1. MGŁA

3.6K 210 8
                                    

***

Poradzisz sobie? - zapytała mnie kolejny raz matka z niewielką torbą w ręku. Zawsze ze sobą ją zabierała i nie wyglądało na to, że miało się to kiedykolwiek zmienić. Skinęłam głową. 

- Jak zawsze. - odparłam bez zająknięcia. - Ty tylko tydzień. Bywało, że zostawałam sama o wiele dłużej. - dodałam zgodnie z prawdą. Raz jej nie było prawie przez miesiąc ze względu na swoją pracę. 

- Wiem, po prostu się upewniam. - westchnęła kobieta, lekko głaszcząc mój blond warkocz. - W lodówce masz słoiki z jedzeniem i mrożonki, a w spiżarni... 

- Nie musisz się martwić. - przerwałam jej ze śmiechem. - Poradzę sobie. 

- Po prostu nie lubię cię zostawiać. - wyjaśniła, lekko się marszcząc. Następnie zwróciła uwagę na książki porozwalane po całym pokoju. - Chcesz je wyrzucić? - zapytała zdziwiona.  

- Nie. - rzuciłam z lekkim oburzaniem. - Planuję je ułożyć w kolejności alfabetycznej. Mam dość szukania danej książki przez dwie godziny.  

- Zajmie ci to wieki. - parsknęła matka. Uśmiechnęłam się pod nosem. 

- Przynajmniej ten tydzień szybko mi zleci. - mruknęłam, zdobywając tym samym jej uśmiech.

- Zuch dziewczyna. - powiedziała, jeszcze ostatni raz całując mnie głowę. - I pamiętaj...

- Pod żadnym pozorem nie wychodź z domu. - dokończyłam, naśladując jej głos. - Tak, wiem. Nie musisz się o to martwić. 

- W takim razie do zobaczenia. - odparła, posyłając mi ostatnie spojrzenie i wychodząc z mojego pokoju. Kiedy usłyszałam jak wszystkie zamki zostały przez nią zamknięte, lekko wypuściłam powietrze z ust które tak długo wstrzymywałam. Normalnie od razu wzięłabym się za czytanie jakiegokolwiek romansu, który widniał w mojej biblioteczce. Mama się upewniała, że mam ich pod dostatkiem i co chwilę kupowała mi nowe. Jednak teraz nie miałam ochoty na czytanie bo poczułam cholerną nostalgię i nawet nie rozumiałam dlaczego. Starannie ignorowałam tą pustkę przez tyle lat, jednak z wiekiem stawało się to coraz bardziej uciążliwe. Wczytywałam się w swoje ulubione historie, próbując jak najbardziej oddalić się od rzeczywistości. Dzisiaj nawet nie byłam w stanie spojrzeć na książkę, bez jakiejś dziwnej urazy w moim sercu. 

Miałam dwadzieścia lat, no prawie dwadzieścia jeden i właśnie tyle spędziłam zamknięta i całkowicie odizolowana od świata. Tliło się we mnie pewne marznie zobaczenia miasta, którego światła obserwowałam z okna swojego pokoju. Jednak szybko znikało wraz ze słowami matki. 

Niebezpieczny. Świat jest dla ciebie zbyt niebezpieczny. 

Wierzyłam w to, ponieważ nie miałam żadnych powodów aby jej nie ufać. Jeżeli twierdziła, że moje bezpieczeństwo zależało od tego czy zostanę w swoich czterech ścianach, to zamierzałam to zrobić. Nawet jeżeli miałam wrażenie, że moja dusza z każdym dniem bladła, a serce powoli zamieniało się w kamień. 

Niewiele myśląc, wyszłam na balkon i odetchnęłam świeżym powietrzem. Był czerwiec, dni stawały się coraz dłuższe, a noce krótsze. Drzewa znowu posiadały swój zielony blask, a ptaki przeskakiwały z gałęzi na gałąź. Wszystko wydawało się pełne życia, oprócz mnie. 

Powoli umierałam. 


 ***

Vincenzo złapał się za ranę postrzałową, chowając się wśród zarośli. Nogi powoli odmawiały mu posłuszeństwa i nadal zastanawiał się jakim cudem udało mu się uniknąć śmierci. Był pewien, że gdyby nie schylił się w ostatnim momencie, to gryzłby już ziemie od spodu. 

RoszpunkaDove le storie prendono vita. Scoprilo ora