1. "Jestem Harry Styles,..."

19.4K 1.2K 162
                                    

Jest szybciej, bo nie mogłam się już doczekać ^^

Ostatkami sił wciągnęłam powietrze do płuc. Zmrużyłam oczy od nadmiaru promieni słonecznych. Podciągnęłam się na łokciach do pozycji półleżącej. Koło mnie siedział jakiś chłopak.

- Gdzie jesteśmy? - zapytałam się bruneta, który prawdopodobnie uratował mi właśnie życie. Oddychał płytko, powoli uspokajając szalejące tętno.

- Na wyspie - w końcu się wysłowił, a ja w akcie szoku, otworzyłam szeroko oczy.

- Że co? - przeciągnęłam się i w tym samym czasie poczułam, jak całe moje ciało zaczyna szczypać od nadmiaru ruchu. Spojrzałam na swoją nogę, która wyglądała jakby ktoś ją zmasakrował przynajmniej piłą.

- Zostaliśmy rozbitkami - uśmiechnął się do mnie, a ja zmarszczyłam brwi.

Z czego się cieszysz, pacanie?

- Kim ty w ogóle jesteś? - spojrzałam na niego z ukosa.

- Nie znasz mnie? - zdziwił się i dziwnie spojrzał w moją stronę.

- Jeżeli to wstęp do Kalambury, to niestety muszę Cię ostrzec, bo jestem w tym beznadziejna.

- Jestem Harry Styles, jeden z wokalistów boybandu o nazwie One Direction - przechwalał się, a ja by nie dać mu tej satysfakcji, odpowiedziałam mu.

- Czekaj.. chyba Cię znam - chłopak zwycięsko uśmiechnął się w moją stronę. - To ty byłeś na okładce magazynu "Palant roku"?

Spojrzał na mnie jak na idiotkę i usiadł w tej samej pozycji co ja.

- A ty co o sobie powiesz?

- Jestem Tyler. Jedna z mieszkańców miasta o nazwie Nowy Jork - zaśmiałam się z mojej wypowiedzi, na co chłopak jedynie pokręcił głową z bezsilności. Spojrzałam w stronę morza i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, dlaczego siedzę na plaży.

Gdzie się podziała reszta ludzi?

Wstałam z miejsca i pobiegłam w stronę wybrzeża, nie informując o tym bruneta. Prawa noga bolała mnie niemiłosiernie, więc po drodzę strasznie kulałam.

- Co ty wyprawiasz? - przed chwilą poznany koleś dobiegł do mnie i złapał za moje ramię.

- Gdzie się wszyscy podziali? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie i znów spojrzałam w kierunku szumu wody. Na horyzoncie nie pływało nic, co mogło wskazywać na to, że przed chwilą wydarzyła się tu jakaś katastrofa.

- Samolot opadł na dno, a niektórych ludzi zabrał prąd morski - pokazał ręką w stronę ciał leżących przy samym brzegu plaży. Odwróciłam się w tamtą stronę, a łzy zebrały się w moich oczach.

Ci niewinni ludzie tak po prostu umarli.

- Znalazłeś kogoś żywego? - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i pokręcił przecząco głową. Westchnęłam zawiedziona i opadłam na ziemię.

- Ile godzin zajęło Ci znalezienie mnie? - z bezradności zaczęłam przebierać palcami w piasku.

- Z 2 godziny, ale spałaś 3 dni - gwałtownie podniosłam głowę w górę i złapałam za obdartą nogawkę spodni chłopaka.

- Nie wkurzaj mnie, Henry - warknęłam w jego stronę i puściłam rękę w dół, łapiąc za swoje kolano.

- Harry - poprawił mnie i znowu zniżył swoje ciało do mojego poziomu.

- Powiedziałam, że masz mnie nie wkurzać.

Rozbitkowie // h.s. 🔚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz