rozdział7

104 9 3
                                    

Cher POV's

- Hej dzięki Lydia, że zostawicie nas same. Nie potrzebujemy waszego wsparcia ani trochę.- wrzeszczałam na moją siostrę przez telefon. Co ona sobie myśli? Dzisiaj jest mecz, a ona jest cheerlederką. 

- Sorrki, ale jestem już tak blisko zdobycia kolejnego klucza do puli śmierci. Zapomniałabym szeryf Stilinski kazał ci przyjechać.

- A lekcje?- spytałam marszcząc jedną brew.

- Dominic zadzwnił i powiedział, że jest bardzo poważna sprawa rodzinna i masz do nich szybko pojechać.

- Na policję?

- Nie. On wie, że masz mi pomóc wybrać sukienkę na bal u Mikaelsona. - no tak moja siostra i jej kłamstwa.

- Okej, aby pójdę do babki od matmy się wstawić, bo raczej ona mnie nie znajdzie.

- To gdzie ty jesteś?- spytała moja siotra.

- W szafce. Nie komentuj proszę.

- Okej. Przyjdź szybko. D zoba.....- Lyds nie zdążyła dokończyć, ponieważ rozłączyłam się. Po chwili szarpania się z drzwiczkami udało mi się uwolnić i szybkim krokiem pójsć do matematyczki.

20 MINUT PÓŹNIEJ:

- O hej Cher, dobrze że cię widzę. Szeryf chce z tobą romawiać.- przywitał mnie uśmiechnięty Parrish.

- Cześć. Wiem, Lydia mnie pionformowała. Miłego dnia.- odpowiedziałam szeroko uśmiechając się i poszłam do gabinetu ojca Stilesa.

- Witaj Cheryl.- powiedział poważnym tonem.

- Dzień dobry. O co chodzi?- spytałam wystraszona.

- Mogłabyś dostarczyć mi informację na temat Dobroczyńcy?

- Pewnie, ale jak mam to zrobić?

- Urządź seans, czy tam spiystyke. Wiesz co zrób swoje hokus-pokus i miej wizję. Zazwyczaj działa, tak?

- No tak, ale potrzebuję wtedy krew i....

- Proszę cię zrób to.

- Dobrze. 

BRIAN's Pov:

Właśnie wchodziłem na komisariat w Beacon Hills. Jakim cuden to miasto ma taką dużą przestępczość, skoro mają policję. No tak już wiem czemu. Jakiś policjant flirtował z długonogim rudzielcem. Zaraz to nie był jakiś tam rudzielec, tylko Cher, kuzynka Torreto. Musiałem szybko przejść korytarzem lub  wymyslić jakiś kłamstwo.

- Brian?- za sobą usłyszałem melodyjny głos Cheryl.

- Cześć. Co tam?- uśmiechnąłem się najsłodziej jak umiałem.

- Co ty tu robisz?

- Yhm ktoś spowodował wypadek, w którym ucierpiało  moje auto. Polecisz mi jakiegoś policjanta, który poprowadziłby tę sprawę?- miałem nadzieję, że uwierzyła.

- Ahm.- ruda zamyśliła sie trochę, a ja przygryzłem wargę. - Idź do szeryfa lub Parisha. Są najlepsi.- dziewczyna uśmiechnęłą się słodko i pożegnała się, po czym odeszła w strone drzwi.

- Brian O' Conner zgłoś się do szeryfa.- powiedział jakiś policjant.

- Jasne. Już idę.- powiedziałem oschle. Może mnie zaprowadzisz? Jestem tu pierwszy raz.

- Już się robi.- powiedział uśmiechając się. Po chwili byłem pod drzwiami szeryfa.

Stilinski. Gdzieś uż słyszałem to nazwisko. Tylko nie wiem gdzie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 18, 2014 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dziedzictwo krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz