Kiedy talerz był już pusty, odniosłem go do kuchni, całkowicie ignorując podejrzliwy wzrok matki. Wróciłem do pokoju, włączyłem muzykę i zacząłem robić pompki. Skończyłem na stu dwunastu, stwierdzając, że nie mam już siły. Zabrałem się więc za brzuszki, które wymagały mniejszego wysiłku.

Ćwiczyłem przez pół godziny, po tym czasie czułem się wyczerpany. Złapałem za butelkę stojącą obok mojego łóżka i zachłannie opróżniłem jej zawartość. Otarłem usta i rzuciłem butelką w stronę kosza stojącego po prawej stronie biurka. Rzuciłem się na łóżko. Zacząłem myśleć o tym, że pół godziny to za mało, jednak nie miałem siły na więcej. Zdawałem sobie sprawę z tego, że zjadłem za mało kalorii. Ale nic z tym nie zrobię, trudno. Jutro pójdę na jakiś długi spacer i może coś tam wyrównam. Zgasiłem lampkę znajdującą się na szafce obok i przekręcałem z boku na bok, starając się ignorować burczenie brzucha i skurcze żołądka, który wręcz domagał się posiłku. Nie chciałem jeść, bałem się, że przytyję. Do tego zaczynałem wątpić w wykonywane przeze mnie ćwiczenia. Zacząłem sądzić, że to za mało, że nic mi nie dadzą. Ale co mogę zrobić, jeśli nie mam siły ćwiczyć więcej? Po paru seriach pompek czuję się tak, jakbym zaraz miał opaść z sił. Znam swoje granice, których staram się nie przekraczać. Otuliłem się szczelniej kołdrą, chcąc nie zmarznąć. Ostatnio stałem się typowym zmarzluchem, który chodzi w swetrze w słoneczny dzień. Wmawiają mi, że to wina anemii. Ale ja nie sądzę, że jestem chory.Ile razy mam to wszystkim powtarzać?

NIE

JESTEM

CHORY

KURWA

MAĆ.

Obudziłem się około godziny dwunastej. Nie chodziłem do szkoły. Musiałem przerwać naukę w liceum z powodu moich kompleksów. Kiedy tylko rano ubierałem się, wpadałem w panikę. Zaczynałem płakać, krzyczeć, ciągać się za włosy. Nie chciałem pokazywać się ludziom, było mi wstyd. Wstyd za to jak wyglądam. Cały czas, będąc w szkole, czułem na sobie wyśmiewający mnie wzrok innych. Nie potrafiłem tego znieść, w końcu przestałem pojawiać się na lekcjach i tak już zostało. Ruszyłem do kuchni i wstawiłem wodę. Byłem sam w domu, co niesamowicie mnie cieszyło. Mogłem ominąć posiłek bez niepotrzebnego mi marudzenia. Pokroiłem cytrynę i wrzuciłem do kubka. Do drugiego wrzuciłem saszetkę herbaty, a do trzeciego nasypałem kawy. Zamiast jeść wolałem dużo pić. Dzięki kawie i wodzie z cytryną miałem dużo sił i nie czułem się głodny. Usiadłem przy stoliku i zacząłem przeglądać telefon. Ponownie ani jednej wiadomości. Czasem było mi przykro z tego powodu, czułem się niepotrzebny. Ale jak mam mieć znajomych, skoro większość odrzuciłem z powodu moich kompleksów? Nie chciałem wychodzić z domu, ciągle wymyślałem coraz to nowsze wymówki... No i skończyło się na tym, że przestali proponować mi jakiekolwiek wyjścia. Jedyną osobą, która się nie poddawała był Hoseok, mój znajomy z czasów gimnazjum. Pisał do mnie co parę dni, czasem przychodził tak po prostu ze mną posiedzieć. Jako jedyny rozumiał, co znaczy "źle się czuję, nie mam ochoty wychodzić" i "nie przychodź, chcę być sam". Poniekąd mu ufałem. Tak, poniekąd. Hobi - bo tak w zwyczaju mam do niego mówić - nie wie o moich problemach z odżywianiem. Sądzi po prostu, że jestem aspołeczny i że w końcu mi to przejdzie. Czasem nawet żartujemy sobie z tego wszystkiego. Nazywa mnie dzikiem, a ja wtedy z całej siły, jaką tylko mam, biję go pięścią po ramieniu. Czajnik zaczął wydawać z siebie dźwięki wskazujące na to, że woda zaczęła wrzeć. Nalałem wody do wszystkich kubków, do kawy dolałem jeszcze mleka i zabrałem się za picie. Od razu poczułem przypływ energii. Lekko się uśmiechnąłem. Lubiłem mieć świadomość tego, że pomimo pustego żołądka mam siłę na cokolwiek.

Po porannej toalecie odpaliłem komputer, bo co innego może robić osoba nie ucząca się i nie posiadająca grona przyjaciół? Widząc zaproszenie do grona znajomych byłem mile zaskoczony. Nie często ktoś stwierdza, że chce mieć mnie w gronie swoich znajomych na portalu. Jeśli już to najczęściej są to osoby, które proponują mi sprzedaż swoich robótek ręcznych... Od razu ich usuwam. Moja lista znajomych ogranicza się do przepięknej liczby trzydziestu sześciu. Teraz już trzydziestu siedmiu. Na ślepo zaakceptowałem, dopiero potem postanowiłem przejrzeć profil mojego nowego "znajomego", którym okazał się być chłopak z terapii. Nie ciężko było go poznać- króliczy uśmiech taki sam jak ten, którym obdarzył nas wczoraj na terapii. Kolejny świr do kolekcji, jak dobrze. Przez parę minut wpatrywałem się w ekran, czekając, aż osoba która wzbogaciła moją skromną listę znajomych w końcu napisze. Bo po co zapraszać, skoro niema się zamiaru pociągnąć jakoś znajomości? Wgapiałem się jak głupi w ekran, dopóki zielona kropka przy nazwisku chłopaka nie zniknęła. Nie będę ukrywał, czułem się zawiedziony. Pragnąłem nowych znajomości, nowych osób, którym będę mógł zaufać, które będą mogły zaufać mi. Błąd. Bardziej potrzebowałem, niż pragnąłem.

Po kolejnych parunastu minutach spędzonych na przeglądaniu YouTube'a poczułem, jak mój brzuch woła o posiłek. Skrzywiłem twarz w grymasie bólu. Podczas pierwszych dni ograniczania kalorii czułem w żołądku jedynie ssanie, potem przerodziło się to w dość bolesne skurcze, od których zaczynało mi się kręcić w głowie. Położyłem się na łóżku, zacząłem głęboko oddychać i wgapiałem się w sufit. Nie chciałem jeść. Wstałem i skierowałem się do szafki. Wyciągnąłem z niej małe opakowanie landrynek i wsunąłem sobie dwie do ust. Ich smak był bardzo intensywny, co pozwalało mi czasem zapomnieć o głodzie. Wróciłem na łóżku i ssałem cukierki, dopóki całkowicie się nie rozpuściły. Skurcze ustały, a ja poczułem się jako tako najedzony. Łatwy sposób na oszukanie organizmu. Sięgnąłem po kolejną butelkę wody i upiłem parę sporych łyków. Potem ponownie zająłem się podziwianiem sufitu. Nie miałem pomysłu na to, co mogę ze sobą zrobić. Z jednej strony cholernie ciągnęło mnie na dwór, chciałem się przejść. Ale z drugiej... No właśnie, w czym problem? Chodząc po ulicy, miałem wrażenie, że ludzie naśmiewają się z mojego wyglądu. Że jestem dla nich za gruby, że nie pasuję do otoczenia. Złapałem za telefon, włożyłem słuchawki do uszu i ponownie wsłuchiwałem się w ulubione piosenki, których tekst i melodię miałem już w małym palcu.

Stay Beautiful // kth+jjkحيث تعيش القصص. اكتشف الآن