1. Dirvenly

37.5K 2K 703
                                    

Ze mną i z Caroline od zawsze bywało różnie. Nie pod kątem zdrowia na szczęście, ale kontaktów. Była między nami różnica zaledwie roku, jeśli chodzi o wiek, ale wszystko inne bardzo wyraźnie nas dzieliło.

Ona była przyjaciółką połowy osób w szkole, podczas gdy ja stanowiłam najlepszy przykład tego jak skutecznie odseparować się od niemal wszystkich ludzi z otoczenia. Ona była śliczna, odkąd się urodziła i pieczołowicie dbała o swoje atuty, a ja... Cóż, może też miałam jakieś mocne walory, ale nikt nigdy ich ze mnie nie wyciągnął, o podkreślaniu jakiegokolwiek z nich nie wspominając. Moją wizytówką była pozwalająca mi się chować czerń. Złotowłosa Caroline z kolei pokazywała się tak wyraźnie, jak tylko umiała. Wszyscy ją uwielbiali, miała świetne oceny – choć nie tak dobre jak ja, ale o tym zaraz – otaczali ją sami cudowni, przynajmniej jej zdaniem, ludzie, a przy tym nie brakowało dziedzin, w których mogłaby się popisać jakimiś umiejętnościami. Nieważne czy artystycznymi, czy związanymi ze sportem. Miała charyzmę i urodę, a to otwierało jej praktycznie wszystkie drzwi. Podsumowując: nastolatka, która wygrała życie.

A mimo tego, jak bardzo to wszystko było mi obce, byłyśmy ze sobą naprawdę blisko. Przekomarzałyśmy się na temat naszych odmiennych upodobań, ale to był nasz język. Oglądałyśmy po nocy filmy dla dorosłych, kiedy jeszcze nie powinnyśmy tego robić, chodziłyśmy nawzajem na swoje występy; jej teatralne, moje muzyczne, i razem przygotowywałyśmy ciasta na szkolne imprezy. Ona dlatego, że chciała się udzielać, ja z powodu braku punktów do zachowania, ale zawsze miałyśmy przy tym ubaw. Nawet naszego pierwszego, i jak dla mnie ostatniego, papierosa zapaliłyśmy na parapecie jej pokoju.

Ale to było w prywatnym życiu. W szkole pewnie większość osób za żadne skarby by nas ze sobą nie powiązała, gdyby Carol tak ostentacyjnie nie witała się ze mną, drąc się na pół korytarza i przyprawiając mnie tym o gorączkę z zażenowania. A w związku z, że tak to ujmę, pozycją Caroline w liceum wszystkich zaskoczyło, że w pewnym momencie zaczęła naciskać na pójście do prywatnej szkoły. I to właśnie ta szkoła zmieniła kolosalnie dużo w naszym życiu. Znaczy, jasne, tam też mogła osiągnąć towarzyski szczyt i tak dalej, być może z szansą na świetne świadectwo i łatwiejszy wstęp na wymarzone studia, ale sam pomysł na początku brzmiał po prostu absurdalnie. I sztucznie. Przynajmniej dla mnie, a to dlatego, że przecież potrafiłyśmy ze sobą gadać o wszystkim, a ja dowiedziałam się o jej planach przeraźliwie późno.

Z dnia na dzień Carol oświadczyła oficjalnie, że już zdecydowała, do jakiej szkoły chce iść po końcu aktualnego roku. Z tym już nie było sprzeciwu. Gdy ona się upierała, nigdy nie było nawet jednego argumentu, którego nie mogłaby zbić.

Chodziło oczywiście o Dirvenly High znajdujące się w niewielkim miasteczku położonym w stanie Oregon. Miejscu, gdzie uczyli się kiedyś nasi rodzice, choć świetnie trzymali to przez lata w tajemnicy, aż moja siostra nie zaczęła drążyć tematu. Dirvenly Hill było też mieściną, o której nigdzie nie można było znaleźć choćby wzmianki. I mam tu na myśli internet, ale to chyba mówi samo za siebie, bo coś, czego nie ma w internecie, praktycznie nie istnieje. Szkoła nie posiadała nawet strony internetowej, a miasteczko nie figurowało w żadnych spisach. Carol dowiedziała się o akademii, kiedy znalazła zdjęcia rodziców z lat szkolnych. Jak doszła do całej reszty, nadal pozostawało dla mnie tajemnicą. Może ze zdjęciami znalazła namiary, wtedy nawet nie przyszło mi do głowy o to pytać. 

A rodzice, nawet pomimo tego że byli absolwentami, na początku nie chcieli ani słowa słyszeć o takiej zmianie. Tłumaczyli to odległością i brakiem kontaktu, ale najbardziej – pewnie uznając to wtedy za argument ostateczny – wyciagali kwestię pieniędzy. W końcu wyjazd z Madison aż do Oregonu był kosztowny i niebezpieczny, a sama szkoła również nie należała do tanich. Tylko że... No, dyskutowali w końcu z Caroline i tak jak podejrzewałam, już w tamtym momencie miała gotowe rozwiązanie ich rozterek – stypendium. Być może rodzice nie sądzili, że naprawdę je dostanie, ale przystali na tę propozycję.

Stypendium pentagramu [Już w księgarniach!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz