I

30 2 2
                                    

- Triana, jesteś szalona! - krzyknęła Lola – Twoja matka cię zabije jak cię zobaczy w tym stroju

- No cóż może i mamy inne gusty, ale to już nie jest powód do zabicia swojej ukochanej córeczki – uśmiechnęłam się szeroko do swojego odbicia w lustrze. Miałam na sobie krótką czarną, obcisłą sukienkę bez ramiączek. - A ty lepiej zacznij się szykować marudo, bo znowu się spóźnimy. Po kilku minutach siedziałyśmy w samochodzie i kierowałyśmy się na najlepszą domówkę wszech czasów!!!

Kilka godzin później

To nie może być prawda!-krzyczałam w myślach cały czas to samo. Dlaczego mnie to spotkało. Moja małą siostrzyczka, moja mama mój tata właśnie leżeli w lekko żżących się jeszcze gruzach naszego domu. Płakałam. Krzyczałam. Moje życie w tym momencie nie miało żadnego sensu. Marzyłam tylko żeby ten koszmar się wreszcie skończył, a wszytsko okazało się snem. Jednak wszystko to było prawdziwe.

- Triana obudź się do cholery- poczułam jak ręka Loli trzęsie moim ramieniem z zamiarem obudzenia mnie.- Znowu masz te koszmary-tym razem usiadłam na łóżku i przytuliłam się do niej

- Ja już tak nie mogę, minął prawie rok a mnie nadal męczy tamta noc- nawet nie zauważyłam że po moich policzkach spływają łzy

- Musisz znowu wrócić do żywych, wyjść i bawić się na całego!- Lola wstała z dziwnym uśmiechem na twarzy. Znając ją coś kombinuje.

- Ale....

- Żadne ale – nie dała mi nawet dojść do słowa – Idziemy jutro na imprezę i nie chce słyszeć żadnego sprzeciwu- i po prostu wyszła trzaskając drzwiami. To dzięki niej jestem tu i nie popadłam w depresje. To ona teraz zastępuje mi rodzinę, którą straciłam i za to ją kochałam. Z tymi myślami w końcu zasnęłam.

Obudziłam się koło 10. Nigdy nie byłam rannym ptaszkiem, a sen mam naprawdę bardzo mocny. Poleżałam jeszcze chwile i poszłam do łazienki w celu wzięcia prysznica. Umyłam szybko włosy i w samym ręczniku ruszyłam z powrotem do pokoju. Ubrałam getry i za dużą, białą bluzę, a włosy zostawiłam rozpuszczone.

-Kurwa Lolka sprzątnęła byś te swoje ubrania z tego jebanego korytarza!! - krzyknęłam gdy po raz dziesiąty potknęłam się o coś z garderoby blondynki. Przysięgam, że większego bałaganiarza nie znałam. Po pokonaniu "toru przeszkód" trafiłam do kuchni. Zrobiłam obie kubek gorącej czekolady z piankami oraz dwie zapiekanki. A co se będę żałować. Po zjedzeniu tego byłam pełna. Rzuciłam się na kanapę z moją kochaną czekoladą. Dziękuje bogu że ktoś wynalazł ten napój bogów. Włączyłam sobie jeszcze na laptopie 4 sezon domu z papieru. Cieszyłam się jak dziecko oglądając i popijając sobie mój napój.

- Triana gdzie jesteś?- wpadła do salonu Lola

- Przed tobą lamusko

-Ejejeej bo cię nigdzie dzisiaj nie zabiorę! - zagroziła mi palcem, a ja spojrzałam na nią jak na wariatkę, bo nie zamierzałam dzisiaj się nigdzie ruszać

- Jak ja nigdzie dzisiaj nie idę- prychnęłam

- Prawie rok nigdzie nie wychodziłaś- wyrzuciła ręce do góry – I uwierz że pójdziesz bo ja cię do tego zmuszę

- Ja się dzisiaj nigdzie nie ruszam. Nie i koniec- spojrzałam na nią z powagą. A ta wybuchła śmiechem. No wariatka.

- Pójdziesz wyciągnę cię z tego domu siłą – odparła i ruszyła do kuchni – Wychodzimy o 19.00!!! - krzyknęła jeszcze po drodze. Rzuciłam za nią jedynie poduszką i poszłam do swojego pokoju zauważając, że jest już prawie 16.00. Z tą idiotką się nie wygra jak już coś sobie ubzdura w tej blond główce to tak ma być. Wybrałam obcisłe czarne spodnie, białą krótką bluzeczkę na ramiączkach i moje czarne conversy. Włosy związałam w kitkę i wypuściłam parę pasem, mój makijaż zrobiłam nieco mocniejszy niż zazwyczaj, a wszystko przez grubą i drapieżną kreskę, która podkreślała moje brązowe oczy. Stałam tak patrząc się na siebie w lustrze, gdy do pokoju wparowała moja przyjaciółka

- Wow- jedyne co powiedziała i przytuliła mnie - dobrze widzieć starą Triankę

Lola miała za to krótką czerwoną sukienkę bez pleców i wysokie buty. Wyglądała wyzywająco ale taka już była. Lubiła zabawiać się mężczyznami, nie wchodziła nigdy w dłuższe związki nic na jedną noc. Byłyśmy przeciwieństwami. Z domu wyszłyśmy równo o 19.

 Wchodzimy właśnie do jednego z największych klubów w Nowym Yorku. O dziwo wpuścili nas bez kolejki, ale co się dziwić skoro Lolka pokręciła trochę tyłkiem i poszeptała coś tym gorylom do ucha. A wracając siedzę sobie przy barze i popijam mojego kolorowego drinka. Lolkę oczywiście porwał jakiś napakowany koleś w głąb tłumu, więc jestem bardziej niż pewna, że dziewczyna zostaje na noc, a ja będę zmuszona dzwonić na taksówkę.

Dopiero po chwili zauważam, że jakiś facet się do mnie przysiadł i bacznie obserwował mój profil. Okej nie powiem trochę dziwnie się czułam jak tak się na mnie wpatrywał. Odwróciłam więc twarz w jego stronę dopijając mojego drinka. Odstawiłam więc kieliszek i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Ten tylko puścił mi oczko i odszedł. Dziwny gość, ale muszę przyznać, że całkiem przystojny. Był jakoś głowę wyższy ode mnie, mocno zarysowaną szczęke, lekki zarost co dodawało mu uroku, ciemne oczy oraz włosy. Przez koszulkę było widać jego mięśnie oraz liczne tatuaże.

Jest już coś koło północy, gdy postanawiam iść potańczyć. Chwiejnym krokiem ruszam na parkiet. Zaczynam lekko kołysać się w rytm muzyki. Po chwili moje ruchy stają się odważniejsze. Nagle czuję czyjeś dłonie które oplatają mnie w talii i gwałtownie odwracają mnie w strone mojego partnera. To ten sam koleś spod baru. Zarzucam swoje ręcę na jego szyje i powoli zaczynam się o niego ocierać. On sam nie jest mi dłużny, czuję jak jego dłonie wędrują po moim ciele.

- Mam cię na oku mała – szepcze mi jedynia do ucha i podgryza jego płatek. Spoglądam na niego pytająco na co się jedynie uśmiecha i kieruje się w strone jednej z loż. Ten facet zaczyna mnie coraz bardziej ciekawić, może dlatego że w moich żyłach buzuje alkochol. Nie wiem czemu, ale ruszam za nim. Jednak mężczyzna nie zmierza tam gdzie myślałam lecz idzie na zaplecze. Jak zahipnotyzowana wciąż za nim podążam w odpowiedniej odległości. W pewnym momencie tracę go z oczu przz panujący mrok więc postanawiam zawrócić. Jednak do moich uszu dobiegają odgłosy kłótni i wystrzał z broni. Zamieram. Chcę z tąd uciec ale moje nogi odmawiają posłuszeńca. Z mojego odrętwienia wybudzają mnie kroki . Jestem bardziej niż pewna że ten kto tu zmierza nie jest sam i że są już bardzo blisko. Nagle zza zakrętu ukazuje mi się znany już mężczyzna i czterech których nie kojarze. Odwracam się i próbuję iść jak gdyby nigdy nic, jednak nie ułatwiją mi to oczy skupione na mojej osobie. Czemu ja się wogóle dałam namówić na tę impreze? Czemu ja zawsze muszę się pakować w jakieś tarapaty?

-Zgubiłaś się laleczko? - słyszę za sobą głos jednak ja go ignoruje i jeszcze szybciej zmierzam do mojego wcześniejszego miejsca. Jednak moi napastnicy również przyśpieszają i jeden z nich przyszpila mnie do jednej ze ścian. Odwraca mnie w swoją stronę nadal przytrzymując do ściany. Nie powiem że się nie bała bo bałam się jak cholera. I to po raz trzeci był to facet spod baru.

- Zostawcie nas samych – powiedział do reszty patrząc w moje oczy. Chyba był ich szefem lub coś takiego bo od razu zrobili co kazał.

- Możesz mnie puścić? - spytałam cicho opuszczając wzrok na ziemie. Może i wyglądałam na twardą, ale w rzeczywistości taka nie byłam, przykładem jest ta sytuacja

- Triano spójrz na mnie – spojrzałam na niego, ale nie dlatego że mnie o to poprosił lecz dlatego, że znał moje imie, a nie przypominam sobie żebym go znała.

- Skąd znasz moje imie? - powiedzziałam przerażona

-Wiem o tobie więcej niż sądzisz mała – uśmiechnął się z wyższością

- Puść mnie – powtórzyłam łamiącym głosem. Ten koleś mnie przerażał – proszę – powiedziałam ciszej. Odziwo mój napastnik mnie posuchał i na pożegnanie przejechał kciukiem po mojej wardze po czym odszedł.  

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pierwszy rozdział już za nami!!!! Jak odczucia?? Za błędy bardzo przepraszam. Wszelkie opinie mile widziane w komentarzach. CAŁUJE                                                                                                                        XX  

BREATH// w trakcieWhere stories live. Discover now