Rozdział 2: Dzień 1

2K 180 129
                                    

Dzień 1 - 2 godzina napadu (czwartek, 20, 14:00)

19-letni chłopak, ma zawał serca przez niebieskie oczy złodzieja.

Louis (Harry ma 99% pewności, że tak ma na imię) przymyka oczy i opuszcza broń w chwili słabości.  Gdyby Harry był teraz w filmie szpiegowskim i miałby wystarczająco dużo odwagi, zabrałby mu broń i ocalił wszystkich.

Ale to nie jest film szpiegowskim, a Harry nie jest złym człowiekiem, dlatego nawet nie zadaje sobie trudu, by odebrać mu broń. Może później. Albo nigdy.

- Ruszaj się - warczy Louis i unosi broń z powrotem, wskazując kierunek, do którego zmierzają.

Harry nie protestuje. Głównie dlatego, że broń skierowana jest na niego (poza tym lubi ten głęboki głos, którego teraz używa Louis, w przeciwieństwie do tego lekko piskliwego - nie chodzi o to, że jego głos jest brzydki i - okej, sytuacja wymyka się spod kontroli, facet jest złodziejem, na miłość Boską).

Sytuacja na dole nie zmieniła się; dwie dziewczyny (Oxygen, czyli dziwne zauroczenie Nialla oraz Silver, która mogłaby być modelką, ale wybrała bardziej niebezpieczny zawód) zapisują nazwiska i zbierają prywatne informacje, m.in. zaburzenia zdrowia, problemy z psychiką, niepełnosprawności oraz alergie. Teraz wszyscy mają na sobie czerwone kombinezony, co jest sprytne, więc Harry nie ma wątpliwości, że wszystko zostało skrupulatnie zaplanowane.

- Harry Styles, masz jakieś alergie lub problemy ze zdrowiem? - pyta Oxygen po tym, jak Harry usiadł na swoim poprzednim miejscu. Potrząsa głową. Dlaczego znają jego imię? Naprawdę zapamiętali je, gdy zapisywali imiona, zabierając im telefony? Postanowił, że nie będzie o to pytał.

- Dobra, więc mamy dwoje wegetarianów i jednego cukrzyka - Silver informuje Louisa, który kiwa głową i zabiera listy. - Poza tym, ta jest w szóstym miesiącu ciąży.

Louis spogląda na miejsce, które wskazuje. - Staraj się nie celować do niej z broni, okej? Jest już wystarczająco zestresowana.

- Gdzie będziemy spać? Co będziemy jeść? Nie możecie po prostu nas wypuścić? - pyta jeden z mężczyzn, a Mercury odwraca się, by na niego spojrzeć, zanim zaczyna iść w jego kierunku.

Głupi głupi głupi, myśli Harry, potrząsając głową. Ostatnie czego potrzebują, to prowokowanie ludzi, trzymających broń.

- Wstań - mówi Mercury mężczyźnie, a on robi to, co mu kazano, widać, że już sra w gacie. - Masz coś do powiedzenia?

- N...nie, po prostu...

- Chcesz się stąd wydostać? Proszę bardzo - kontynuuje Mercury, celując bronią w jego głowę. - Zabierz mi pistolet. No dalej.

Harry przegryza wargę. Nienawidzi tego faceta. Nienawidzi ich wszystkich. Czemu ludzie to robią?

Nigdy tak naprawdę nie mógł zrozumieć, dlaczego na świecie istnieje zło.

- Mercury, daj spokój - mówi do niego Louis, kładąc rękę na jego ramieniu. - Przestań nękać zakładników.

Więc Louis próbuje zjednać sobie wszystkich, przekonując ich, że nie jest złym człowiekiem. Całkiem dobra strategia, myśli Harry.

- Przyniosę im trochę wody - mówi Silver, a potem wbiega do góry po schodach.

- Czy ktoś musi iść do łazienki? - pyta Oxygen, a dwie dziewczyny podnoszą ręce, więc prosi je, by wstały i szły przed nią w kierunku łazienki na pierwszym piętrze.

- Harry - słyszy Simona szepczącego z tyłu, więc Harry odwraca lekko głowę, by pokazać mu, że słucha.

- Mam telefon w biurze. W szufladzie - szepcze Simon, a Harry spogląda na Louisa i Mercury'ego, którzy dalej się sprzeczają.

Light It Up (On The Run) | tłumaczenie PLWhere stories live. Discover now