Prolog

129 4 0
                                    

Był chłodny piątkowy wieczór, słońce niedawno zaszło za zasięg horyzontu. Siedziałam na ławce zbudowanej z belki, która znajdowała się pomiędzy dwoma drzewami o białej korze. Spojrzałam ku czystemu niebu, o barwie kobaltu. Powoli w atmosferze pojawiały się małe białe plamki, układające się w przypisane im konstelacje. Zerwał się silny wiatr rozrzucając parę listków roślin po powietrzu wraz z moimi czarno-fioletowymi włosami. Wstałam z drewna schylając się po wiklinowy koszyk, w którym znajdowały się owoce z pola, obok którego zaczęłam iść. Teraz moim celem jest bezpiecznie wrócić do domu. Podążałam wydeptaną ścieżką do kolorowych bazarów Purrekos. Wiatr co jakiś czas zrywał się, aby zarzucić na prawą stronę moim ciałem. Gdyby było możliwe zatrzymywanie czasu, wyglądałabym jak na pewnym obrazie. Niestety nie znam jego nazwy, nawet nie potrafię sobie przypomnieć jakich był barw. Na pewno nie było tam zwykłej fiołkowej sukienki przed kolana, jaką miałam ja. Pomiędzy szumami przedzierającymi powietrze wydawało mi się słyszeć ciche, pośpieszne kroki. Ścisnęłam bardziej rączkę koszyka. Idąc dalej drogą człapanie stawało się głośniejsze. Zanim zdążyłam zareagować zostałam pociągnięta do tyłu, a moje usta zostały zakryte mokrym materiałem. Szarpałam się na wszystkie strony. Tracąc tlen zaczerpnęłam nosem powietrza, a do moich nozdrzy dotarł ostry zapach ostegonu. Zaczęłam się szamotać jeszcze bardziej z oprawcą siłami, jakie pozostały mi przed straceniem przytomności. Ostatnie co usłyszałam przez barierę ciemności był upadek koszyka i zduszony krzyk wołający „Ashley!". Mój umysł oblała fala czystej nadziei, że zaraz zostanę uratowana.

- Ash! – poderwałam się z klozetki otwierając szeroko oczy.

Czemu wykrzyczałam te trzy litery? To co przed chwilą widziałam było snem, czy wspomnieniem? Zaraz, gdzie ja jestem? Zagubionym spojrzeniem przeczesywałam teren. Pomieszczenie było skąpane w jasnych barwach. Podłoga oraz ściany były białe, natomiast jedna kolumna miała niebieską poświatę od wody, która przepływała po lewej stronie pokoju. Nad nią znajdowały się zielone wstęgi przyczepione do beżowego sufitu, od którego rozchodziły się łuki, przepasane czerwonymi firanami. Za mną była ciekawie oszklona ściana dająca widok na piękne drzewo. Obok błękitnego posłania (na którym się znajdowałam) stał kwadratowy stolik z jakimiś fiolkami. Pewnie były zabrane z kolejnego pokoju, który przypominał bardziej sklep alchemiczny Purrekos. Gdy tak skanowałam wzrokiem pomieszczenie, nie zauważyłam, że pojawiła się w nim elfka o szarawej skórze, błękitnych włosach i oczach. Barwy jej ubioru przypominały tą przychodnie. Posłała mi ciepły uśmiech biorąc jakieś narzędzie do ręki.

- Uff... już myślałam, że coś ci się stało. Pozwól bym cię osłuchała, zmierzyła tętno... - przestała wymieniać, gdy napotkała moje nieufne spojrzenie. – Wybacz. Powinnam się najpierw przedstawić. Ewelein, jestem główną pielęgniarką w Straży El. Zbadam twój stan i podam ci odpowiednią medycynę. Pozwolisz? – cały czas uśmiechała się, bym nabrała do niej zaufania. Nie powiem, zadziałało.

- T-tak, to twoja robota, nie powinnam ci jej utrudniać. – uważnie i dokładnie badała mój stan. Jej mina z uśmiechu zmieniła się w rozczarowanie. – C-coś nie tak? – zapytałam przestraszonym głosem.

- Nie! Wszystko dobrze, poza tym, że masz niedobór magnezu. Przecież powinien być w normie...- pobiegła do pomieszczenia z fiolkami wybierając jedną, kanciastą z srebrnym płynem. – Masz, wypij. Zostaniesz tutaj parę dni, abyś w pełni wróciła do formy. Pójdę porozmawiać z Karuto, by coś tobie przygotował do jedzenia. A i przyprowadzę kogoś by z tobą posiedział. – zabrała ode mnie puste szkło i odłożyła na stoliczek. – Masz na coś uczulenie? – pokiwałam przecząco głową. Błękitnowłosa skierowała się do dziwnie różowych drzwi. Tak szczerze to nie mam pojęcia czy nie mam alergii.

- Ley. – odwróciła się do mnie z wymalowanym zapytaniem na twarzy. – Nazywam się Ashley. – uśmiechnęła się  i opuściła pomieszczenie.

xXxXx

ostegon - filmowy chloroform, który zwala (w filmach) ludzi z nóg na kilka godzin. Postanowiłam wymyślić coś co przez usypiało fairy.

Nigdy więcej / EldaryaWhere stories live. Discover now