Cher POV's
- Hej dzięki Lydia, że zostawicie nas same. Nie potrzebujemy waszego wsparcia ani trochę.- wrzeszczałam na moją siostrę przez telefon. Co ona sobie myśli? Dzisiaj jest mecz, a ona jest cheerlederką.
- Sorrki, ale jestem już tak blisko zdobycia kolejnego klucza do puli śmierci. Zapomniałabym szeryf Stilinski kazał ci przyjechać.
- A lekcje?- spytałam marszcząc jedną brew.
- Dominic zadzwnił i powiedział, że jest bardzo poważna sprawa rodzinna i masz do nich szybko pojechać.
- Na policję?
- Nie. On wie, że masz mi pomóc wybrać sukienkę na bal u Mikaelsona. - no tak moja siostra i jej kłamstwa.
- Okej, aby pójdę do babki od matmy się wstawić, bo raczej ona mnie nie znajdzie.
- To gdzie ty jesteś?- spytała moja siotra.
- W szafce. Nie komentuj proszę.
- Okej. Przyjdź szybko. D zoba.....- Lyds nie zdążyła dokończyć, ponieważ rozłączyłam się. Po chwili szarpania się z drzwiczkami udało mi się uwolnić i szybkim krokiem pójsć do matematyczki.
20 MINUT PÓŹNIEJ:
- O hej Cher, dobrze że cię widzę. Szeryf chce z tobą romawiać.- przywitał mnie uśmiechnięty Parrish.
- Cześć. Wiem, Lydia mnie pionformowała. Miłego dnia.- odpowiedziałam szeroko uśmiechając się i poszłam do gabinetu ojca Stilesa.
- Witaj Cheryl.- powiedział poważnym tonem.
- Dzień dobry. O co chodzi?- spytałam wystraszona.
- Mogłabyś dostarczyć mi informację na temat Dobroczyńcy?
- Pewnie, ale jak mam to zrobić?
- Urządź seans, czy tam spiystyke. Wiesz co zrób swoje hokus-pokus i miej wizję. Zazwyczaj działa, tak?
- No tak, ale potrzebuję wtedy krew i....
- Proszę cię zrób to.
- Dobrze.
BRIAN's Pov:
Właśnie wchodziłem na komisariat w Beacon Hills. Jakim cuden to miasto ma taką dużą przestępczość, skoro mają policję. No tak już wiem czemu. Jakiś policjant flirtował z długonogim rudzielcem. Zaraz to nie był jakiś tam rudzielec, tylko Cher, kuzynka Torreto. Musiałem szybko przejść korytarzem lub wymyslić jakiś kłamstwo.
- Brian?- za sobą usłyszałem melodyjny głos Cheryl.
- Cześć. Co tam?- uśmiechnąłem się najsłodziej jak umiałem.
- Co ty tu robisz?
- Yhm ktoś spowodował wypadek, w którym ucierpiało moje auto. Polecisz mi jakiegoś policjanta, który poprowadziłby tę sprawę?- miałem nadzieję, że uwierzyła.
- Ahm.- ruda zamyśliła sie trochę, a ja przygryzłem wargę. - Idź do szeryfa lub Parisha. Są najlepsi.- dziewczyna uśmiechnęłą się słodko i pożegnała się, po czym odeszła w strone drzwi.
- Brian O' Conner zgłoś się do szeryfa.- powiedział jakiś policjant.
- Jasne. Już idę.- powiedziałem oschle. Może mnie zaprowadzisz? Jestem tu pierwszy raz.
- Już się robi.- powiedział uśmiechając się. Po chwili byłem pod drzwiami szeryfa.
Stilinski. Gdzieś uż słyszałem to nazwisko. Tylko nie wiem gdzie.