Rozdział 01.

3.1K 147 2
                                    

'Holly's POV

Wracałam z pracy do domu przepełnionymi ulicami Londynu. Od pewnego czasu wybieram przechadzki zamiast jazdę również zatłoczonymi autobusami. Wysmarkałam nos, który przeszkadzał mi w oddychaniu już od ponad tygodnia. Nienawidziłam swojej alergii, a jeszcze musiałam się z nią jakiś czas męczyć. 

Wyciągnęłam telefon i podpięłam do niego słuchawki. Włączyłam radio, ale zrezygnowałam gdy usłyszałam pierwsze słowa nie dawno wydanego singla One Direction. Na każdym kroku muszę ich spotykać. Jak nie osobiście, to w gazetach albo właśnie słuchając przypadkowo piosenek. 

Nie przeszło mi jeszcze moje marne uczucie do Harry'ego. Nie wiem, czy kiedyś przejdzie, ale jak to się mówi: Stara miłość nie rdzewieje. Starałam się o nim nie myśleć, odpychać myśli związane z jego osobą jak najdalej mojego umysłu, ale nie potrafiłam. Było w nim coś, co mnie przyciągało za każdym razem kiedy próbuje o nim zapomnieć. Moje serce umiera kiedy słyszę o jego jakiś randkach. Zabija mnie myśl, że czułe słówka, które szeptał mi jeszcze 3 miesiące temu, słyszy teraz inna dziewczyna. Rozmawiałam z nim tak dawno... Brakuje mi go, ale jednocześnie nie umiałabym mu wybaczyć. To wszystko jest chore i pokręcone. Przejmuje się osobą, która z pewnością o mnie już zapomniała. On ma swoje życie, ja swoje. Nie chce się już mieszać w to całe gówno, żeby potem ponownie cierpieć. Nie będę mieć chłopaka, męża, nikogo. Dzieci, wnuków ani nic z tych rzeczy. Skończę jako stara panna z kotami albo bizneswoman, w zależności jaką drogę wybiorę. Przypomniała mi się opowieść Paulo'a Coelho'a - "Alchemik" - i rozmowa Santiago ze starcem. "...To są siły, które na pierwszy rzut oka wydają się złe, ale tak naprawdę uczą Cię, jak tworzyć Własną Legendę..." Może to co mnie spotkało z Harry'm nie jest takie straszne? Może w jakiś sposób nie dawałam sobie rady i los przejął  za mnie stery? Możliwe że to wszystko to tylko nauczka, która ma mi pokazać, żeby wziąć się za siebie i myśleć o przyszłości. Może Hazz był jednym z czynników, które formowały moją Własną Legendę? Kończy się maj i za parę dni piszę ostatni egzamin, który oddziela mnie od 3 miesięcznej przerwy. Muszę odpocząć i pomyśleć przez ten czas o mojej drodze, którą muszę zacząć kierować. 

Na takich rozmyślaniach skończyłam swoją drogę do domu. Weszłam na teren kampusu i moją uwagę przykuła ławka, na której siedzieli chłopacy, którzy codziennie zaczepiali mnie gdy wracałam. 

- Patrzcie, nasza koleżanka znowu chodzi smutna. - powiedział jeden z nich. 

- Jak chcesz możemy Ci jakoś pomóc się rozweselić. - powiedział drugi i poruszył znacząco brwiami. Wywróciłam oczami i szłam dalej. Jak Austin się odczepił to kolejni musieli się pojawić. Ucieszyłam się na widok auta Niall'a, bo wiedziałam że razem z nim przyjechała Alex. Mogłam wreszcie spotkać się z przyjaciółką poza uczelnią.

Wyprowadziła się od nas jakieś półtora miesiąca temu. Stwierdzili z blondynem, że chcą mieszkać razem skoro już niedługo mają spodziewać się ich maluszka. 

W życiu Chloe, również się zmieniło. Zaczęła spotykać się z Mike'iem. Cieszę się z ich szczęścia, ale moi przyjaciele są tak zajęci swoimi sprawami, że zaczynam się nudzić i czuć się aspołeczna. Wbiegłam po schodach i weszłam do mieszkania, otwierając najpierw drzwi kluczami. Rzuciłam je na białą komodę i zdjęłam swoje buty. W samych skarpetkach poszłam do salonu gdzie siedział Nialler z Lou. 

- Tommlinson! - powiedziałam z uśmiechem i rzuciłam się na przyjaciela. 

- White! - przyciągnął mnie do siebie mocniej. - Stara klapo jak ja Cię dawno nie widziałem! 

- Kto tu niby jest stary. - wystawiłam język. 

- Yh, młoda nie musisz mi na każdym kroku przypominać mojego wieku. - westchnął teatralnie. 

Charm 2 ☆ | H. S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz