać ze pomysł mu się spodobał.

Siedzieliśmy chwilę w ciszy, obydwoje pochłonięci swoimi myślami. Marcel westchnął i ruszył się z miejsca.

- Dobra Alanie, wiesz co robić, ale najpierw się dowiemy, gdzie ona jest. Potem ogarniemy, gdzie ją zgarniemy i jak. – odwrócił się, wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer. Zaczął się wypytywać się kogoś o miejsce dziewczyny i inne błahostki. Gdy skończył rozmowę skierował się w stronę drzwi.

- Ruszaj się mamy mało czasu. – Warknął do mnie i wyszedł. Ruszyłem za nim. Zamknąłem drzwi za sobą i skierowałem się do windy, która już na nas czekała. Zjechaliśmy na parking i ruszyliśmy w stronę swoich samochodów.

- Jedziemy moim, pójdzie szybciej. – zwrócił się do mnie, gdy był już przy swoim mercedesie. Podszedłem do samochodu mojego przyjaciela i siadłem na miejscu pasażera. Marcel zajął miejsce kierowcy i wyjechaliśmy z parkingu.

- No więc tak, jak ją zgarniemy i gdzie? – zapytałem. Marcel nie oderwał wzroku od jezdni. Chwile się nie odzywał.

- Wiesz, gdzie jest ta kawiarnia „Café"? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Nigdy nie lubił robić wszystkiego na szybko. Domyślałem się ze mamy ja złapać w uliczce za ta kawiarnia. Miałem jednak nadzieje ze nikt nas nie zauważy.

- Czyli mamy ją złapać na „high street"? będzie jazda. – Ta właśnie ulica leży na terenie Masketa. Po krótce, gość nie lubi się z Vallahem. Jak nas tam zobaczą to nie będzie za ciekawie.

- Tak mamy ją tam złapać. Zrobimy to tak jak z ostatnią sprawą. Ty przykładasz jej szmatkę. Łapiesz ją i przychodzę ja, pomagam ci ją zanieść do auta. Chłopaki wracają do bazy a my jedziemy do starej maszynowni. A potem jedziemy do baru. Zrozumiałeś? – Łatwizna. Pójdzie szybko. Miejmy tylko nadzieje ze nie zobaczy nas nikt od Masketa, ale tym się będziemy przejmować później. Zajechaliśmy na miejsce. Wyciągnęliśmy rzeczy, namoczyłem szmatkę płynem. Nałożyłem czapkę z daszkiem i zarzuciłem kaptur na głowę. Wsadziłem szmatkę do kieszeni. Wyciągnąłem paczkę papierosów, zapaliłem jednego i się zaciągnąłem. Spojrzałem na Marcela i kiwnąłem do niego ręką ze idę. Wsiadł do samochodu a ja podszedłem do muru i się o niego oparłem. Paliłem papierosa czekając na dziewczynę. Po jakimś czasie w uliczkę skręciła młoda dziewczyna. Na oko miała może z 19/20 lat. Dosyć niska, ale nie aż tak bardzo. Szczupła i schludnie ubrana. Uliczka nie była typowo ciemna i taka jak z horrorów, ale rzadko chodzili tu ludzie. Chyba mnie nie zauważyła. Wyrzuciłem końcówkę papierosa na ziemię i zgniotłem ja butem. Ruszyłem szybkim krokiem za dziewczyna i gdy już była blisko samochodu Marcela, przyłożyłem jej do twarzy tkaninę z cieczą. Trochę się wyrywała, ale szybko przestała i zasnęła. Podszedł do nas Marcel i wsadziliśmy ja do bagażnika. Podeszli do nas chłopaki. Marcel ich oddelegował do bazy a sami ruszyliśmy do magazynowni. Podjechaliśmy i wypakowaliśmy dziewczynę z samochodu. Przenieśliśmy ją do pokoju, który wskazał nam ochroniarz. Przywiązaliśmy ją do krzesła a oczy zawiązaliśmy chustką. Nie może się dowiedzieć kim jesteśmy, bo jakby się stąd wydostała to by mogła podać nasze rysopisy na policji. Musimy być ostrożni w takich sprawach. Kiedy wszystko załatwiliśmy z tą panienką wyszliśmy z pokoju i poszliśmy do gabinetu szefa. Marcel zapukał i usłyszeliśmy „wchodzić". Otwarliśmy drzwi i weszliśmy do dość ładnie udekorowanego pomieszczenia. Ściany były koloru brązowego a meble jasne. Na środku stało biurko a za nim siedział mężczyzna w podeszłym wieku. Naprzeciwko biurka stała kanapa. Mężczyzna wskazał ręką na kanapę żebyśmy usiedli co z resztą uczyniliśmy. Vallah siedział chwilę cicho i o czymś myślał. Marcel tak samo. Ja natomiast obserwowałem ich.

- Wszystko załatwione? – zapytał się i spojrzał na nas.

- Tak szefie dziewczyna w całości jest w pokoju, który nam wskazał ochroniarz. – odpowiedział mu ze spokojem Marcel.

- Dobrze. Jesteście pewni, że nikt was nie widział? – Tym razem postanowiłem ja mu odpowiedzieć.

- Jesteśmy w stu procentach pewni. Okolica była czysta, a chłopaki byli w pobliżu i obserwowali teren w razie potrzeby. – skupiłem się teraz na minie Vallaha. Zauważyłem tak choćby ulgę. Nie dziwie się sam byłbym zestresowany. Nie chciałbym narobić sobie problemów a szczególnie z mężczyzną, za którym nie przepadam.

- To wszystko? – zapytał obojętnym głosem Marcel. Wiedziałem, że nie chciał tu dłużej siedzieć. Vallah schylił się do szafki umieszczonej w biurku i wyciągnął z niej jakieś papiery. Wstałem pierwszy, wziąłem plik kartek do ręki i wróciłem na swoje poprzednie miejsce. Zacząłem przeglądać kartki. Na pierwszej kartce widniało zdjęcie dziewczyny, która siedziała jeszcze nie przytomna kilka pokoi obok. Muszę przyznać, że nawet ładna była. Na drugiej były jej dane.

- Kayla Ellis, 21 lat, studentka wydziału socjologii... - Były jeszcze informacje typu miejsce zamieszkania itp. – Więc po co nam to pokazujesz?

- Ponieważ mam do was jeszcze jedno zadanie. – odpowiedział Vallah po czym wstał i skierował się w stronę okna.

****

Okej wiec tak. Jest po 2 w nocy i mnie jakoś tak wena wzięła. 

Ogólnie rozdział ma 1094 słowa jak na mnie to dużo jak na rozdział to nie wiem. Oczywiście postaram się pisać dłuższe rozdziały. 

Mam nadzieję że rozdział się spodoba i że będziecie chcieli więcej. Na razie rozdziały nie będą zbyt ciekawe ale akcja się powinna rozkręcić już nie długo. Za wszelakie błędy przepraszam ale cóż jest już późno i nie ukrywajmy czasami jakieś błędy się przeoczy.

Zapraszam was też na mojego Twittera: Bez_niczego , gdzie będą wstawiane informacje na temat kolejnych rozdziałów.

Dzieki i do następnego :*

Pod czujnym okiem (Zawieszona)Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα