Rozdział 1.

654 33 5
                                    

Data :  30.01.2013 r.

Miejsce : Idaho Falls, ID

 Oparłam głowę o szybę, przyglądając się widokom. Dookoła otaczała nas gęsta, zdrowa roślinność. Gdzieniegdzie stał niewielki dom, zazwyczaj drewniany i wpasowany idealnie w otoczenie. Gdzieś dalej rozciągały się góry, których wierzchołki pokryte były śniegiem. Wszystko tutaj było tak inne w porównaniu z opływającą w złoto i luksusy dzielnicą Beverly Hills. Może wydawać się dziwne, czemu bogata rodzina wiodąca rozpustne życie w Kalifornii nagle przeprowadza się do małego miasteczka. Powodów było kilka, ale najważniejszym była choroba ciotki Margo, której mama była jedyną żyjącą krewną. Staruszkę miała osteoporozę, a do tego demencje.  Wciąż zapominała gdzie odłożyła przed chwilą używane przedmioty, nie mogła poradzić sobie z najprostszymi czynnościami, jak choćby wstawienie wody na herbatę.

Kolejnym, równie istotnym powodem było podobno złe towarzystwo Georga, z którym zaczął zadawać się w przedostatniej klasie szkoły średniej. Normalni rodzice pewnie przepisaliby swoje dziecko do innej szkoły, a nie wyprowadzali się do innego miasta, ale to nie pasowała do propagandującej zdrowy tryb życia dietetyczki i przejętego życiem swoich dzieci psychologa. Oni zawsze musieli mieć pewność, że to co robią przyniesie zamierzone efekty.

Mi natomiast zdawało się, że zostałam absolutnie pominięta na liście przyczyn, przez której się tutaj znaleźliśmy. Luca i Irina powiedzieli, że ostatni rok szkoły mogę spędzić bez starych znajomych, z którymi no i tak lada chwila miałabym się rozstać na rzecz studiów w Stanford. Trochę trudno było mi się rozstać z ludźmi, których znałam od pięciu albo więcej lat, ale w ostateczności stwierdziłam, że dam sobie jakoś radę. Może odwiedzę ich w przerwie zimowej albo wiosennej.

Nad sprawami pieniężnymi rodzice także nie zastanawiali się długo. Tata od razu uznał, że na pewno w Idaho jest mnóstwo ludzi, którzy potrzebują pomocy sławnego psychologa, zaś mama postanowiła się w tym roku skupić na pisaniu swojej najnowszej książki ‘W zdrowym otoczeniu, zdrowa rodzina’. Miał to być jej debiut pisarski, niosący sławę równą tą, którą zyskał prowadzony przez Irinę program fitness puszczany w telewizji, a potem masowo sprzedawany na DVD. W Beverly Hills ludzie oszaleli na punkcie doskonałych ćwiczeń, zapewniających zdrowe i jędrne ciało w każdym wieku. Mnie to wszystko wręcz bawiło. Mimo wszystko nie odzywałam się, wiedząc, że sprawia im to ogromną radość.

Przeciągnęłam się, rozprostowując nogi i zarzucając je na kolana brata. Fuknął coś pod nosem, ale ich nie strącił i z powrotem położył głowę na poduszce, opartej o drzwi. George próbował przespać całą drogę, tym samym ukazując swoje niezadowolenie przeprowadzką. Zostawienie kumpli i przyjechanie tutaj nie było jego marzeniem. Wręcz zamieniło się w mały koszmar. Zerknęłam na zegarek znajdujący się na desce rozdzielczej i ze zdziwieniem stwierdziłam, że jest już kilka minut po piątej nad ranem. Byliśmy w drodze już od niespełna trzynastu godzin.

To by wyjaśniało moje zmęczenie – mimo nocnej drzemki – i nieznośny skurcz w lewej nodze. I również niebo zabarwione na różowo przez wschodzące słońce. Coraz lepiej były widoczne pomarańczowe, czerwone i brązowe liście drzew, które co chwilę niespokojnie poruszał wiatr. Przeszedł mnie nagły dreszcz na samą myśl, jak zimny musi być ten jesienny wiatr, w porównaniu do temperatury w samochodzie.

Podniosłam się do pozycji siedzącej, gdy auto nagle się zatrzymało. Wyjrzałam przez szybę, z uznaniem stwierdzając, że jesteśmy na miejscu. Po naszej lewej stronie stał sporych rozmiarów, drewniany dom, do którego prowadziła kamienna ścieżka, wyznaczająca drogę w gęstej, zielonej trawie.

- Jesteśmy na miejscu. Wstawaj, George. – Irina odwróciła się przez ramię, odgarniając z twarzy pasmo kasztanowych włosów, które wypsnęło się z koczka.

SpookyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz