31. O tobie nie da się zapomnieć.

Bắt đầu từ đầu
                                    

— Wydaję mi się, że strach w większości mi przeszedł — odpowiedziałam pewnym głosem.

— Trzymaj się — rzucił tylko, z powrotem skupiając uwagę na samochodzie.

Cofnął szybko, po czym równie prędko ruszył. Zrobił jakiś niezidentyfikowany ruch kierownicą. Opony zapiszczały kiedy jechaliśmy chwilę bokiem, a następnie zrobiliśmy mocny zakręt na asfalcie. Doskonale zdawałam sobie sprawę co robił. Plecy wbijały mi się w fotel, a dłonią trzymałam się uchwytu w drzwiach. Całkowicie inny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Uśmiech którym zdawałam sobie sprawę z adrenaliny, która mnie pochłaniała.

Williams robił kontrolowane poślizgi przez jeszcze jakiś czas z minimalnymi przerwami. Bardzo mi się to podobało, nie mogłabym skłamać. Później wyjechał znów na ulicę i przyspieszał, aby potem szybciej pokonać zakręt. Aut na drodze w ogóle nie było, jedynie jedno przejechało obok nas. Czułam się szczęśliwa i bezpieczna pomimo to. Byłam w pewnym sensie spokojna, moja głowa była spokojna, ale cała reszta mnie pełna entuzjazmu.

Spojrzałam na mojego kierowcę z zadowolonym uśmiechem, kiedy zaczął normalnie jechać. Ten jedynie miał kącik ust w górze, dumny z siebie.

Zadawałam sobie tylko dwa pytania.

Czy chciał abym dzisiejszej nocy zapomniała o wszystkim, oprócz niego?

Jeśli tak, to dlaczego chciał mnie uszczęśliwić?

***

Bujałam się do muzyki i wzięłam kolejny łyk drinka. Był on słaby, taki jak chciałam i lubiłam. Cały czas miałam go przy sobie, nie strącałam go z oczu.

Klub, mimo że było grubo po północy i był już piątek, był pełen ludzi. Może nie tak sporo jak w noce z piątku na soboty, ale nie można było zaprzeczyć iż ludzie dzisiaj też chcieli się pobawić.

Dopiłam napój i odstawiłam puste szkło na blat baru. Z Dylanem usadowiliśmy się przy nim. A jeśli o Williamsa chodzi to poszedł przed chwilą do toalety. Kazał mi się nie ruszać, ale kto by się go słuchał. Byłam już dużą dziewczynką. Cieszyłam się, że zostawiłam swój płaszcz w szatni. Teraz miałam jedynie ze sobą torebkę, więc swobodnie mogłam pójść na parkiet.

Puścili piosenkę, którą lubiłam. Gemini od N i G H T S. Może przekaz nie był wartościowy i nie zbyt mi się podobał, ale za to sam podkład muzyczny naprawdę kochałam. Wtopiłam się tłum, bujając do piosenki. Czasem lekko kręciłam biodrami, ruszając nimi do bitu. Wykrzykiwałam jednocześnie tekst z innymi. Gestykulowałam dłońmi, wczuwając się maksymalnie. Chyba miałam jakiś tik poruszania dłońmi do piosenek. Szczerze mogłam przyznać, że chłopak który to śpiewał, miał w chuj gorący głos. Intensywniej poruszałam biodrami, czasami przymykałam powieki. Jeździłam dłońmi po swoim rozgrzanym ciele.

Po tym kawałku, padałam z wycieńczenia. Potrzebowałam się napić wody. Wydostałam się z pomiędzy ludzi, chcąc podejść z powrotem do baru, ale przeszkodziła mi w tym jakaś osoba, która stanęła przede mną. Gwałtownie się zatrzymałam, marszcząc brwi. Obcy mi chłopak był widocznie starszy ode mnie, miał może z dwadzieścia pięć lat. Miał mały zarost na twarzy i nie do końca przyjazny wzrok. Był ewidentnie pijany, ale kontaktował o czym za chwilę się przekonałam.

— Mogę postawić ci drinka? — podniósł nieznacznie głos, bo przez muzykę mogłabym go nie usłyszeć co o wiele bardziej bym wolała.

Gdy nastanie jutro Tom 1Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ