[2] Czułam jego oddech na swoim karku

571 69 14
                                    

Widząc dzieci w tragicznym stanie, niektórzy ludzie się zatrzymywali i pytali, czy wszystko w porządku. Inni dzwonili po pogotowie i tak naprawdę nie potrafili określić, co się mogło w szkole stać. Jeden facet stwierdził, że to chyba przyczyna tlenku węgla, który mógł nas otruć. Nie wiedziałam jak można było być takim idiotą. Tlenek węgla to przecież cichy zabójca. Gdyby się ulatniał, już dawno leżelibyśmy w szkole martwi.

Jakaś starsza pani zapytała leżącej obok mnie dziewczyny, gdzie są nauczyciele. Ta tylko zareagowała na to wybuchem płaczu, zakrywając podrapaną twarz.

Wychowawcy? Wychowawców już nie było. Dla mnie przestała istnieć taka praca, jak pedagog. Już nigdy więcej nie chciałam wracać do szkoły. Nawet nie mogłam spojrzeć na budynek liceum, bo bałam się, że z niego zaraz wyskoczą przerażające monstra, które dotychczas widziałam tylko w filmach.

Choć do tej pory cały czas myślałam o epidemii, to teraz w głowie miałam... Pustkę. Cholerną pustkę. Czułam się tak, jakby pozbawiono mnie wszystkich uczuć. Już nawet nie mogłam płakać, bo chyba skończyły mi się łzy. Chciałam do domu. Chciałam przytulić swoją mamę i wykrzyczeć ojcu w twarz, że to, o czym pisali w gazecie, to wcale nie były żarty. Odkaszlnęłam zalegającą w gardle ślinę, wypluwając resztki na ziemię. Poczułam, że śniadanie podchodzi mi do gardła. To było dla mnie zbyt dużo. Nigdy nie byłam silna psychicznie i choć czasem udawałam twardziela, to jak przychodziło co do czego, podkulałam ogon.

Po dłuższej chwili wszyscy mogli usłyszeć charakterystyczny odgłos syreny karetki pogotowia. Alarm odbijał mi się od ścianek czaszki, niemalże przerywając błony bębenkowe. Podniosłam głowę z chodnika i zatrzymałam błyszczące oczy na znajomym samochodzie, który właśnie wjechał na chodnik. Ratownicy medyczni wyskoczyli ze swojego pojazdu i ruszyli biegiem w naszą stronę, zajmując się pierwszymi dzieciakami, które leżały nieprzytomne na ziemi.

-Powiesz mi co się stało?- Poczułam, że ktoś kładzie mi rękę na plecach. Zerknęłam na jednolity uniform, kątem oka zauważając plakietkę z imieniem i nazwiskiem dorosłej kobiety z opieki medycznej.

Pokręciłam z niedowierzaniem głową, nie potrafiąc z siebie nic wykrztusić. Choć próbowałam jej wszystko wytłumaczyć, słowa stanęły mi w gardle i nie chciały wyjść na zewnątrz. Lekarka jedynie poklepała mnie pokrzepiająco po ramieniu i schyliła się bardziej, żeby utrzymać ze mną kontakt wzrokowy.

-Poszkodowanych jest więcej, Christine. Trzeba wezwać wsparcie.- Odezwał się jej towarzysz.

-W środku szkoły...- Mruknęłam w końcu, przełykając boleśnie ślinę i spoglądając na jej jasne oczy.

-W szkole ktoś został?- Zapytała mnie ratowniczka medyczna, marszcząc brwi.

Pokiwałam głową w odpowiedzi, próbując się podnieść. Kobieta mi pomogła, a następnie machnęła na swojego partnera, który pobiegł za nią z apteczką za bramę terenu szkoły.

Choć pomoc już przyjechała, to ja nadal nie czułam się bezpieczna. Złapałam swe ramiona, przyciskając ręce do klatki piersiowej jak najmocniej i próbowałam powstrzymać dreszcze, przeszywające całe ciało. Usiadłam na chodniku, odgarniając mokre loki z twarzy. Lustrowałam każdą sylwetkę z osobna, oceniając jej stan. Większość dzieci była równie mocno wystraszona, co ja- to wszystko. Tylko niektóre osoby mogły pochwalić się większymi lub mniejszymi zadrapaniami.

W tłumie nigdzie nie mogłam znaleźć ani Carmen, ani Petera z Chrisem, Lucy czy jakiejkolwiek osoby z mojej klasy. Byłam pośród innych, nieprzytomnych jednostek, wgapiając się bezsensownie w chodnik, usłany ciałami. Nie potrafiłam racjonalnie myśleć. Nawet nie podchodziłam do młodszych uczniów, aby im pomóc. Po prostu wpatrywałam się w ich wykrzywione bólem twarze. Wokół całego tego zamieszania zaczęli zbierać się kolejni ciekawscy ludzie, spoglądający na nas z wyraźnym zadziwieniem. Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Szepty zaintrygowanych gapiów docierały do moich uszu i zalegały w tyle czaszki, tworząc nieprzyjemny szelest, połączony z rykiem przerażonych dzieciaków.

Survive - The Vamps FFWhere stories live. Discover now