*3*

343 32 1
                                    

Arte poderwał się z łóżka z głośnym wrzaskiem, oddychał ciężko przerażony. Rozejrzał się, wyskoczył z łóżka prawie lądując na podłodze przez kołdrę zaplątaną wokół nóg. Otworzył drzwi i wybiegł na korytarz, chciał biec do sypialni rodziców, ale matka już była przy jego sypialni. Jego rozbiegany wzrok dostrzegł ją, ale nie potrafił się skupić, Eric go złapał za kark, zniżył, ponieważ chłopak był wyższy, po czym mocno do siebie przytulił.

- M-m-mamo... m-miałeś nóż.. W barku, tak bardzo się bałem... - zaczął się plątać w słowach płacząc i jeżdżąc dłońmi po jego barku.
Ostatnio bardzo męczyły go koszmary ani jednej nocy od trzech dni nie przespał całkowicie.
Płakał w ramiona matki. Jak wrócił dzień po wyjeździe to zajął się nim, zbijał gorączkę, dobrze odżywiał... Ale na koszmary nie może zrobić nic. W nocy jak Arte krzyczy to przybiega i przytula to mocno. Od trzech dni śni mu się to samo. Cierpienie mamy.

- Synku, jestem tutaj. Cały i zdrowy. Ci - brunet gładził go po głowie zaniepokojony. - Chodź, będziesz spał z nami. - mówi i prowadzi go do sypialni. Położył syna, okrył kołderką i położył się na środku. Siedemnastolatek wtulił się w matkę jak pięciolatek. Ten głaskał go po głowie, zerknął na męża, który wyszedł z łazienki, położył się za nim i otulił od tyłu. Nie powiedział słowa na temat tego, że dorosły facet śpi z nimi i kradnie mu miłość matki oraz ją samą, bo Tobias miał ochotę na seks z Ericem. A to dziecko spało z nimi i nie pobrykają.
Patrzył na młodego, który wtulony delikatnie przysypiał.
Eric tulił go do siebie. Martwił się ogromnie, jego maleństwo cierpi.

- Kochanie, mam ochotę - mruknął mu do uszka mąż dotykając jego pośladków.

- Skarbie, nie dzisiaj. Jak będziemy sami, dobrze? Martwię się o niego. Nie wiem skąd te koszmary... - westchnął cicho gładząc delikatnie tył główki syna.

- Kochanie... od trzech dni go przyprowadzasz do naszego łóżka... jest dorosłym facetem. Nie powinien z Tobą spać. To już nie dziecko - burczy Tobias, gdy Arte mocniej wtulił się w matkę.

Brązowowłosy spojrzał na niego przez ramię.

- Masz rację. Dorośli nie powinny ze mną spać. Wynoś się na kanapę.

- Kochanie! - syknął czarnowłosy. Ukochany posłał mu takie spojrzenie, że ten zamilkł natychmiast.

- Powiedziałem, że masz się wynieść na kanapę. Jak na razie na tę noc. Jak będziesz się kłócił to skończysz tam na tydzień. Mam dość Twojego pieprzenia, że Arte jest dorosły, że nie ma prawa się przytulać do własnej matki, że powinien dbać sam o siebie. Wynoś się. Już - warknął i zamknął oczy przytulając dziecko mocniej.
Czarnowłosy bardzo, bardzo wściekły poszedł na tą pieprzoną kanapę. Okrył się kocem i już planował zemstę.

***
Arte obudził się wtulony w mamę. Pamiętał jak przez mgłę, że znowu miał koszmar, a ta zabrała go do sypialni by spał z nimi. Był na siebie zły. Zielonooki dalej traktował go jak małe dziecko, a przecież nie był nim. Musiał przyznać jednak, że aż za bardzo podoba mu się to, że mamuś go przytula, daje wsparcie i martwi się o niego. Ojciec w stosunku do niego był raczej chłodny. Szczególnie jak bywał blisko mamy albo jak ta go przytulała. Nie wiedział gdzie ma się podziać. Korzystał z chwili ciepła, zapewne ojciec był w pracy więc Eric był tylko jego. Zastanawiał się... dlaczego miał koszmary o mamie? Dlaczego był dźgany? Nic nie rozumiał... Naprawdę...
Wyplątał się z ramion mamy i ruszył do łazienki. Wziął prysznic i westchnął czując zimną wodę na ciele. Jego własne było bardzo gorące.
Ubrał się luźno i wstawił wodę na herbatę. Zrobił jakieś kanapki starając się odtworzyć te, które robi mama, bo są pyszne. Ale nie wiele mu wyszło. Nie potrafił się na niczym skupić, mara nocna gdzieś z tyłu głowy o sobie przypominała, mimo że czym więcej o tym myślał to zapomniał szczegóły. Usiadł i wziął gryzą kanapki starając się nie myśleć. Może obejrzy film? Albo wybierze nowy serial do przemolestowania... Cokolwiek by o tym nie myśleć.

- Oj, uciekłeś mi z łóżkaaa - odezwał się marudny głos, a brązowa czuprynka weszła do pomieszczenia i poczochrała mu włosy. Ukradła mu jedną z kanapek i zaczął ją spożywać patrząc na pociechę. - Tata w pracy? - uśmiecha się do niego i podkrada mu herbatę z miłym uśmiechem.

- Na to wygląda - oznajmił chłopak, a rodziciel odstawił kubek przeciągając się. - Pójdziesz ze mną na zakupy? - pyta, zerkając na zegarek. - Muszę kupić coś ładnego, może jakiś golfik... Tobie tez coś kupimy - puszcza mu oczko i chichocze.

- Możemy iść - chłopak był podejrzliwy co do chichotów mamy, ale nic nie powiedział. Tak naprawdę... Cóż, lubił z nim zakupy, były... ciekawe. Eric nie był jak kobieta na zakupach a jak facet, wchodził, patrzył, jak się podobało to brał do przymierzenia a jak dobrze leżało to płacił i wychodził. Zawsze zabierał go na jedzenie, jakieś fast foody, bo mimo że stara się go zdrowo odżywiać, mówi, że nie ma nic złego raz na jakiś czas zjeść coś mało zdrowego. Uwielbia też z nim rozmowy. Ojciec zwykle się z nimi nie wybiera, więc rodziciel jest swobodny, mówi różne, czasem nieprzemyślane rzeczy, dlatego Arte wie nawet jak wyglądał jego dzień jak był w pieluszkach. Matko, to było... zawstydzające. Jednak kochał to. Kochał matkę, ojca i zwariowane historię. Nie chciał wchodzić w dorosłość, nie chciał wyprowadzać się i ich zostawiać. Kochał tę szaloną parę. W końcu dzięki nim tutaj jest.

Zakazany OwocWhere stories live. Discover now