Sześć dni do walentynek

111 11 22
                                    

Kiedy postanowili wrócić do akademika było już po północy. Harry objął Pauline w talii, a w drugim ręku trzymał torbę z kocem oraz poduszkami. Mogli pojechać do niego autobusem, ale chcieli spędzić ze sobą jeszcze trochę czasu sam na sam. Styles zdawał sobie sprawę z tego, że następnego dnia będzie w pracy ledwo żywy, ale Pauline była tego warta.

– Jaskółki na twojej piersi. – Do jego uszu nagle doszedł głos Davies. Zmarszczył brwi, nie wiedząc, o co jej chodziło. – Mamy już kolejny dzień, a więc nadszedł czas na znaczenie kolejnego tatuażu.

– Ach... O to ci chodzi. Nie wiem, czy zwróciłaś na to uwagę, ale jedna z nich jest minimalnie mniejsza od drugiej. Sam nie jestem do końca pewny, kogo one dla mnie oznaczają. Moją mamę i siostrę, mamę i Rose, czy też...

– Rose i Gemmę – dokończyła za niego. – Może przyjmijmy, że w różnych momentach twojego życia, miały inne znaczenie. Wraz z biegiem lat jaskółki zaczęły tworzyć inne duety, ponieważ tak właśnie działo się w rzeczywistości.

– Masz rację. – Pomachał lekko głową, zaciskając wargi. – Jeśli chodzi o ten projekt tatuażu dla mnie, to chcę, abyś sama wybrała jego znacznie.

– Co? – Pauline zrobiła wielkie ze zdziwienia oczy. – Harry, już sam ten pomysł jest szalony, a co dopiero teraz. Nie powinnam, a wręcz nie mogę, narzucać ci jego znaczenia.

– Chcę, żebyś to zrobiła, więc błagam cię nie zaczynaj po raz kolejny ze mną dyskusji. Taka jest moja wola, Pauline, i nie zamierzam jej zmienić. – Usłyszał westchnienie kobiety. – Jest jeszcze jedna rzecz, o której musimy porozmawiać. Jutro po pracy jadę do rodzinnego miasteczka na cały weekend.

– Nie powinieneś jechać w przyszłym tygodniu?

– Zapomniałem o tym, jak wiele o mnie wiesz oraz że jesteś niesamowitym obserwatorem. – Zaśmiał się cicho. – Moja mama potrzebuje pilnie mojej pomocy, więc to będzie taki mały wyjątek od tej zasady. Jeśli chcesz, to możesz zostać w moim pokoju. Akademik w weekendy prawie pustoszeje. Będziesz musiała jednak uważać, żeby żaden opiekun cię nie przyłapał, bo wtedy mogą być problemy. Jest też druga opcja, czyli możesz pojechać ze mną do Holmes Chapel. Moja mama na pewno się ucieszy, Rose także. W niedzielę zaś moglibyśmy sobie zrobić małą wycieczkę do Manchesteru.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł, Harry. – Pauline z nerwów zaczęła bawić się palcami.

– To jest idealny pomysł. Mama od lat mnie męczy pytaniem, kiedy w końcu przedstawię jej przyszłą synową. – Davies spojrzała na niego wielkimi z szoku oczami. – No co? Mogłabyś nią zostać. Moim skromnym zdaniem byłabyś wspaniałą panią Styles, ale na razie zostańmy przy byciu przyjaciółmi.

– Na razie? – Na policzkach kobiety zagościły rumieńce.

– Tak. Nigdy nie twierdziłem, że w przyszłości nie zamierzam zaprosić cię na randkę. Jesteś zbyt wartościową kobietą, żebym nie rozważał takiej opcji. Jeśli jednak, nie będziesz miała na to ochoty to zrozumiem. – Posłał jej swój najlepszy uśmiech zarezerwowany tylko dla niej. – Opowiesz mi jeszcze trochę o swojej matce? Wiem, że to może być zbyt osobiste pytanie, ale chciałbym trochę lepiej ją poznać i przy okazji ciebie.

– Za dużo myślisz o przyszłości, Styles. Naucz się żyć dniem dzisiejszym. – Wyjęła z kieszeni telefon. Weszła w folder ze zdjęciami swojej matki, następnie pokazując mężczyźnie to zrobione w dniu jej narodzin. – Moja mama była piękną kobietą o kubańskich korzeniach.

– Jesteś do niej bardzo podobna.

– To była niegdyś moja największa zmora, Harry. Po jej śmierci nie byłam w stanie spojrzeć w lustro, ponieważ zamiast siebie widziałam ją. Ten widok był zbyt bolesny. – Otarła pojedynczą łzę ze swojego policzka. – Była mądra. Miała wiedzę na każdy możliwy temat. Pomagała bezinteresownie ludziom, co ojca bardzo denerwowało. Nie mógł znieść faktu, że udziela darmowych lekcji dzieciakom z biednych rodzin.

be my valentine • h.s.Where stories live. Discover now