Chce pomóc.

6.5K 200 3
                                    

*Jakiś czas później, semestr sie kończy. Nastepnego dnia zaczynają się ferie*
Otworzyłam oczy gdy usłyszałam jak drzwi się otwierają. Stanęła w nich blada jak ściana Nat.
-Kurwa mać Ana!- wzdrygnęłam się słysząc jej ton.
-Co chcesz?
-Co chce? Co ja chce?-zaśmiała się niewesoło-To jest chore dziewczyno!-
-Nathalie-westchnęłam ciężko-Jeśli mam poraz kolejny wysłuchiwać tego żebym się spotkała z Nicholasem to on mi wszystko wyjaśni to wyjdź i zostaw mnie samą z moimi tuczącymi przyjaciółmi-wskazałam na walające się obok łóżka opakowania po czekoladzie i żelkach.
-Ana...-usłyszałam ten ton i spojrzałam na przyjaciółkę-Chce pomóc.-
-Nat kochanie rozumiem. Ale to za wcześnie. Porozmawiam z nim ale za jakiś czas-poczułam pod powiekami łzy. Zanim Nathalie podeszła do łóżka i usiadła obok mnie dokładnie 17 łez zdąrzyło przeciąć mój policzek i skapnąć na pościel.
-Ana nie umiem tak. Obiecywałam sobie że nie powiem tego co powiedział mi Nicholas ale nie umiem patrzeć jak cierpisz-pogłaskała mnie po dłoni.
-O czym mówisz?-zapytałam cicho pociągając nosem.
-Rozmawiałam wiele razy z Nicholasem. Za każdym razem powtarza to samo. Nie chciał Cię skrzywdzić i Cię kocha. To Brian zaczął. Chciał się dowiedzieć jaka jest "Nowa Ana" w łóżku. Wyznaczył Nicholasa. Zagroził mu że jeśli on tego nie sprawdzi to zrobi to on albo Scott. Jeszcze chcieli mu zapłacić 200$. Powiedzieli że jeśli to sprawdzi do końca pierwszego semestru to mu zapłacą i nigdy nie spróbują Cię tknąć. Jeśli by mu się nie udało któryś z nich miał Cię przelecieć i Nicholas musiał by im zapłacić. Chciał Cię chronić. Nie chciał pozwolić żeby któryś z nich Cię wykorzystał. Pieniędzy tez nie przyjął.-przygryzła warge jakby niepewna czy powinna dalej mówić-Byłam u Briana w szpitalu... Zanim na mnie nakrzyczysz potwierdził słowa Nicholasa. Chciałam porównać ich wersję z wersją Scotta ale nie mogę hwo nigdzie znaleźć. Nie odbiera telefonu, nie chodzi do szkoły, w domu go nie ma... Zniknął-
Zamrugałam gwałtownie chcąc poukładać w głowie to co właśnie usłyszałam. Westchnęłam ciężko dochodząc do wniosku że muszę to odespać. Tylko że...
-Co z Nicholasem?- zapytałam po długiej ciszy.
-Źle. Coraz gorzej. Nie chce z nikim rozmawiać tylko do mnie coś burknie gdy go odwiedzam. Czasem widzę jak pali. Zamontował sobie w pokoju worek bokserski. Pewnego dnia gdy do niego przyszłam walił w ten worek jak opętany. Przestraszył mnie-urwała i uciekła wzrokiem gdzieś w bok-Martwię się o niego Ana. To mój przyjaciel-
Zobaczyłam łzy w jej oczach. Zacisnęła wargi w wąską kreskę.
-Ana porozmawiaj z nim-poprosiła mnie-Nawet jeśli nie chcesz już z nim być to nadal Twój przyjaciel-
-Zastanowię się...
-Parę razy pomylił Diane z Tobą i błagał ją z płaczem na kolanach żeby go nie opuszczała...
W chwili gdy Nathalie to powiedziała moje dopiero w części naprawione serce pękło. Zapragnęłam zatonąć w błękitnych oczach Nicholasa, przytulić go. Mój Nicholas. Mój... Tak bardzo za nim tęskniłam.
-Gdzie on jest?-zapytałam niepewnie.
-W domu. Nawala w worek treningowy. Zanim przyszłam dzwonił Will. Pilnuje go.
-Czemu go pilnuje?
-Przesadza z waleniem w worek. Ma pokiereszowane dłonie. Will musi go odciągać od worka i opowiada mu o Tobie. Wtedy się uspokaja kładzie na łóżku i płacze.
Rozpłakałam się na nowo. Biedny Nicholas. Muszę go zobaczyć. Jutro w pierwszy dzień ferii. Wybacze mu. Kocham go ponad życie. Mój Nicholas. Grzecznie wyprosiłam Nat z pokoju i położyłam się na łóżku. Nie wiem ile płakałam. W którejś chwili po prostu zasnęłam. Śnił mi się Nicholas. W garniturze. W bokserkach. Nago. Zawsze uśmiechnięty. Zadowolony z życia. Z życia i mojego boku.
-Kocham Cię księżniczko - usłyszałam szept tuż przy uchu. Poderwałam się i szybko rozejrzałam po pokoju. Spodziewałam się zobaczyć Nicholasa. Byłam jednak sama. Deszcz bębnił w szybę. Wyjrzałam przez okno. Urwanie chmury musiało juz całkiem długo trwać bo na ziemi widziałam ogromne kałuże. Przejdę się na spacer. Musiałam przemyśleć co powiem Nicholasowi. Minęła 19 wyszłam z domu i windą zjechałam na dół. Wyszłam z klatki. Po dwóch minutach byłam cała przemoknięta. Mimo to ruszyłam w pierwszym lepszym kierunku nie mając żadnego konkretnego celu. Szłam już jakiś czas gdy nagle zauważyłam postać wychodzącą zza rogu. Mężczyzna (bo tak wywnioskowałam z postury i chodu) minął mnie nie okazując mi jakiego kolwiek zainteresowania. Też poszłam dalej ale nagle coś mnie tknęło. Odwróciłam sie i zaobsewowałam że mój towarzysz spacerów w deszczu nie odszedł jeszcze daleko. Był taki znajomy. Zanim pomyślałam krzyknęłam...

To nie tylko zakład!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz