Just see and know that you really care

Começar do início
                                    

– Plagg, wysuwaj pazury – wychrypiał.

Odwrócił się. Wskoczył na stolik i odbił się, żeby skoczyć do otwartego okna. Wyleciał przez nie do ogrodu. Serce podeszło mu do gardła. Wyciągnął przed siebie ręce, które powoli pokrywał znajomy kostium.

Niespodziewanie wylądował na masce samochodu. Zleciał na ziemię, kompletnie pozbawiony tchu. Przycisnął wykradzioną księgę do piersi.

Podniósł się oszołomiony. Spojrzał zdumiony na siedzącą za kierownicą Audrey z otwartymi ustami. Szlag by to.

Sięgnął po kij. Odbił się i przeleciał nad murem. Usłyszał jeszcze ostatni ryk ojca, nim wylądował na pobliskim dachu i zaczął biec, ile miał tchu. Na oślep szukał na komunikatorze Biedronki, odrzucając połączenia od Władcy Ciem.

– Biedronko – rzucił do słuchawki, biegnąc. – Nie mam za dużo czasu, by ci wszystko wyjaśnić i... nie bardzo jestem w stanie. Muszę zniknąć, nie wiem na jak długo. Władca Ciem odkrył moją tożsamość i... – Zdawało mu się, że usłyszał za sobą, jak ktoś wylądował za nim. – Przepraszam, muszę kończyć.

Rozdzielił kij na dwa. Rzucił jednym z nich za siebie. Trafił Władcę Ciem gdzieś w głowę. Zatoczył się, zwalniając. Zeskoczył na ulicę, po stokroć żałując, że nie miał Miraculum Konia.

Dobiegł do stacji metra. Zrzucił transformację jeszcze na schodach. Zbiegł na peron, wyminął ludzi i wpadł do stojącego na stacji pociągu. Oparł się o szybę, ściskając drżącymi dłońmi książkę.

***

Okazało się, że jeśli Plagg twierdzi, że jest prawie pewien, gdzie leżała świątynia, to tak naprawdę ma jedynie mgliste pojęcie, że to było gdzieś w paśmie Wyżyny Tybetańskiej. Już trochę bardziej pomogła mu skradziona ojcu ulotka.

Zaszył się w jednej z lodowych wnęk. Skulił się, łapiąc oddech. Lodowate powietrze kłuło go w płuca pomimo noszenia kostiumu.

Duusu zadygotała z zimna. Nakrył ją dłonią, patrząc na szalejącą zamieć.

– A-ale z-z-zimno.

– No – przyznał, samemu szczękając zębami. – Ale przynajmniej nie pada na nas śnieg.

– Chyba już wolałam stać na półce.

– Możesz zmienić Plagga.

Wypowiedział formułkę od Miraculum Pawia, łącząc go na chwilę w fuzję z Miraculum Czarnego Kota. Następnie uwolnił z fuzji kwami destrukcji, które opadło na jego wyciągnięte dłonie. Przygarnął Plagga do piersi, nieporęcznie pozwalając mu czerpać z niego energię. Nauczył się tej sztuczki na własną rękę. Podobnie jak tworzenia fuzji. Dalej miał księgę ojca, ale niewiele mu ona dała, bo nie potrafił jej odczytać.

Plagg schował się w futrze jego płaszcza, który składał się na jego strój nosiciela Miraculum Pawia. Gdyby tylko Biedronka go teraz widziała; jak używał fuzji, karmił kwami swoją energią i potrafił modyfikować wygląd swoich strojów. Martwiły go jednak ciemne pajączki, jakie pojawiły się na jego piersi, gdy ostatnim razem używał Miraculum Pawia. Duusu wspomniała, że coś z nim było nie tak.

Przymknął powieki, słuchając szalejącej zamieci. Okrył się szczelniej płaszczem, dygocząc z zimna.

Jego myśli wracały do Paryża. Do ojca, mamy, Biedronki. A przede wszystkim do Marinette. Miał do siebie żal, że nie wyjaśnił jej sytuacji przed odejściem. Tak strasznie chciał to uczynić, ale tylko by ją naraził. Poza tym, czas dosłownie uciekał mu przez palce. Chwila zwłoki i ojciec by go dopadł. Cholera, ale i tak na pewno ją zranił.

Otoczona ŚwiatłemOnde histórias criam vida. Descubra agora