**

1.2K 71 176
                                    

Wciąż jestem wierna Brodce i polecam czytać w akompaniamencie jej utworu — Saute.

Patrzył, jak odchodzi, subtelnie kręcąc szerokimi biodrami. Patrzył, jak z wdziękiem opada na twardy stołek. Patrzył, jak lekko unosi dłoń, a topniejący lód spływa po jej gładkiej skórze. Patrzył, jak nachyla się nad przedramieniem. Patrzył, jak jej język sunie gładko po mlecznej ścieżce. Patrzył, jak smakuje perłowych kropel, ściekających wzdłuż zimnego loda. Patrzył, jak wkłada go całego do ust, a potem bezwstydnie ssie. Patrzył, jak jej wargi zaciskają się na walcowym patyczku i pieszczą go po całej długości. A potem patrzył, jak przełyka białą śmietankę, która z niego pozostała.

Nie był w stanie podnieść się z miejsca. Nabrzmiała erekcja nie pozwoliła mu wykonać nawet najmniejszego ruchu. Żądała natychmiastowego spełnienia, które w tamtej chwili było niemożliwe. Jeszcze nie. Obietnica Granger pozwoliła mu pozostać na niewygodnym krześle i znosić te wszystkie katusze. Zemści się. Zrobi wszystko, aby to ona korzyła się pod jego spojrzeniem. Jednak teraz czekał.

Gdy tylko oblizała zmarznięte wargi, podniosła się ze stołka i usiadła tuż obok. Czekoladowe oczy błyszczały niebezpiecznie, gdy jej kolano wylądowało między jego udami, kilka cali od najwrażliwszego z miejsc. Nachyliła się lekko. Zimny oddech muskał jego ucho.

— Gotowy na deser? — wyszeptała.

Wzdłuż napiętego ciała rozeszły się przyjemne dreszcze. Chciał się z nią droczyć. Chciał słyszeć, jak mówi mu bardzo niegrzeczne rzeczy. Chciał jeść jej słowa i spijać z ust ciche jęki. Chciał przyłączyć się do jej zabawy. Kto wie, może mógłby wygrać?

— Nie należy jeść deseru przed daniem głównym — powiedział z mocą.

Hermiona rozejrzała się wokół, po czym uśmiechnęła zadziornie.

— Dziś już nie wydają obiadów — stwierdziła, imitując niewinny głosik. — Jeśli chcesz najeść się do syta, będziesz musiał poczekać do jutra.

Czuł, że ten głód go dziś przeciągnie. Był więcej niż pewien, że znienawidzi się za to, ale w końcu przystał na jej propozycję. Ona nieznacznie kiwnęła głową, po czym jak gdyby nigdy nic wstała i zniknęła w tłumie czarodziejów. Musiał wziąć kilka głębokich wdechów, zanim udało mu się uregulować dudniący puls. W końcu zebrał z blatu wygniecioną gazetę i wrócił do swojego gabinetu, zahaczając o najbliższą toaletę.

***

Wybiła trzecia w nocy, a on wciąż wił się w śliskiej pościeli, fantazjując o tym, co z nią zrobi. A jego wizje jeszcze nigdy dotąd nie były tak rzeczywiste. Teraz, kiedy ona wiedziała, to wszystko mogło się zdarzyć. Jego zęby zaciśnięte na jej różowym sutku. Jej słodki oddech, kiedy dyszy mu do ucha...

I był pewien, że już dziś nie zaśnie.

Od pierwszych minut w Ministerstwie wyczekiwał pory lunchu. Nie potrafił skupić się na niczym innym. Mimo uszu traktował trajkotanie Blaise'a, aż ten w końcu przewrócił oczami i wyszedł z trzaskiem drzwi. Miał to gdzieś. Kolejny raz spojrzał na zegar, a cholerna wskazówka wciąż stała w miejscu. Jeszcze pół godziny. Poszedł zapalić. Już siódmy raz tego dnia chwycił za tę pieprzoną paczkę mugolskich szlugów. Wsiadł do windy, która zabrała go na ostatnie piętro. Schodami trafił na dach. Przysiadł na zimnym murku i różdżką odpalił tytoń. Wiatr smagał jasne włosy, kiedy powoli się zaciągał. Wiedział, że po seksie z Granger też zapali i najpewniej to będzie jego następny papieros. Zgasił peta i z tą myślą podążył wprost do kafeterii.

W środku panował sprzyjający chaos. Czarodzieje kotłowali się przy ladzie, pogrążeni w gwarze rozmów. Przedzierał się w głąb sali, zwinnie wymijając równe linie stolików. Zmierzał do pierwszego rzędu. Mocno zacisnął szczękę, kiedy zauważył, że jeszcze jej nie ma. Z marsową miną klapnął na swoim miejscu, wbijając oczy w ciemny blat. I wtedy dostrzegł coś, co nigdy wcześniej tam nie leżało. Złożony na pół pergamin, na którym wykaligrafowano jedno słowo.

Sautè [+18] | Dramioneजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें