Nielegalna zakopiańska kiełbasa oraz Kot w zoologicznym [6]

ابدأ من البداية
                                    

Zagubiony Kamil nie miał bladego pojęcia, co o tym myśleć. Jako człowiek inteligentny domyślił się jednak, że coś jest nie w porządku. Konkurs zacząć miał się już niedługo, tymczasem nigdzie nie mógł znaleźć Maćka. Martwiło go to, ale nie chciał przedwcześnie denerwować Stefana Horngachera, który sam miał kaca.

Pietrek, Kota gdzieś widziałeś? – Stoch zapytał Żyłę, mijając go w korytarzu hotelowym.
Nie, ale sprawdź w kuwecie, hehehehehe – odparł mu w swoim stylu Piotr.
Ja nie żartuję, Macieja gdzieś wsysło.
A, Maciej. No to mów, że Maciek, a nie że kot. Ja żem myślał, że o czworonoga chodzi. Macieja nie widziałem, to znaczy, ostatni raz chyba wczoraj, podawał mi paprykę konserwową i polał mi kombinezon octem ze słoika.

Sytuacja nie wyglądała dobrze. Wszystko wydawało się jakieś dziwne. Kamil snuł się po hotelu i okolicach w nadziei, że znajdzie gdzieś kolegę z kadry – choćby i mocno zawianego, ale całego i zdrowego. Niestety, po Maćku nie było ani śladu. Ani jednego zgubionego kociego wąsa czy złamanego pazura. Zatroskany usiadł na ławce, aby pomyśleć gdzie szukać dalej. Ku swojemu zdziwieniu, na trawniku obok niego zauważył kolejny wydrukowany mem:

 Ku swojemu zdziwieniu, na trawniku obok niego zauważył kolejny wydrukowany mem:

اوووه! هذه الصورة لا تتبع إرشادات المحتوى الخاصة بنا. لمتابعة النشر، يرجى إزالتها أو تحميل صورة أخرى.

Stoch wiedział już, że to nie może być przypadek. Maciej prawdopodobnie przesadził poprzedniej nocy z alkoholem, lub mówiąc prosto, w języku skoczków, zachlał gdzieś pałę. Odwracając jednak obrazek, znalazł wskazówkę. Na odwrocie napisane było "szukaj w zoologicznym". Kamil nie zwlekając od razu pobiegł do najbliższego sklepu zoologicznego. O dziwo, pomimo faktu, że była niedziela, drzwi były otwarte, choć wewnątrz nie było żadnego pracownika. Był jednak pewien, że to właśnie tu znajdzie zaginionego przyjaciela. I nie mylił się. Na zapleczu, nieopodal kocich karm spał Maciej. Bez wątpienia nie zorganizował całej niespodzianki z wydrukowanymi memami sam.
Wstawaj, zaraz będzie konkurs! Nażarłeś się tego syfu? Człowieku, chcesz mieć sraczkę jak Daniel Andre Tande? – wydzierał się na Kota przerażony Stoch odkrywając, że jego kolega zjadł przez noc trochę kociej karmy.

W drodze do hotelu Maciej opowiedział Kamilowi, że nie ma zielonego pojęcia, kto za tym wszystkim stoi. Jedyne, co pamięta, to Borka Sedláka ciągle biegającego do okolicznej drukarni. Było więc jasne, że to właśnie on jest wszystkiemu winien. Po powrocie chłopcy donieśli o wszystkim Walterowi Hoferowi.
Kurwa jego mać, nie dość, że wy robicie siarę co tydzień przy każdej okazji, to jeszcze ta kanalia zaczęła was naśladować. Zwolnię go, a pracy w tym kraju, z jego wykształceniem, nie znajdzie, bo w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z jego wykształceniem – załamywał się Hofer zauważając, że właściwie to miał mylne wrażenie, że większość została ogarnięta jeszcze tej samej nocy.

Pod skocznią, na smyczy z tego samego sklepu zoologicznego w którym spał Maciej Kot, Janusz trzymał Dżesikę – nie mógł pozwolić na to, by znowu narobiła im wstydu, choć nadal cieszył się, że dostał wtedy tak wiele za darmo w Biedronce.
Przepraszam, po ile kiełbaska z grilla? – zapytała Grażyna, która zabrała rodzinę na stoiska z jedzeniem.
Po 10 zł – odparła sprzedawczyni.
Grażyna, mówiłem kurwa, nasmażyć cybuli z kaszanko i wziąść do lanczboksa, tego coś go zamnówiła ze sklepu od Lewandoskiej, dychę za kawałek kiełbasy z kepuczem, nosz ja pierdolę. Idziemy! – pociągnął żonę Janusz.
Tato, to może ja znowu napadnę na Domena a Wy go uratujecie i on Wam kupi tą kiełbasę! – rezolutna Dżesika wpadła na pomysł.
Nie pyskuj, jesteś niepełnoletnia, nie będziesz się bawić w wymuszenia kryminalne. Idziemy, teraz wytrzymniemy bez jedzenia a potem kupi się jakieś konserwy!

Tymczasem Maciej Kot oraz Kamil właśnie mieli wychodzić do fanów, szybko więc chwycili za przygotowane dla nich wcześniej paczki z kartami autografowymi. Gdy Maciek zaczął jednak obdarowywać nimi fanów, spostrzegł, że coś nie jest w porządku. I faktycznie, nie było...

Faktem było, że to kolejna część starannie przygotowanego dowcipu

اوووه! هذه الصورة لا تتبع إرشادات المحتوى الخاصة بنا. لمتابعة النشر، يرجى إزالتها أو تحميل صورة أخرى.

Faktem było, że to kolejna część starannie przygotowanego dowcipu. Ale Maciej nie miał wyjścia: tłum napierał na barierki prawie wyrywając mu paczkę z rąk.

Tymczasem Janusz, pomimo uznania tego wcześniej za zły pomysł, postanowił zdobyć jakoś nielegalną kiełbasę. Wiedział jednak, że młody Prevc więcej się już na to nie nabierze. Zdecydował, że trzeba działać zupełnie inaczej. Chwilę później zauważył w oddali małą dziurę w płocie – przechodząc za ogrodzenie mógł swobodnie dostać się do domków skoczków. Miał już gotowy plan działania.
Janusz, ale ty masz kabzę od piwa, nie zmieścisz się w tej dziurze – przekonywała męża Grażyna, chcąc zapobiec katastrofie i nielegalnemu pozyskaniu kiełbasy.
Wciągnę brzuch i przejdę. Od rana nie jadłem to schudłem, teraz tych glutenów nie jemy zresztą, nie widzisz jak chudnę? W oczach chudnę! Zaraz się okaże, że męża ni mosz, że mąż zniknął ci w oczach, Grażyno! – Janusz był nieprzejednany.
Dżesika i Grażyna z uporem pomagały głowie rodziny przecisnąć się przez płot. Ku ich zdziwieniu, nikt tego nawet nie zauważył. Wszyscy skupieni byli na sportowcach rozdających podpisy. Po wielu staraniach, Janusz znalazł się po drugiej stronie ogrodzenia. Jego córka i żona nie miały pojęcia, co dokładnie planował. Po chwili wszystko stało się jednak jasne: ujrzały Janusza ledwo wciśniętego w narciarski kombinezon, rozpięty zresztą do połowy, gdyż anatomia nie działała na jego korzyść. W dłoniach Janusz dzierżył narty, a jego głowę i pół twarzy zasłaniały gogle i kask, spod których wystawały tylko jego wąsy.
Będę udawał skoczka. Skoczkowi dadzą kiełbasę za darmo! A potem szybko odłożę ten kombinezon tam, gdzie go znalazłem – uradowany wyjaśnił Grażynie i Dżesice co planuje. Kobiety były trochę przerażone, ale skoro głowa rodziny chce próbować, to ma ich wsparcie.
Nie przewidziały jednak najważniejszego: rozmiar kombinezonu naprawdę był o wiele za mały. Podczas gdy Janusz wychylił się by odebrać darmową, nielegalną kiełbasę, usłyszał jak z tyłu coś pęka. Kombinezon rozpruł się mu na samej dupie. Taki też, zniszczony, pozostawił w domku Polaków, z którego go zapieprzył.

***

Kostium skradziony przez Janusza należał do Dawida Kubackiego. Niedługo później do akcji wkroczyła ochrona i policja, która doszła do tego, kto zniszczył własność skoczka by nielegalnie zdobyć kiełbasę. Janusz został później jednak uniewinniony ze względu na małą szkodliwość czynu gdyż na jego korzyść zeznawali skoczkowie, których wcześniej widział pijanych i zaszantażował wydaniem ich całemu światu. I jak zwykle, wszystko skończyło się dobrze. Choćby z dziurą na dupie, ale dobrze! 

▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪

*Ten fragment o Tande to oczywiście czysto satyryczny, bo to nie jest śmieszne, że złapał grypę żołądkową, ludzka rzecz i nie zazdroszczę. Życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia i mam nadzieję że nikt się nie obrazi bo osobiście ja sama lubię Daniela i to jeden z bardziej cierpliwych skoczkówwobec kibiców :)

*Cała historia Janusza, Grażyny i Dżesiki oraz wszystkie odwołania mogą dla Was być niezrozumiałe, jeśli nie czytaliście części pt. "Kaszanka i płyn do spryskiwaczy, czyli weekend w Wiśle [2]" – jeśli o to chodzi, to polecam przeczytać także tamtą część.

Dziękuję za coraz większą ilość komentarzy! Bardzo dziękuję! Jesteście zajebiści!

SKOK PO PICIE [Ski jumping satyryczne story]حيث تعيش القصص. اكتشف الآن