Skruszony w duchu wyznaj swoje grzechy.

287 30 75
                                    

Ksiądz Jakub siedział przy biurku.

Siedział tu już przez dłuższy czas. Nie robił nic konkretnego. Przemiła pani Kazia sprzątnęła po kolacji i dobrą godzinę temu zmyła się, a młody mężczyzna pogrążył się w rozmyślaniach. Nie do końca w modlitwie - po prostu, wzorem wszelkich filozofów, ze stoickim spokojem tkwił niczym grecki posąg i myślał. Ciężko powiedzieć, czy to źle, czy dobrze. Wiara nie wymaga analiz, a przynajmniej nie takich, jakie przychodziły mu uporczywie do głowy. Jednak póki co wygrywał te spory, prowadzone samemu ze sobą, choć nie wszystkie w sposób satysfakcjonujący.

Wiara nie wymaga kwestionowania. Kwestionowanie wręcz nie przystoi, a na pewno nie wtedy, gdy jesteś księdzem. W dodatku młodym, który w ciężkich czasach kryzysu dla Kościoła stara się udowodnić wiernym, że ma coś do zaoferowania, zarówno jako człowiek, jak i w imieniu instytucji. Do czego to przyszło, że trzeba udowadniać wartość zbawienia. Ale ludzie wątpią. Wątpią coraz bardziej i coraz większa ich ilość, a co Kubę martwiło najbardziej - jemu się to zwątpienie zaczęło udzielać, może nie tyle w Boga, co w jego aktualny obraz. A przecież jest księdzem. To tak, jakby nagle mechanik zaczął wątpić w sens używania aut, jakby kucharz twierdził, że może nie ma po co spożywać pokarmu, wystarczy wiara w siebie i energia słoneczna.

Wiara jest fundamentem całego życia duchowego, dlatego grzechy przeciw wierze są najbardziej zgubne - to one otwierają szeroką drogę do wszystkich innych grzechów. Jakub czuł się, jakby znalazł się na ideologicznym rozdrożu, a teraz zastanawiał, w którą stronę iść - choć przecież jako katolik, jako ksiądz, powinien to wiedzieć! Wiara katolicka jest bowiem zawsze pewna i niepodważalna, albo taka być powinna, ze względu na to, że Bóg, który ludzkości wszystkie prawdy wiary objawił, nie może ani się mylić, ani całego rodzaju ludzkiego w błąd wprowadzić.

Zatem nigdy nie ma uzasadnionej przyczyny, aby wątpić w jakąkolwiek prawdę wiary i dlatego też wszelkie wątpienie dobrowolne jest grzechem ciężkim.

I tak by to Kuba wyjaśnił wiernym, ale nijak nie umiał tego przetłumaczyć sobie. Bo on nie wątpił w jakieśtam nauki Kościoła - co do nich poszczególni księża mają bardzo różne opinie i podejście, szczególnie w dzisiejszych, wysoce upolitycznionych czasach. Spory co do jednolitej opinii Kościoła wobec bieżących problemów świata trwają, a wierze wciąż rzucane są nowe wyzwania i fakty, do których też by się wypadało jakoś ustosunkować.

Ksiądz Jakub nie cierpiał jednak na problem tak „prostej" natury - on popełniał grzech ciężki, bowiem w jego głowie coraz wyraźniej przebijały się głosy poddające w wątpliwość stanowisko, czy Stworzyciel aby na pewno jest miłosierny i prawdomówny. Czy aby na pewno obraz Boga zgadza się z tym, co stara się przekazać wiernym i co widzi sam. Wszystkie te wahania martwiły go szczególnie w kontekście faktu, że przyjechał tutaj by swoją wiarę utwierdzić i zgłębiać, a nie prowadzić szeroko zakrojone dywagacje, czy przypadkiem nie popełnił życiowego błędu pakując się w ten interes.

Wiedział niby, że takie sceptyczne stanowisko to głównie zbrodnia ateistów i agnostyków, więc wypierał się sam przed sobą tych myśli, a już na pewno nie przyznałby się do nich innym. Jednak drzazga zwątpienia już tkwiła w jego sercu i powoli, acz jednostajnie jątrzyła, jątrzyła i jątrzyła, powodując u ojca Jakuba coraz większe poczucie winy.

Siedząc w plebanii sam, wieczorami, przeżywał najgorsze kryzysy. Prywatne. Od nich nie dało się uciec tak łatwo, bowiem nie miał nic konkretnego do roboty. Dlatego siedział w pokoju i zdawał się patrzeć na swój schodzony, kolorowy dywanik na ziemi, meble pomalowane łuszczącą się, niebieską farbą i nagą żarówkę, która jednak nie paliła się. Niby jego kolega po fachu, starszy już proboszcz Piotr, mieszkał za ścianą - jednak z perspektywy Kuby dzielił ich istny rów mariański, niemożliwy ani do przeskoczenia, ani do obejścia...

Spowiedź diabłaDove le storie prendono vita. Scoprilo ora