– Trochę bez sensu odwiedzać kogoś i z góry zakładać, że gospodarz będzie nas denerwował - zauważyła.

– Nie znasz mojej matki - odpowiedział i przekręcił kluczyk w stacyjce, aby chwilę później ruszyć spod kamienicy Therese.

Nigdy nie widziała Carol na zdjęciach. Wyobrażała ją sobie jako tęgą kobietę, zadbaną rzecz jasna, o jasnych oczach i szarej cerze. Dlaczego taki obraz akurat przewijał jej się w głowie? Może dlatego, że pasowało to poniekąd do opisów jakie zaserwował jej Richard. Mówił nawet kiedyś, że kobieta dużo pali. Nie lubił tego u kobiet. Uważał, że palenie nie jest dla nich. Dzięki Bogu, że Therese nie paliła. Nie musiała przynajmniej słuchać jego kazań.

W końcu dojechali. Dom z zewnątrz naprawdę wyglądał imponująco. Miał masę okien, jasno beżowy kolor a do jego wnętrza prowadziły duże drewniane drzwi. Nim jeszcze zdążyli zaparkować na werandę wyszła kobieta w średnim wieku z burzą blond włosów.

– To ona - szepnął Richard i chwilę później oboje stali już przed Carol, ubraną w idealnie dopasowaną czarną sukienkę za kolano, w buty na obcasie i z uśmiechem tak pięknym jakiego Therese nie widziała nigdy - Mamo, to Therese - przedstawił je sobie.

– Miło mi poznać - powiedziała brunetka, podając kobiecie dłoń, którą ta lekko ścisnęła. Therese zauważyła, że Carol i Richard byli do siebie podobni. Mieli tę samą oprawę oczu oraz nos, choć z ich dwójki to zdecydowanie pani Aird była piękniejsza. Jej cera nie była ziemista, wręcz przeciwnie. Jaśniała niczym promyk słońca.

– Richard dużo mi o tobie opowiadał - odezwała się w końcu Carol. Głos miała głęboki i niski i wwiercił się on w umysł Therese, pozostając w nim jak echo.

Nie wiedząc za bardzo jak ma na to zareagować, młodsza z nich uśmiechnęła się jedynie i poszła za blondynką. W tym samym czasie Richard wnosił ich bagaże.

– Cieszę się, że w końcu możemy się poznać - powiedziała znów po chwili Carol.

– Ja też bardzo się cieszę - odpowiedziała cicho i pozwoliła prowadzić się do sypialni.

– To będzie twój pokój - pokazała dłonią na przestronne pomieszczenie, w którym znajdowało się duże łóżko, komoda i fotel.

Therese kiwnęła jedynie głową i podziękowała.

– Zaraz obok jest łazienka, jeśli potrzebujesz odświeżyć się po podróży. Palisz? - zapytała nagle i sama wyjęła ze srebrnej papierośnicy papierosa. Therese pokręciła głową - Szkoda, przy papierosie zawsze lepiej się rozmawia - znów posłała jej uśmiech, a dziewczyna zarumieniła się, wbijając od razu wzrok w podłogę.

Wieczorem usiedli do stołu. Gosposia podała kolację i zniknęła gdzieś w czeluściach domu, pozostawiając czworo ludzi samych. Richard konwersował o czymś ze swoim ojcem, co chwilę spoglądając ukradkiem na matkę, która niby włączała się w dyskusję, ale głównie patrzyła na Therese, która siedziała na przeciwko niej. Złapał dłoń ukochanej pod stołem, chcąc dodać jej otuchy. Wiedział, że musiała czuć się trochę nieswojo w otoczeniu jego rodziców i tego domu.

– Więc - zaczął Harge, przerzucając wzrok z syna na przyszłą synową - Co robisz w życiu, Therese?

– Pracuję w The New York Times - odpowiedziała - Piszę artykuły i czasem robię też zdjęcia.

– Podoba ci się ta praca? - ciągnął dalej i gdy chciała odpowiedzieć w słowo wszedł jej Richard.

– Dlaczego miałaby się jej nie podobać?

– Wcześniej pracowałam w sklepie, więc ta praca to spełnienie moich marzeń - odparła, uśmiechając się przy tym lekko. Znów poczuła jak dłoń jej narzeczonego ściska jej własną.

Harge pokiwał ze zrozumieniem głową i znów skupił się na rozmowie z Richardem. Złapała wzrok Carol w momencie, w którym chciała nałożyć sobie więcej sałatki. Ta kobieta działała na nią jak nikt inny w całym jej dwudziestotrzyletnim życiu.

Kilka godzin później każdy rozszedł się do swoich pokoi. Wypita butelka wina spowodowała, że ich rozmowy były jeszcze bardziej intensywne. W końcu każdy stwierdził, że wystarczy tego. Harge pojechał do swojego domu, a Carol zniknęła w sypialni.

– Może będziesz spała ze mną? - zapytał z nadzieją Richard, gdy stali przed jej pokojem.

– Twoja mama nie bez kozery dała nam osobne pokoje - zauważyła i wbiła wzrok w ścianę na przeciwko.

– Therese - szepnął i dotknął dłonią jej policzka, a po chwili złożył na jej ustach długi pocałunek - Pragnę cię - dodał.

Odsunęła się. Nie chciała przeżyć swojego pierwszego razu, gdy za ścianą spała jej przyszła teściowa. To byłoby nieeleganckie i wysoce niestosowne.

– Jestem zmęczona - odparła cicho. Richard nabrał powietrza do płuc i przeczesał dłonią włosy. Ile ma jeszcze czekać? - Dobranoc - powiedziała na odchodnym i szybko zamknęła za sobą drzwi.

Nie potrafiła zasnąć. Przewracała się z boku na bok i gdy duży zegar z kukułką wybił północ postanowiła pójść do kuchni, aby nalać sobie szklankę wody. W domu panował mrok i cisza. Szła ostrożnie, aby w nic nie uderzyć i tym samym nie zbudzić domowników. Zeszła po schodach na dół, później skręciła w lewo i już była w kuchni. Wypiła duszkiem wodę i usiadła ze szklaną przy kuchennej wyspie.

– Nie możesz spać? - usłyszała nagle za sobą kobiecy głos. Podskoczyła i odwróciła się w stronę Carol.

– Przepraszam, chciałam tylko...

– Nie musisz mnie przepraszać - zaśmiała się i usiadła obok - Więc?

– Mogłabym zapytać pani o to samo - odpowiedziała i sama zdziwiła się swoją śmiałością.

– Jestem nocnym markiem - wzruszyła ramionami, a po chwili dodała - Therese Belivet. Twoje nazwisko brzmi obco. Skąd jesteś?

– Moja rodzina prawdopodobnie pochodziła z Czechosłowacji.

– Prawdopodobnie?

– Nie znałam swoich rodziców - wyznała smutno - Wychowałam się w domu dziecka.

– Och - westchnęła Carol i uciekła wzrokiem w bok - Nie chciałam...

– Spokojnie - zaśmiała się - Nie jest to dla mnie temat tabu - pod jej nos znów została podstawiona papierośnica. Zawahała się przez ułamek sekundy, ale po chwili poczęstowała się jednym papierosem i pozwoliła, aby pani Aird odpaliła jej go. Zaciągnęła się i zakaszlała.

– Dziwna z ciebie dziewczyna - powiedziała nagle Carol w zamyśleniu.

– Dlaczego?

– Jakbyś spadła z kosmosu.

NiepodzielnośćWhere stories live. Discover now