2. Współlokatorki

23.5K 1.7K 158
                                    

Idąc przez kampus i słuchając przykrótkich, ale ważnych opisów poszczególnych miejsc, robiłam sobie sama test z wiedzy na ich temat.

Na przesłuchaniach do stypendium też zostaliśmy oprowadzeni po akademii i całkiem sporo już wiedziałam na jej temat. Niby było to dwa lata wcześniej, ale, no właśnie, ja nie zapominam.

Niektórzy nazwaliby pewnie moją pamięć fotograficzną, ale ja nigdy nie lubiłam tego określenia, bo wydawało mi się nieco przesadzone, więc tłumaczyłam, że po prostu moja pamięć jest bardzo dobra i to z reguły wystarczało. Oczywiście nie żeby aż tyle osób się mną interesowało, aby o to pytać. Za to co było istotne, naprawdę pamiętałam praktycznie wszystko. To znaczy przynajmniej od momentu pójścia do podstawówki. Wszystkiego, co działo się wcześniej, nie pamiętałam w ogóle, ale tak jak nikt nigdy nie badał mojej pamięci – chwała losowi – tak nikt też nie wnikał w jej braki, a ja nie uważałam ich za istotne. I tak dostatecznym ułatwieniem był dla mnie fakt, że wystarczyło mi kilka zerknięć na książkę z historii, żeby mieć najwyższą średnią w szkole.

Rozkład budynków w Dirvenly High więc tak naprawdę tylko sobie odświeżyłam. 

Najważniejszą część kampusu zajmował budynek szkolny, który przykuwał najwięcej uwagi. Obok placu przed nim znajdowały się połączone ze sobą stołówka i biblioteka. Sam gmach szkolny łączył się tylną ścianą z podłużnym akademikiem. Wszystkie budynki były wykonane z tego samego materiału, a stylem wyróżniał się jedynie gmach treningowy, ciągnący się od akademików jak trzecia ściana niedokończonego kwadratu. Właściwie różnił się tylko tym, że jego dach był płaski, ale dodawało to wystarczojąco nowoczesności, żeby się wyróżniał na tle reszty.

Alice przeszła się ze mną po gmachu szkolnym, pokazała mi aulę i toalety, bo rozkładu sal na ten rok sama nie była jeszcze pewna. Budynek swoją wielkością zwracał uwagę na zewnątrz, a w środku zaskakiwał przytulną przestronnością. Korytarze były szerokie z szarą, kamienną posadzką, ale jej chłodowi ujmowały wyłożone ciepłymi panelami ściany, wielkie kwiaty w jeszcze większych doniczkach i czerwone woale wieńczące tablice ze zdjęciami absolwentów oraz ludzi z wybitnymi osiągnięciami. Co prawda razem z gablotami pełnymi pucharów, złotymi akcentami na poręczy schodów i szklanym żyrandolem przy głównym wejściu to wszystko mogło przytłaczać przepychem, ale dla odmiany nie czułam się tam jak w więzieniu.

Biblioteka była na razie zamknięta, ale z Alice zwiedziłyśmy jeszcze stołówkę z rozstawionym już szwedzkim stołem, oraz deficytem chętnych na niego. Ja też tylko zerknęłam w kierunku ciemnego pieczywa i sałatek.

Dopiero po dojściu do akademiku dało się słyszeć stłumione głosy docierające do nas z otwartych okien sal treningowych. Nie powinno mnie to zresztą dziwić. Było naprawdę wcześnie, a z tego, co zdążyłam się dowiedzieć, bardzo dużo osób miało przyjechać dopiero tego dnia po południu i wieczorem. Nikt nie chciał przebywać w miejscu odciętym od reszty świata dłużej niż to konieczne i to spostrzeżenie nie brzmiało zbyt optymistycznie w mojej głowie.

Od strony wewnętrznego dziedzińca, wzdłuż ścian budynków wybudowane zostały zadaszenia podtrzymywane kolumnami. Pod nimi w rzędach pod ścianami stały szafki, co uznałam za niesamowicie imbecylny pomysł. Cóż, może innym to odpowiadało, ale ja nie miałam zamiaru w zimne dni chodzić specjalnie do szafki na dwór. Chociaż, w gruncie rzeczy i tak będę musiała wyjść z budynku, aby dostać się na lekcje.

– Naprawdę kretyn projektował rozmieszczenie tych budynków – burknęłam, kiedy szłyśmy wzdłuż szafek. W dalszej części dziedzińca po naszej lewej stronie mogłam zobaczyć rozsypane w nierównych odstępach stoliki piknikowe, na stałe przytwierdzone do ziemi. Niektóre z nich były zajęte przez uczniów. Wszyscy w tych samych barwach, ale w minimalnie innych strojach. Więcej niż jedna wariacja szkolnego mundurka, popierałam całym sercem.

Stypendium pentagramu [Już w księgarniach!]Where stories live. Discover now