15 dni do świąt...

78 15 1
                                    

one shot autorstwa ____Bridghet____

        Domek Afrodyty zamienił się w garderobę. Apollo, a właściwie Lester, siedział w nim już od dłuższego czasu. Meg próbowała się dobić do drzwi, ale Drew wyraźnie zaznaczyła, że jej strój nie wymaga poprawek ani żadnej zmiany. Było to oczywiście nieprawdą, bo Meg wyglądała zupełnie normalnie i naturalnie, a miała grać w przedstawieniu na podstawie książki z osiemnastego wieku i przypadła jej rola ducha, który mógł być jeszcze starszy. Jednak, według Drew, w neonowej sukience mogła grać ducha jak najbardziej, także jej wejście do domku graniczyło wręcz z cudem.

        W dziewięciu słowach, mieli grać przedstawienie pod tytułem „Opowieść Wigilijna" na stołówce. Lester uczepił się głównej roli, za to Meg, żeby mu trochę podokuczać w innym kontekście, stwierdziła, że zagra ducha. Ducha świąt teraźniejszych.

        Na ten pomysł wpadł Lester, pewnego dnia wpadając do domku Posejdona, gdzie przebywał Percy Jackson i objaśnił mu wszystko. Zaczęło się od tego. A raczej od tego, że Annabeth też się dowiedziała i napisała scenariusz. Gdzieś w przerywnikach Lester miał grać na swoim ukulele bojowym „Jingle Bell Rock" i „Silent Night". W pierwszej wersji scenariusza, oczywiście chłopak pojawiał się po każdym dialogu, żeby uraczyć wszystkich swoją obecnością, ale zmniejszenie jego pojawialności (takie słowo istnieje?) nie wliczając roli głównej zostało przegłosowane większością głosów oburzonych obozowiczów.

        Wszyscy byli za tym, żeby to Annabeth zagrała Scrooge'a, a Annabeth powiedziała, że dla niej to Thalia mogłaby go grać (gdyby tylko była w obozie), a wtedy Lester powiedział, że za uratowanie wszystkim tyłków i bycie wspaniałym bogiem to on powinien być głównym bohaterem. A nawet, to on powinien być całym tym przedstawieniem, które w sumie powinno się nazywać „Wspaniałe losy olśniewająco boskiego Lestera i wigilia, ale to mniej ważne". Finalnie przyznano główną rolę Lesterowi, Annabeth była reżyserem, Will wyręczał Nico w roli ducha świąt przyszłych, a Percy postanowił zagrać tego świąt przeszłych. Ducha Marleya miał grać Nico, ale potem zorientowali się, że Nico miał też grać ducha świąt przyszłych, a on nie chciał grać nikogo, więc Will Solace, jako idealny chłopak, zgodził się z nim pogadać. I wtedy okazało się, że dwie role są Willa.

        Spektakl, a bardziej jego faza pierwsza, czyli organizacja, był po prostu do bani i Lester zauważył to bardzo szybko, ale nie chciał odbierać sobie przyjemności z grania Scrooge'a. Zbyt późno jednak okazało się, że Meg nie wie co to jest ta cała „Opowieść Wigilijna" i że nie wie, jak ma to grać. Annabeth dała jej zadanie bojowe, żeby przeczytać książkę od okładki do tylnej okładki i tak przynajmniej cztery razy, albo aż zrozumie jak to działa, ale Meg o tym zapomniała i zrobiła całą flotę powietrzną z kartek powyrywanych z książki. Potem rzucała nimi w Lestera, a on poprzysiągł sobie, że jak już znowu będzie bogiem, to zamieni ją w jaszczurkę. A sprawa spektaklu ciągle stała w miejscu, aż do tego dnia, kiedy mieli go wystawiać, a Apollo, tj. Lester, nie zamierzał szybko opuścić garderoby. Problem nadal tkwił w tym samym, znaczy się w tym, że Meg ani śniła przeczytać choćby raz ten nieszczęsny scenariusz, który jednak został pozmieniany, a ona zapewniła, że doskonale wszystko umie. Scenografia nie była gotowa, chociaż wszyscy starali się jak mogli. Nawet Leo próbował pomóc, ale więcej wymyślał jak zrobić ruchome tła, tak, żeby się płynnie zmieniały podczas spektaklu. Do wniosku nie zdążył dojść, okrzyczany przez Ann, że ma przestać blokować scenę.

        – LESTER! – Krzyknęła Annabeth do megafonu. Meg była wtedy akurat w połowie drogi do klamki. Z jednej strony była wdzięczna blondynce, a z drugiej sama chciała okrzyczeć Lestera. Poprawiła sobie jednak humor tym, że zaraz go zjedzie przynajmniej trzy razy.

        I tak stała zamyślona, jak bardzo go obrazić, aż sam Lester otworzył drzwi i wbiegł na Meg. Był ubrany bardzo dostojnie, czyli dla niej zabawnie, bowiem w kubraczek, który miał wrażenie dawać klimat starych lat. Na głowie miał cylinder, a twarz przysypana była masakrycznie dużą ilością pudru. Chłopak nawet nie zauważył Meg, na którą dosłownie wbiegł, tylko ruszył dalej przed siebie. Za nim wybiegła Piper i powtórzyła to, co Annabeth. Po prostu krzyknęła:

        – Lester!

        Meg domyśliła się, że Piper była właśnie jedną z osób, które przygotowywały Lestera do wielkiego wyjścia. A on prawdopodobnie pokłócił się z nią i z Drew, a potem ona pożarła się z Drew, która nie chciała za nim lecieć, kiedy wybiegł, więc wyręczyła ją Piper.

        Za chwilę Annabeth zwołała ich wszystkich na plan i zamierzała wygłosić mowę motywacyjną.

– No, także powodzenia. – Uśmiechnęła się życzliwie – Pamiętajcie, że nikt nie zna scenariusza, więc jak się pomylicie, to trudno. – W tym momencie Meg podniosła rękę. Annabeth na nią wskazała i kiwnęła głową, udzielając jej głosu

        – Na przykład ja nie znam scenariusza. – Powiedziała i wzruszyła ramionami – Ale spoko, po prostu mam gnębić Apollo i czasem powiedzieć coś do rzeczy.

        Apollo, znaczy się Lester, wytrzeszczył oczy i spojrzał na Annabeth, a potem na Meg. Ann westchnęła ciężko, ale nie zamierzała niczego komentować, bo już po prostu nie miała siły.

        – Dobra, wszyscy za scenę, zaczynają Nico z Lesterem – Ogłosiła zmęczona. Nico był trochę zawiedziony, ale okazało się, że Ann już wcześniej kazała mu zagrać współpracownika Scrooge'a.

        Nico i Apollo weszli za kurtynę i ustawili się przy kartonowych meblach. Lester stał przy meblach, a Nico dorzucał kartonowego węgla do kartonowego pieca. Leo pokręcił korbką i czerwona kurtyna poszła w górę.

        Lester otworzył kartonowe drzwi.

        – Co ty tam robisz? – Zapytał oburzony. Na razie nieźle grał. – Jasno się chyba wyraziłem, że palimy tyko raz na tydzień!

        Nico odwrócił się.

       – Chciałem rozmrozić atrament. – Annabeth odetchnęła, w końcu Nico nauczył się roli w tak krótkim czasie jak piętnaście minut. Powoli zaczynało się układać. – Niech Pan się rozluźni, mamy święta.

        Potem wszystkie inne dialogi przeleciały w miarę szybko, aż nadszedł czas na rolę Meg. Dziewczyna wyszła zza kurtyny, która byłą jednak za długa i przez to, że sięgała ziemi Meg się wywaliła. Kiedy się podniosła była uwalona od czarnej farby, bo kartonowe węgielki nie wyschły jeszcze a ona w nie wpadła.

        – Em, no więc niech szlag cię trafi i w sumie to pokażę ci jaka jest gwiazdka kiedy jesteś takim bałwanem jak w sumie zawsze byłeś – Powiedziała do Scrooge'a, którego grał Lester. Nie wzięła go jednak za rękę, tylko pociągnęła za kołnierz, a Leo postarał się szybko zmienić scenerię. – Ej, patrz, no to jest ten twój, no, ten chłopak co tam mu kazałeś odłożyć ten węgiel z tektury, to są święta u niego. O, a patrz, to jesteś ty, samotna ciota w domu liczy drobniaki. Eee, nie wiem, co ja mam dalej mówić, Annabeth?

        Annabethsię załamała. No tak, wszystko poszło dobrze, póki nie weszła Meg. Już nic nie mówiła. Nie miała ani krztyny siły w sobie.

        – Faktycznie, siedze sam i jestem smutny, bałwanico – Odparł Lester. – Więc trzeba to zmienić, moja ulubiona kretynko, bo ja kocham wigilię.

        – Wcale, że nie kochasz, bo ty jej nienawidzisz – prychnęła Meg – tak było w scenariuszu, głupku.

        Apollo trzepnął Meg po głowie. Meg dała mu kuksańca, na co on walnął ją łokciem w łokieć. Meg nadepnęła mu na stopę, a Lester kopnął ją w piszczel. Annabeth przyglądałą się temu wszystkiemu załamana.

         – Dobra, skończyliśmy. Teraz podziękujemy ładnie Panu Lesterowi i Madame Meg.

Kalendarz Adwentowy || RiordanverseΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα