Dzieciństwo

343 23 0
                                    

Nie byłam zwykłym dzieckiem. Po stracie rodziców stałam się bardzo aspołeczna i odtrącałam każdego, kto próbował mi pomóc. Zamieszkałam w domu dziecka, bo nikt z rodziny nie potrafił podołać mojemu wychowaniu. Nic w tym dziwnego, zwłaszcza, że w ramach buntu potrafiłam nie jeść i od śmierci mamy i taty do nikogo się nie odezwałam. Tamtej nocy pojawił się on, poczułam, że będzie potrafił mnie zmienić.

Przychodził za każdym razem, gdy płakałam. Uwielbiałam jego obecność, choć nie rozumiałam, skąd się pojawiał i dlaczego zawsze pukał przed wejściem do pokoju, który dzieliłam z dwiema starszymi ode mnie dziewczynkami. Gdy był przy mnie, czułam, że zapełnia się powstała po śmierci rodziców pustka w moim sercu. Lubiłam go, choć w zasadzie nie znałam. Widzieliśmy się wiele razy, ale tylko przy pierwszym spotkaniu się do mnie odezwał; a ja pragnęłam, żeby do mnie mówił. Jego głos był dla mnie najpiękniejszym dźwiękiem na świecie, a jego słowa niczym modlitwa, wydawały się nie brzmieć ludzkim głosem, jakby ich autorstwo należało do jakiegoś anioła.

Minął rok, odkąd zobaczyłam go po raz pierwszy. Ten dzień był dla mnie ważniejszy niż jakiekolwiek święto. Chciałam znów go zobaczyć, ale nie umiałam już płakać. Ostatni raz odwiedził mnie miesiąc temu, bo wtedy z moich oczu wylały się łzy. Zrozumiałam, że ani mama ani tata nie wrócą i nie miałam zamiaru już nad tym rozpaczać, ale pragnęłam go zobaczyć, spróbować z nim porozmawiać, wyżalić mu się z nadzieją, że wysłucha. Ale jedynym sposobem, aby go przywołać, był mój szczery płacz; ja jednak chciałam spróbować alternatywy i zakradłam się do stołówki w poszukiwaniu cebuli.

Na wejściu przywitała mnie uśmiechnięta pani kucharka, mieliśmy ich kilka, ale tylko ta nie wyglądała jak wiedźma i była dla nas życzliwa; resztę (nawet dzisiaj) mogłabym nazwać jędzami. Kiwnęłam kobiecie głową w geście powitania, po czym bez słowa zaczęłam przeszukiwać kuchnię. Do dziś pamiętam, jaka była brudna i jak w niej śmierdziało, więc od tamtego czasu zaczęłam inaczej patrzeć na stołówki i jadalnie w miejscach publicznych. Cebulę znalazłam w szafce pod zlewem, z blatu ukradłam nóż i poszłam schować się do pokoju. Prawie zawsze przebywałam w nim sama, bo dziewczyny, z którymi go dzieliłam, przeważnie były w szkole, a ja miałam nauczanie indywidualne, ponieważ nic nie mówiłam.

Nie szczędząc czasu, przysunęłam taboret pod okno, następnie stanęłam na nim, aby dodać sobie kilka centymetrów i używając parapetu jako deski do krojenia, zaczęłam siekać cebulę. Mimo moich łez, on się nie zjawiał. Zrezygnowana otworzyłam dziurawe okno z drewnianą ramą i wyrzuciłam przez nie resztki warzywa. Nie byłam mądrym dzieckiem, nie docierało do mnie, co zrobiłam nie tak; wtedy wymyśliłam z pozoru jeszcze głupszy pomysł.

Wzięłam ogromny nóż i rozcięłam sobie rękę od nadgarstka aż do łokcia. Dla młodej mnie był to ogromny ból, z którym nawet nie chciałam walczyć. Płakałam i ściskałam krwawiącą ranę. Wtedy usłyszałam pukanie do drzwi, zwątpiłam w to, że on przyszedł, przecież równie dobrze mogła odwiedzić mnie opiekunka z dyżuru, która usłyszała moje skamlenie.

Chłopak o złotych oczach szybkim krokiem wwędrował do pokoju i z zawodem na twarzy spojrzał na mnie. Był zdenerwowany, nie wiem po czym to poznałam, ale na pewno tak było. Podszedł do mnie i mocnym chwytem ściskał ranę na mojej chudej ręce. Jego dotyk sprawił mi jeszcze więcej cierpienia, jednak nie protestowałam; wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy.

Nagle wykończony przewrócił się na podłogę. Podniosłam go i przytuliłam. Spojrzał na mnie oczami pełnymi łez, powstałymi przez ból. Nigdy wcześniej nie płakał, dlatego byłam przerażona. Zdziwiło mnie to, co zobaczyłam na wcześniej rozciętej ręce. Nie było tam już krwi; po skaleczeniu nie został żaden ślad. Przytuliłam chłopaka i zaczęłam płakać nad jego krzywdą.

Złote Oczy Złote SerceWhere stories live. Discover now