× Movement

43 4 4
                                    

Aurelius Renezer stracił już rachubę jak długo siedział na fotelu tuż przy oknie w jednej z paryskich kamienic. Mimo, że dłoń trzymał dość pewnie na szybie, dociskając do niej opuszki palców - one i tak wciąż drgały w rytm znany tylko im samym. Tak jak każdego dnia, nieustannie, niezależnie czy tego chciał czy nie, czy płakał czy siedział cicho, bo był chory. Bo jego choroba tak chciała. Bo zawładnęła jego ciałem. Owinęła je sobie wokół palca. A blondyn nienawidził jej, z całego serca nią gardził.

Dwa lata temu dowiedział się od lekarzy, że postępująca w jego ciele choroba powoli zabiera mu wzrok i słuch. Krok po kroku wspinała się coraz bardziej sięgając coraz dalej. I chociaż nie było jednoznacznej diagnozy wiedział, że - jeśli dożyje - około trzydziestki będzie zmuszony do noszenia okularów, a aparat słuchowy już wtedy będzie jego najbliższym kolegą. Nie oślepnie do końca, nie ogłuchnie do zera. Jego męki sie nie skrócą, będzie na tyle zmęczony wyostrzaniem wszystkich zmysłów, że wreszcie oszaleje.

Mimo leków, mimo medycyny i tak dobrze rozwiniętej w tych czasach techniki profesorzy załamywali nad nim ręce, a jedynym wyjściem z choroby chłopaka był według nich cud, na który jak później sam Renezer powiedział - nie miał żadnych szans liczyć. Lekarstwa mogły czasem nie istnieć, bo ich działania jeszcze nikt nie odnotował.

Gorzki smak bezsilności i strachu zupełnie zatruł mu życie, a ból, który dodatkowo im towarzyszył prowadził do krzyków, płaczu i przyspieszonego w nerwach oddechu. Był samotny, cierpiał na brak drugiej osoby obok siebie, cierpiał, bo nikt nie chciał zadawać się z kalekim, trzęsącym się jak liść na wietrze chłopaczkiem z umysłem artysty.
  
Oprócz odgłosu nieustającego deszczu za oknem w mieszkaniu jedynym źródłem dźwięku były ciche melodie muzyki klasycznej, wydobywającej się z winylowej płyty, kręcącej się nieprzerwanie pod naciskiem igły na odtwarzaczu.

Blondyn już od dwudziestu minut uspokajał swój oddech w rytm muzyki klasycznej, bo taki gatunek muzyki uwielbiał. Delikatne pianino, kojące jego i tak roztrzaskane serce, rozwiane myśli w głowie i trzęsące się dłonie. Małe, czasem znikome ilości głosu. Tylko muzyka i uczucia. Była czasem tak dotkliwa, tak intymna i tak bardzo odurzająca, że wprawiała jego głowę w wirowanie lepiej niż nie jeden narkotyk. Kiedy płyta wirowała w odtwarzaczu wirowały również myśli w głowie Renezera. Ale tylko muzyka mogła to wszystko poskładać i tylko ona go rozumiała. Mimo, że oprócz smutku nie mogła naprawić wiele więcej.
  
Los nigdy mu nie sprzyjał, od dziecka był chorowity. Nie miał rodziców, którzy mogliby go pocieszyć, nie miał matki, od której dostałby mnóstwo ciepła, nie miał ojca, który nauczyłby go życia. Osierocony już od najmłodszych lat wychowywał się w domu dziecka razem z innymi, skrzywdzonymi przez los dzieciakami. Oczywiście, miał o to żal do Boga i wszystkich materii, które tylko mógł o to oskarżyć. Życie niejednokrotnie stawiało mu kłody pod nogi, a on musiał przyjmować je w pojedynkę i w pojedynkę sobie z nimi radzić, bo nigdy nie miał innego wyjścia.
  
Jedyną alternatywę jaką do tej pory zauważał między atakami paniki, wylanym na płótno tuszem, a nożykiem do papieru było samobójstwo. Słodkie wyobrażenie chociaż chwilowej możliwości zapanowania nad życiem odurzało go co noc. Czuł ciemność oplatającą jego przeguby. Czuł chłód wspinający się po jego żyłach. Nie miał jednak na tyle odwagi, by to zrobić. Z tymi trzęsącymi, do niczego nie nadającymi się rękami mógłby co najwyżej wydrapać rysę na przegubie jeśli już udałoby mu się utrzymać w dłoni jakieś ostrze, a sama Bóg zaśmiałaby mu się w twarz, widząc te nieudaczne próby odebrania sobie życia.
  
Wiedział, że odstawał i nigdy do niczego nie pasował. Żył na uboczu, był chłopakiem z głową w chmurach i długopisem w dłoni. Kiedy jeszcze ręce miał bardziej sprawne spędzał całe dnie i noce na rysowaniu. Pochłaniało go to tak bardzo, że gdyby nie podstawowe ludzkie potrzeby - wcale nie wstawałby z krzesła. Głowę miał pełną pomysłów, a na biurku stosy kartek zamalowanych tuszem, ołówkiem, czy farbami.

✔Différent des autresМесто, где живут истории. Откройте их для себя