fourteen ◦ right from wrong

Start from the beginning
                                    

Jaebeom był kimś ważnym, tylko dlatego się z nim trzymali. Nie było przyjaźni czy przywiązania, jedynie korzyści i fałszywe poczucie bezpieczeństwa, bo jeśli ktoś chciałby zadźgać cię we śnie, wcześniej jeden z paczki zdążyłby się obudzić. Nie miałeś jednak żadnej pewności, że go powstrzyma. Zawsze to jedna świnia przy korycie mniej.

A jednak ludzie lgnęli do niego, bo miał kontakty. Załatwiał młodzikom klientów, dawał namiary i pouczał, wyciągając z tego spory procent. Miał też układy z dilerami i dostęp do taniego towaru, który polecał towarzystwu w zawyżonej cenie. Wszyscy byli mu wdzięczni, szanowali go i co głupsi nawet lubili. Jeongguk wiedział tylko, że Park nie był dobrym człowiekiem. Liczył się samolubny zysk, nawet jeśli w grę wchodziło sprzedanie kumpla napalonemu starcowi.

- Mój ostatni klient był ostro popierdolony, założył mi krawat i kazał...

Jeongguk nie słuchał. Wciąż wbijał tępy wzrok w czubki czarnych butów, czując na sobie wzrok Jaebeoma. Wiedział, że wygląda inaczej. Wiedział, że się wyróżnia. Jego włosy nie były już wiecznie przetłuszczone, pod paznokciami nie znajdował się brud, skóra z szarej i szorstkiej stała się karmelowa i przyjemna w dotyku. Taehyung bardzo o to dbał. Oprócz wprowadzenia zdrowej żywności inwestował w coraz to nowe kuracje, smarował go przeróżnymi maściami, balsamami. Pilnował, żeby każdego ranka i wieczora mył twarz oraz zęby, żeby nie dotykał buzi brudnymi rękami i żeby nie pił słodkich napojów przed snem. Często smarował mu usta pomadką nawilżającą, a czasem nawet robił pilingi i maseczki do stóp czy dłoni. Chłopak nigdy sam nie wyszedł z inicjatywą, nie przyznałby się również na głos, ale być może troszeczkę polubił miękkość swojej skóry i zdrowy wygląd włosów. Czuł się dobrze.

- Ojebałbym coś - Powiedział Minsik, podnosząc się z miejsca.

- Ja też, ssie mnie w chuj - Jaehyung zawtórował mu i postawił do pionu siedzących po obu jego stronach kumpli. - Idziemy na szamę.

- Mijałem dzisiaj nową budę za starą halą, pewnie nie stoją na targu bo nie stać ich na placowe.

- Łatwe żarcie - Zanucił Yugyeom, wsuwając do kieszeni scyzoryk.

- Yoongi?

- Nie jestem głodny.

Przez krótki moment Jeongguk chciał powiedzieć to samo. Chciał zostać z Minem, nie brać udziału w całej akcji. Ostatecznie jednak podążył za chłopakami, jak zawsze spychając niewygodne myśli na samo dno umysłu.

Na miejsce dotarli niespełna pół godziny później, bez żadnego planu i strategii wchodząc do niedużego pawilonu. Handlowy namiot był stary i poniszczony, jednak właściciele z całą pewnością starali się utrzymać go w jak najlepszym stanie. Każdą dziurę załatano materiałem innego koloru, stelaże były zardzewiałe, ale przetarte z ewentualnego brudu czy pajęczyn, owoce i warzywa poukładane w drewnianych skrzyniach wyglądały na świeże, zaś leżące na składanych stołach suche produkty były starannie poukładane.

- W czym możemy służyć? - Odezwała się starsza kobieta, niespokojnie ściskając dłoń męża.

Jeongguk patrzył na nich przez chwilę i zupełnie niepotrzebnie zastanawiał się, czy mieli jakiekolwiek wyjście. Sami nie daliby rady stawić oporu kilku młodym mężczyznom, wołanie o pomoc mogłoby skończyć się dla nich tragicznie i doskonale o tym wiedzieli. Nie mieli kamer, alarmu, nie mogli wezwać policji czy w jakikolwiek bezpieczny sposób zaalarmować o swoim nieszczęściu. Prawdopodobnie nie byli nawet ubezpieczeni, być może handlowali tu bez żadnego pozwolenia. Pozostawało im stać cicho i modlić się, by opryszkom chodziło tylko o jedzenie.

- Przyszliśmy po coś na ząb - Uśmiechnął się szeroko Minisk, obejmując kobietę ramieniem. - Jesteśmy bardzo głodni.

- B-błagam, to wszystko co mamy, zlit-

cuddles & bubbles | taekookWhere stories live. Discover now