przyszłość jest dziś

582 46 51
                                    

Niepotrzebnie się stresowali. To znaczy to nie tak, że rodzice Wilhelma nigdy się nie dowiedzą, Erik będzie ich wspierał i będą żyli długo i szczęśliwie. Na ten moment jednak mogli odetchnąć. Wille nie był teraz w nastroju do konfrontacji z surową matką zarzekającą się, że chce dla niego dobrze. Większość rodziców chciała, a i tak raniła swoje dzieci, myśląc że wiedzą lepiej. To trudny temat.

- To Simon - przedstawił grzecznie swojego towarzysza. - A to mój brat Erik.

Podali sobie dłonie. Simon wyglądał ma trochę zagubionego, ale ciepły uśmiech Erika sprawił, że poczuł się raźniej.

- Chodźmy zjeść. Akurat pora na herbatę i podwieczorek - zaproponował najstarszy przejmując rolę lidera. Wilhelm bardzo się cieszył, że ma go dziś u boku.

Znaleźli się w pokoju gościnnym, jednym z tych wielkich i bladych, sprawiających wrażenie, jakby nikogo nie było tu od wieków. Tylko świeże kwiaty w wazonie na stole wskazywały na niedawny pobyt pokojówek.

Nie zdążyli się porządnie rozsiąść, a już podano im herbatę wraz z ciastem. Dla Simona było to osobliwe doświadczenie. Wychowany w przytulnym domku, gdzie tylko siostra goniła o serwetki, siadał zawsze z nogami na krześle i przy śmiechu i świetle lampy w wypełnionym drobiazgami i śladami codziennego życia pokoju, spożywał makaron. Tutaj było jak w baśni. Sufity były wysokie, tak samo okna, które wpuszczały do pokoju mnóstwo światła. Nie było tu za wiele mebli, ale nie ziało tu także pustką dzięki obrazom na ścianach i nisko zawieszonym żyrandolom. A najdziwniejszym z tego wszystkiego było to, że po nic nie musiał się ruszać. Nawet nie dolewał sobie herbaty - wyręczali go służący.

Tak go ta dostojna atmosfera skołowała, że pozostał z miną zagubioną i oszołomioną, czego nie przeoczyli ci siedzący obok.

- Wszystko w porządku? - Wilhelm nachylił się nad nim, trącając ręką jego udo.

- Aaach - wyrwał się z zamyślenia i uroczo zaśmiał. - Tylko podziwiam widoki - puścił oczko.

W tym momencie Erik parsknął śmiechem.

- Nie przy mojej babeczce!

- Co? - dopytał młody książę z uniesionym kącikiem ust. W oczach tańczyły mu radosne świetliki.

- Flirt - machnął ręką. - Musicie być tak bezpośredni?

Mimo lekkiego tonu pytania, Wilhelm się zarumienił.

- To mój chłopak - wypalił Simon - czemu nie wolno mi z nim flirtować?

Przez moment zaległa w pokoju niezwykła cisza i nawet młoda służąca zatrzymała się w pół kroku i wpatrywała się w chłopaka. Po chwili jednak otrząsnęła się i ruszyła do wyjścia.

Erik znów się zaśmiał po tej chwili przerażającej ciszy, a Simon zdając sobie sprawę, co powiedział spuścił głowę i uśmiechnął się nerwowo. Wilhelm z kolei już od jakiegoś czasu zjeżdżał nieznacznie na krześle, byle tylko skryć się bardziej pod stołem.

- Żartowałem - odpowiedział i napił się z filiżanki. - Cieszę się, że jesteście razem. I, że Wille mi cię przedstawił. Wiesz... - uniósł oczu ku sufitowi jakby sięgając do dalszej pamięci - już od dawna był zakochany i tylko czekałem, aż coś z tym zrobi, ale cóż... Jego umiejętności podrywu nie mają się najlepiej.

Erik zaliczył kuksańca w ramię i rozlał na siebie herbatę. Spojrzał oskarżycielsko na brata, który uśmiechał się triumfalnie.

- Zasłużyłeś - oznajmił poważnie Wilhelm, na co ten drugi tylko pokręcił głową.

Po podwieczorku Erik zajął się swoimi sprawami, a Wilhelm zaprowadził Simona do swojwgo pokoju.

Był wielki, jak właściwie wszystko tutaj, i od razu uderzał swoim wyrafinowaniem. Nie wypełniała go niezliczona ilość ozdób, lecz pięknie wykonczone meble i starannie dobrane dodatki sprawiały wrażenie niezwykle eleganckich i drogich.

Simon przechadzał się tu i tam z podziwem w oczach i wielką ostrożnością ruchów. Nie wyobrażał sobie, ile by musiał płacić, gdyby przypadkiem szturchnął którąś z figurek ustawionych na komodzie. Był pewien, że wtedy przewróciłyby się na siebie jak domino.

- Nie ma tu nic ciekawego - oznajmił gospodarz, przysiadając na szerokim łóżku.

Brunet powoli się do niego odwrócił.

- Weź się nie odzywaj, sam tak patrzyłeś na mój pokój, a zaręczam, że był znacznie zwyczajniejszy.

- Pleciesz bzdury - zachichotał pod nosem, nie spuszczając wzroku ze zbliżającego się do niego chłopaka. Ten w końcu zawisł nad nim z poważną miną, popchnął go lekko na materac i złożył delikatny pocałunek na wargach.

- Nie tu - wyszeptał Wille, objąwszy Simona za kark. Chciał go jednocześnie przyciągnąć i odepchnąć.

- To gdzie? Nie po to mnie zaprosiłeś? - Kącik jego ust uniósł się zawadiacko - Przyjedź do mnie, przyjedź do pałacu, na caaałe ferie, będziemy mieli cały pałac dla siebie... - począł przedrzeźniać chłopaka pod nim, który zaczął już się na dobre śmiać.

- Dobra - westchnął, w tym samym momencie przyciągając Simona do długiego pocałunku. Gdy się odsunęli, zrobił tajemniczą minę i dodał - tylko trochę.

koniec

///
Była obsuwa w publikacji, ale mam w zwyczaju kończyć, co zacząłem, więc proszę bardzo. Dziękuję za miłe komentarze i gwiazdki, a szczególnie dziękuję czasuciekac , bo nie tylko mi doradzała i oceniała, ale też pisała część rozdziałów. Nie sądzę, bym jeszcze pisał coś z tego shipu, ale zapraszam fanów BL na mój profil, bo to mój główny kontent. See ya, kids, another time~

I Lubię Ciebie... | WilMonOnde histórias criam vida. Descubra agora