- Lucjusz Malfoy był u mnie w zeszłą sobotę – przyznał cicho - Pojawił się w moim biurze, na dzień przed głosowaniem nowego prawa.

- Po co? – zainteresowała się Minerwa, zdrowo pociągając ze swojej szklanki i opadając na fotel za swoim biurkiem.

- Żeby mi powiedzieć, że odszukał Dagworth-Grangera i przekupił go, by udawał cudownie odnalezionego wuja Hermiony...

- I nie zrobiłeś nic, by go przed tym powstrzymać?! – Hermiona patrzyła na przyjaciela w kompletnym szoku. Jak on mógł jej to zrobić?

- Hermiono... Wiesz po co w ogóle wprowadzono to prawo? – spytał poważnie.

- By zniszczyć ludziom życie! – krzyknęła.

- Poniekąd... Tak naprawdę tę ustawę wymyślili sami śmierciożercy. Chcą w ten sposób, w świetle prawa i bez rozlewu krwi dobrać się do naszej strony – wyjaśnił Kingsley.

- O Godryku! – McGonagall przytknęła drżąca dłoń do ust.

- To... niemożliwe... To... - Hermiona czuła, jak zaczyna kręcić jej się w głowie od tych rewelacji.

- I Lucjusz Malfoy bierze udział w tym spisku? – dopytywała gorączkowo profesor transmutacji.

- Cóż... Nie do końca. Dowiedział się o tym pomyśle już pod koniec sierpnia. To stary Parkinson był jego głównym twórcą. Podobno znalazł kliku chętnych śmierciożerców, którzy mieli w planach podstępem poślubić najważniejsze dla Zakonu Feniksa czarownice i je praktycznie zniewolić, wcześniej zmuszając do zdradzenia im naszych sekretów.

- Naprawdę liczyli, że im na to pozwolimy? – spytała cicho Hermiona, patrząc na niego uważnie.

- To było dobrze przemyślane. Imperius, eliksiry kontrolujące, łapówki. Mieli plan, jak to szybko i łatwo przeprowadzić, a wolnych i chętnych śmierciożerców na tę misję, mieli aż zanadto do wyboru...

- Młody Malfoy był wśród tych chętnych? – zapytała wyraźnie zdegustowana Minerwa.

- Nie. Młodzi potomkowie śmierciusów mieli dzięki temu prawu, szybko zaręczyć się pomiędzy członkami Nienaruszalnej Dwudziestki Ósemki i najlepiej od razu zacząć płodzić kolejnych zwolenników Voldemorta.

- To naprawdę okropne! – McGonagall, aż wzdrygnęła się obrzydzenia.

- Po co Lucjusz przyszedł zdradzić ci ich zamiary? – spytała Hermiona, wreszcie przestając płakać. - Nie wnikał w głębsze szczegóły. Powiedział tylko, że gdy jego rodzina poznała ten plan i postanowiła, że należy coś z tym zrobić. Parkinson podobno już rozdysponował, kto miał wystąpić do ciebie z kontraktem zaręczynowym. Prawdopodobnie chcieli przekląć imperiusem twojego dalekiego wuja i sprowadzić go do ministerstwa, tak by wyraził na to zgodę...

- Merlinie! Co za podłość! – Hermiona znów ukryła twarz w dłoniach.

- I my mamy uwierzyć, że Malfoyowie postanowili ochronić Hermionę przed ślubem z jakimś śmierciożercą, zmuszając ją by poślubiła Dracona, który też jest jednym z nich? – dociekała Minerwa.

- Wszystko na to wskazuje. Lucjusz wyjaśnił mi, że uczynienie z Hermiony, czystokrwistej ułatwiło mu wytłumaczenie Voldemortowi, dlaczego to Draco jest dla niej lepszym wyborem niż Thorfinn Rowle...

- Co?! – Hermiona, aż podskoczyła na krześle.

- Z tego co dowiedział się Malfoy, to właśnie on walczył o ciebie dla siebie. Nie wiem czego ostatnio szukał w tym zamku, ale to mógł nie być przypadek... Podobno wciąż ma uraz za to, że tak łatwo udało ci się go przekląć w zeszłym roku. Na szczęście jego ród jest daleko z przywilejami za Malfoyami. Voldemort podobno głośno przyklasnął na pomysł, żeby najlepsza przyjaciółka Harry'ego Pottera, wyszła za syna jednego z jego najwyżej postawionych zwolenników, którzy – jak wciąż wierzy - są mu bez reszty oddani i szybko zdołają przekonać cię do ich ideologii...

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Место, где живут истории. Откройте их для себя