[Prolog]- Serce Nadziei

29 7 4
                                    

Słychać tylko płacz i żal. Już nie ma tam radości. Wśród ciemnej nocy słychać wołanie gwiazd o pomoc. Tyle osób zginęło, kosiarz zabrał prędko ich dusze. Przerażony chłopczyk stoi na środku polany patrząc się w płonący las i wpół spalone ciała jego bliskich. Jest tak przestraszony, że nie może się ruszyć i uciekać. Niebo przysłoniły chmury zakrywając blask gwiazd.

-Jeszcze nie wszystko jest stracone.- rozległ się cichy głos obok niego. Szybko się odwrócił i ujrzał tam stojącą, małą dziewczynkę w lawendowej sukience. Złapała go za rękę i się lekko uśmiechnęła.- Chodźmy, tymi drogami chadza śmierć.- szepnęła i nagle z jej pleców wyrosły wielkie skrzydła, a ona uniosła się lekko nad ziemię. Chwyciła chłopca i oboje wznieśli się nad palący się las. Przymknęła na chwilę oczy i wyciągnęła rękę w kierunku nieba. Z chmur zaczął padać deszcz, który ugasił pożar.

-Kim ty jesteś?- Spytał chłopiec patrząc się na nią. Na te słowa dziewczynka się uśmiechnęła i wylądowała na ziemi puszczając go. Jej skrzydła zamieniły się w delikatny pył.

-Jestem nadzieją. Pamiętaj o tym, że nigdy nie jest wszystko stracone.- powiedziała i nagle zaczęła nucić cichą melodię. Po dość krótkim czasie obok niej pojawiła się dziewczyna, której włosy były białe jak śnieg. Białowłosa podeszła do chłopca i położyła mu dłoń na głowie.

-Zamgliłam jego serce.- powiedziała odwracając się do dziewczynki, która przedstawiła się jako nadzieja.

-Dziękuję.- odpowiedziała dziewczynie i odwróciła się do chłopca lekko łapiąc jego dłoń.- Pamiętaj, by nigdy się nie poddawać i zawsze brnąć przed siebie. Biegnij, jak najszybciej potrafisz- wypowiedziawszy te słowa położyła mu rękę na oczach.

Nagle otworzył oczy czując ogarniające go ciepło. Nigdzie nie było tych, dwóch dziewczyn. Zobaczył płomienie, które niszczy las. Przypomniał sobie słowa nadziei i zaczął biec przed siebie. Zdążył uciec i nie stało mu się nic poważnego. Żal i strata w jego sercu trwały około dwóch lat, a potem jego wspomnienia zaczęły zamieniać się w mgłę, aż w końcu prawie nie pamiętał tego zdarzenia. Zapomniał o tym kto go uratował, lecz pamiętał ciepło dłoni tej osoby. Uczucie, które na zawsze zamieszkało w jego sercu.

Istnieliśmy po to by ludzka egzystencja miała większy sens. Mieszkaliśmy w ludzkich sercach wzajemnie się wspierając. Nie każdy z nas chciał by ludziom wiodło się jak najlepiej, ale nawet Nienawiść może być dobra. Nigdy do jednego człowieka nie była przypisana tylko jedna z nas, ponieważ ludzkie serca umiały być przepełnione Radością, Wdzięcznością i Nadzieją. Niektórzy ludzie czuli bardzo wielką urazę do nas. Jedni narzekali, że Miłość nie chce do nich przyjść, a inni na to że nie posiadają tak wielkiej Odwagi jak pozostali ludzie. Pomimo tego całego narzekania to był nasz dom.

Wojny zaczęły narastać, a ludzie już nie chcą żyć na tej ziemi. Zaczynają uciekać na inne planety, lecz wszystko ma swoją cenę. Porzucając tej świat porzucają nas, uczucia i emocje. Krzyczeliśmy i wołaliśmy do nich, ale oni zamknęli oczy i zatkali uszy nie zważając na nasze prośby. Pozostało ich tak mało... Tak mało serc, w których możemy zamieszkać.

Moje prośby i wołania przepadają wraz z wiatrem. Nie ma już ich, wszyscy opuścili naszą planetę uprzednio ją niszcząc. Mój dom został spalony. Już dla mnie nie ma nadziei, serce złamane a dusza w topieli. Miłość już umarła razem z Troską i Radością. Emocje i uczucia zamieniają się w niematerialny pył, czy to takie przeznaczenie zapisały nam gwiazdy?

Ból był wszystkim co mi pozostało. Ta wielka strata. Nie ma już tutaj nikogo, jest tylko Zapomnienie, która jest tylko mgłą, która zasłania oblicze tego świata. Wszyscy przepadli, nikt już nie czeka na mnie. Czuję to jak zanikam, nadzieja umiera ostatnia. Już nadszedł mój czas. Zapadam powoli w sen z żelaza zbudowany. Tak właśnie umiera ostatnia Nadzieja tego świata...

Opowieść HopeWhere stories live. Discover now