Rozdział I

5 0 0
                                    

Wróciłam szybko do domu i pośpiesznie zamknęłam za sobą drzwi z takim impetem, że aż trzasnęły wracając na swoje miejsce. Następnie podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie zlękniona, miałam pewność że byłam śledzona, lecz nie byłam pewna w stu procentach czy był to człowiek czy coś o czyjej istnieniu nie mam pojęcia. Dlatego też nie powiadomiłam policji - nie uwierzyliby mi. Wykręciłam numer do mamy, mając nadzieję że będzie w stanie pomóc mi, lecz w słuchawce odezwał się tyko dźwięk poczty głosowej. Rozłączyłam się. Nie wiedziałam kto jeszcze zrozumiałby mnie i przybył z pomocą, więc postanowiłam wyszukać tych informacji w internecie, gdy już sięgałam po mój laptop, kątem oka zauważyłam lekki ruch za oknem, obróciłam się lecz była to tylko gałązka latająca na wietrze, chociaż nie zauważyłam śladów wiatru na innych roślinach z podwórza. Podbiegłam do okna i zasłoniłam żaluzje. Byłam tak przerażona, gdy uświadomiłam sobie swą bezradność. W tym momencie zadzwonił mój telefon, podskoczyłam na dźwięk głośnego dzwonka i spojrzałam na wyświetlacz. Nie znałam owego numeru, jak zwykle pomyślałam, że to sprzedawcy kamerek do samochodu i garnków, lecz w tych okolicznościach ta myśl nie wydawała mi się już taka śmieszna. Po paru sekundach namysłu odebrałam, a z telefonu usłyszałam tylko ciszę przerywaną jakimiś szmerami. Byłam pewna, że nie był to błąd w połączeniu, a może było to po prostu wynikiem mojej obsesji na punkcie horrorów, może zaczynałam już wariować, lecz nie chciałam sprawdzić tego na mojej własnej skórze. Przypomniało mi się jak ostatnio w telewizji widziałam podobną sytuację i postanowiłam przetestować tamtejszy trik - wstałam i przesunęłam głośno krzesło, rzeczywiście w ułamku sekundy usłyszałam identyczny lekko zniekształcony dźwięk. Teraz przeraziłam się tak bardzo, że nie mogłam się ruszać, a po chwili miałam problemy z oddychaniem. Był to atak paniki.

Zemdlałam niewiem co działo się dalej lecz po jakimś czasie obudziłam się. Nad sobą widziałam biały sufit i dwie jarzeniówki. Lekko obróciłam obolałą głowę, by zobaczyć ścianę w tym samym kolorze. Nie poznawałam otoczenia w którym się znajdowałam. Chciałam wstać lecz moje kończyny odmawiały współpracy. Usłyszałam pisk wydany przez zardzewiałe zawiasy znajdujące się w otwieranych właśnie drzwiach. I ciche kroki, a następnie wysoki damski głos

-o obudziła się, idź po lekarza-powiedziała owa postać, do kolejnej która zapewne stała w korytarzu- dzień dobry - tym razem zwróciła się do mnie, jej głos brzmiał promiennie, lecz wyczułam w nim nutkę smutku. - pozwól, że odsłonię zasłonki i wpuszczę trochę światła do pokoju - mówiła a ja słuchałam nie mając innego rozwiązania - o i może zamknę okno, bo napewno zamarzasz, - mówiła do mnie zmartwionym głosem a jej pytanie przypominały mi te mojej babci - o jest i lekarz, nie martw się wszystko będzie dobrze-przy ostatnim słowie załamał jej się glos, szkoda ze nie moglam zobaczyć jej twarzy, lecz otworzenie oczu wydawało mi się w tym momencie tak niemożliwe jak przesuniecie góry. 

światło na końcu korytarzaWo Geschichten leben. Entdecke jetzt