3. Jak wymyślić zaklęcie

7.6K 650 385
                                    

– Mam dla ciebie jedno słowo, Margo. Ross.

Kiedy już zjadłyśmy obiad i ciotka Lauren pożegnała się, spiesząc na spotkanie z pozostałymi ciotkami, zostałyśmy same i mogłyśmy wreszcie otworzyć wino. Na stoliku do kawy w salonie postawiłam miseczkę z chipsami i drugą z orzeszkami, a potem przygotowałam także szkło, czyli moje największe, najczęściej używane kieliszki. Kiedy usłyszałam słowa Charlie, westchnęłam z rezygnacją. Serio, czy była osoba, która nie zamierzała mnie o to zapytać? To było aż tak oczywiste?

– Widziałam się wcześniej z Eleanor w sklepie – dodała, wzruszając ramionami na moje pytające spojrzenie. Potem otworzyła wino i nalała nam szczodrze do kieliszków. – Wspominała coś o twojej wizycie w jego gabinecie dzisiaj do południa. Dlaczego nic nie wiedziałam, że rozstał się z tą okropną Daną?

Dla Charlie nie tylko „przyjaciel mojego przyjaciela jest moim przyjacielem", ale też „wróg mojego przyjaciela jest moim wrogiem" było jak najbardziej prawdziwe. Nie, żebym uważała byłą dziewczynę Rossa za swojego wroga, ale mimo wszystko jej nie lubiłam. Była irytująca, pyskata i wiecznie niezadowolona, a poza tym... no właśnie, była dziewczyną Rossa.

Odruchowo spojrzałam na porzuconą na blacie w kuchni komórkę. Nadal cisza, nikt nawet nie próbował do mnie zadzwonić. No jasne, minęło dopiero kilka godzin, ale serio, jak długo zamierzał czekać? Przecież sam zaproponował, że to zrobi, gdyby nie chciał, po co prosiłby o mój numer?! Chyba byłam trochę niecierpliwa.

Wzięłam duży łyk wina i rozejrzałam się po pokoju, jakby próbując w nim znaleźć odpowiedź na pytanie Charlie. Niestety, nie znalazłam jej ani na mojej niebieskiej sofie, ani na pasujących do niej wygodnych fotelach, ani w stojącym pod ścianą wysokim regale pełnym książek. Za to kiedy mój wzrok padł na kominek w kącie pokoju, przypomniałam sobie, że przecież miałam w nim napalić; nawet zgromadziłam w środku drewno.

Zanim zdążyłam zrobić w jego kierunku choćby jeden ruch, poczułam nagle dziwne, ciepłe mrowienie w rękach; w następnej chwili błysnęło i w kominku zapłonął ogień. Charlie drgnęła gwałtownie na kanapie obok mnie i zakrztusiła się winem.

– Rany, Margo, nie rób tak nigdy więcej! – krzyknęła, kiedy już przestała kaszleć. – Chcesz mnie zabić? Jeśli nie chciałaś odpowiadać, wystarczyło normalnie powiedzieć i zmienić temat!

Spojrzałam na swoje ręce, ale mrowienie w nich zdążyło w międzyczasie zniknąć. Cholera. Ogień w kominku trzasnął raz i drugi, drwiąc ze mnie. W porządku, to powoli przestawało być zabawne. Nie zrobiłam przecież absolutnie nic, żeby ogień się zapalił. Charlie mogła myśleć, że działałam celowo, żeby ją rozproszyć, ale ja zdawałam sobie sprawę, że w ten sposób zaklęć nie rzucały nawet moje ciotki. Jasne, były w nich świetne, ale zawsze musiały coś wymruczeć albo chociaż odpowiednio machnąć ręką. Cokolwiek, nie byłam nawet pewna, bo nigdy bliżej się tym nie interesowałam. Jednego jednak byłam pewna – nie dało się tak po prostu rzucić zaklęcia, tylko o nim myśląc.

To musi być kwestia nieużywania magii, przemknęło mi przez głowę. Coś związanego z tymi problemami, o których wspominała ciotka Ava. I na pewno mogłam nad tym zapanować, musiałam tylko bardziej się pilnować.

Zacisnęłam ręce w pięści i odwróciłam się do Charlie z przepraszającym uśmiechem.

– Wybacz, po prostu nie chciało mi się wstawać – skłamałam. Rany, byłam najgorszą McKenzie na świecie. Wspominałam, że w mojej rodzinie nie było sekretów? Proszę bardzo, oto ja pierwsza ukrywałam coś przed ciotkami. Pocieszałam się jednak myślą, że to na pewno nie było nic poważnego. Na pewno. – Nie mam nic przeciwko rozmowie o Rossie. Zwłaszcza że większość już na pewno przekazała ci Eleanor.

Do zakochania jeden urok | ZOSTANIE WYDANEWhere stories live. Discover now