Zgiełk

84 4 0
                                    

Żyjemy w świecie pełnym pędu, smogu, zaraz, powodzi, klęsk i nieszczęść. Dosłownie wypalamy się jak lasy w Australii albo Amazońska puszcza. Nad światem krąży widmo kolejnej, niszczycielskiej wojny.  Po prostu, umówmy się, wszystko co miało pójść nie tak, właśnie tak poszło. Do władzy doszedł Donald Trump, w Rosji nadal rządzi Putin, Korea nadal jest w szponach tyrana a w Polsce większość głosów ma PiS. 

Nie mamy żadnej przyszłości jako ludzkość.

Wiecie że jesteśmy jedynym gatunkiem w caluśkim wszechświecie, który użył przeciwko sobie bomby atomowej? Smutne że jesteśmy tak ułomni. Nawet nie patrząc przez pryzmat ludzkości, tylko jednostki. Ja jestem w pewien sposób ułomna. Jestem specjalną jednostką która nie uniosła na barkach ciężaru swojego życia i mnie to dopadło... Choruję na depresję. 

Pewnego dnia owinęła swoje ostre i lodowate, niczym mrozy Syberii, szpony wokół mojego gardła. Dziwne uczucie. Z jednej strony paraliżuje a z drugiej wręcz rozrywa wszystko co dotychczas w sobie posiadasz. Rozrywa wszystko co dobre, eliminuje każdą najmniejszą radość i ukojenie. Pozostawia tylko zamęt, rozpacz i cierpienie. Przestajesz być sobą. 

Przez bardzo długi czas, tylko obserwujesz jak powoli, kawałek po kawałeczku, kropla po kropli, rozpadasz się a jedyne co pozostaje to... nicość. Pustka. Ciemność. Dół w ziemi na dwa metry. Grób gotowy. I nie masz pojęcia jak temu zapobiec.

Nie każdy chory na depresję chce się zabić, uwierzcie że depresja to nie tylko myśli samobójcze. To coś o wiele więcej. Z czasem Depresja staję się twoim przyjacielem, trwa przy tobie niczym kochający rodzic. Trwa przy tobie cały dzień i tylko czeka na odpowiedni moment, by pojawić się i wyszeptać cichutko całą, straszną prawdę.  Gdy tylko poczujesz nutkę niepokoju, zjawia się by pochłonąć cię całego w swoje odmęty. Zaciska swoje szpony na gardle, owija całe twoje ciało i trzyma w żelaznym uścisku. Zatracasz się w niej całkowicie, mając złudną nadzieję że ramiona twojej przyjaciółki dadzą ukojenie.

Wiem że to co piszę jest trochę chore- w końcu jestem chora, to mój jedyny przywilej, teraz mogę śmiać się z czubków, bo sama nim jestem. Ale Depresja naprawdę staje się przyjacielem. Niekoniecznie dobrym ale jednak. Jest to bardzo szczera i brutalna przyjaźń, na rzecz której często trzeba dużo poświęcić. Miłość, przyjaźń, pieniądze i wszystko co dotychczas dobrego cię spotkało.  To przypomina taki toksyczny związek z którego ciężko się uwolnić bo z jednej strony to część ciebie a z drugiej karmi się twoim strachem. 

Depresja ma kilka pozytywnych cech.

Żartowałam. Nie ma w niej totalnie nic fajnego. Ale można się do niej przyzwyczaić. Bo przecież można się przyzwyczaić do ciągłego ranienia innych. Można się przyzwyczaić do tego że jest się potworem. Można się przyzwyczaić do tego że jesteś skazanym na klęskę i nie zasługujesz na szczęście. Można się przyzwyczaić do przyjaciółki która codziennie, zaraz po przebudzeniu, zakrada się pod powieki i zagłusza zgiełk swoim szeptem i cię karmi smutkiem, rozpaczą, strachem i poczuciem bezsilności. A gdy się w końcu przyzwyczaisz, przestajesz czuć. Zwyczajnie nie czujesz nic. Pustka. Jakikolwiek zgiełk już do ciebie nie dociera.

Słowa spod poduszkiWhere stories live. Discover now