23.

1.9K 98 20
                                    

Drugi dzień z rzędu jestem niewyspana, ale nie mogę na to nic poradzić. O ósmej mamy iść na stok dlatego półtorej godziny wcześniej musimy być na śniadaniu.

- Nie wiem jak wy, ale ja już jestem pełna energii - uśmiechnęła się Camila, która siedziała obok mnie i tryskała energią.

- No jakbym spał całą podróż na Liamie to też bym się wyspał - stwierdził Cade. - Poza tym z tego co widziałem w samolocie to Charlie przespała prawie cały lot na Blake'u i nie wygląda na rozbudzoną.

- Dajcie mi spokój - odparłam i wzięłam gryz kanapki.

- Hejka! - krzyknęła Lucy, na co się skrzywiłam. Skąd oni biorą tą energię. Obok niej stała niska, czarnowłosa dziewczyna, która wydawała się miła. - To Amber, siedziałam z nią w autokarze.

Wszyscy się z nią przywitaliśmy, a dziewczyny zajęły miejsce między Lukiem, a Blakiem. Z tego co zauważyłam nie była zbyt rozmowna i czasami tylko odpowiadała na jakieś pytania.

- Kochani macie niecałą godzinę żeby się zebrać. O ósmej zbiórka tutaj i wyruszamy na stok - zarządziła opiekunka, a wszyscy zaczęli wstawać od stołów. 

Udałam się do pokoju, w którym mieszkałam ja, Camila i Lucy. Miałyśmy domek między domkiem Blake'a, Liama i Cade'a, a domkiem Michaela i Luke'a. Wszystko miałam już przygotowane, dlatego stwierdziłam, że położę się jeszcze na tą godzinę. Jednak nie mogłam spać, ponieważ Camila ciągle czegoś szukała i krzyczała na wszystko co istnieje.

- Mówiłam ci żebyś się spakowała wcześniej - powiedziała Lucy, a blondynka pokazała jej środkowego. - Luke do mnie pisze, że mamy już przyjść bo wszyscy na nas czekają.

- No i prawidłowo, na królową się czeka - odparła i zapięła plecak. - Możemy iść.

Typowa Camila, nawet nie dziwi mnie jej zachowanie, w sumie spodziewałam się tego.

Wyszłyśmy z domku i udałyśmy się na stołówkę, gdzie faktycznie wszyscy już na nas czekali.

- Punktualnie jak zawsze - skomentowała nauczycielka.

- Przyzwyczajajcie się - odparła Camila, a wszyscy się zaśmiali. Całą grupą skierowaliśmy się w stronę stoku, na którego widok wcale się nie cieszyłam. 

- Czemu masz minę srającego kota? - nagle znikąd znalazł się przy mnie Blake.

- Bo cię zobaczyłam - mruknęłam, a on przewrócił oczami.

- Zazwyczaj na mój widok dziewczyny mają inną reakcję - na jego słowa parskam śmiechem, a on posyła mi oburzone spojrzenie. - No co? A tak serio?

- Nie umiem jeździć na nartach - wyznałam, a on zaczął się śmiać. - Po co ja ci to mówiłam?

- To po co pojechałaś na wycieczkę w góry? - zapytał.

- Bo nie chciałam zostać sama w szkole - odparłam, a on po raz kolejny wybuchł głośnym śmiechem.

- Nauczę cię jeździć - zaproponował, a ja wytrzeszczyłam oczy.

- Ty? Nigdy w życiu - zaprzeczyłam, ale on nie przejął się moimi słowami i pociągnął mnie w stronę stoku.

------

Kiedy przygotowana stanęłam i spojrzałam się w dół od razu chciałam wrócić do hotelu.

- Nie sraj się tak. Rób to co ci mówiłem, ustaw narty na szerokość bioder i miej swobodną pozycję - szepnął mi do ucha czarnowłosy. - Będę trzymać cię za rękę.

- Czy to jest bezpieczne? - zapytałam w powątpieniem.

- Nie, ale nic ci nie będzie, nie pozwolę na to - uśmiechnął się szelmowsko, a ja pokręciłam głową. Wystawił do mnie rękę, którą z lekkim zawahaniem złapałam. 

Po chwili zjeżdżaliśmy w dół, a ja darłam się jak wariatka.

- Za szybko! - krzyknęłam, a Blake posłał mi wkurzone spojrzenie.

- Zamknij się - mruknął i jechał dalej.

- Zaraz cię puszczę i zobaczymy kto będzie się darł - powiedziałam, a on oprzytomniał.

- Nawet się nie waż - ostrzegł mnie. - Wywalisz się.

Czy Charlotte ma zamiar słuchać słów Blake'a?

Nie.

- No to się zdziwisz - parsknęłam śmiechem i puściłam jego rękę, przez co od razu przekierowało mnie na bok. Wierzyłam, że ja i moje zdolności utrzymamy się do końca stoku. Moje zdolności były tak wspaniałe, że przywaliłam w siatkę, która zabezpieczała stok i wygięłam nogę w dziwnej pozycji przez co leżałam.

- Pierdolę to - szepnęłam pod nosem i rozejrzałam się wokół. Blake i jakaś pani już pędzili w moją stronę.

- Charlotte?! Wiesz jak bardzo nieodpowiedzialne to było? - zaczęła krzyczeć jak się okazało nasza opiekunka. - Mogłaś zrobić sobie krzywdę lub komuś innemu! Coś ci się stało?

- Kostka mnie boli - zaczęłam udawać.

- Bardzo, trzeba jechać do szpitala?

- Myślę, że muszę trochę odpocząć - uśmiechnęłam się lekko, aby ją przekonać.

- Blake zabierzesz Charlotte do hotelu? Samej jej nie puszczę - zapytała, a ten od razu przytaknął.

- Pewnie.

- Tylko nie róbcie nic głupiego - pogroziła palcem i odeszła. Blake pomógł mi wstać, a kiedy pani była już daleko od razu zapytał:

- Czemu udajesz? - skąd on wiedział?

- Nie udaje - wzruszyłam ramionami.

- Wiem kiedy kłamiesz - stwierdził, a ja zmarszczyłam brwi. - Znam cię za długo żeby się na to nabrać. Idziemy?

- W wersji, którą sprzedałam pani, dalej boli mnie kostka - powiedziałam, a on przewrócił oczami.

- Nie wezmę cię teraz na ręce, musimy powoli dojechać do końca i dopiero - oznajmił, a ja pokiwałam głową.

Kiedy dojechaliśmy do końca i przebraliśmy narty na buty, Blake wziął mnie na ręce w stylu panny młodej i zaczął nieść w stronę hotelu.

- Wiesz, że pani na pewno stąd nas nie widzi - stwierdziłam, a on spojrzał na mnie rozbawiony.

- No i co z tego? Nie narzekasz - odparł, a ja w myślach się z nim zgodziłam. Było mi wygodnie kiedy mnie tak niósł.

I could lift you up
I could show you what you want to see
And take you where you want to be
You could be my luck
Even if the sky is falling down
I know that we'll be safe and sound
We're safe and sound

- Zawsze lubiłaś tą piosenkę - zauważył, przerywając tym samym moje skrzeczenie.

- Wpada w ucho - przyznałam z uśmiechem.

- Wiesz, że teraz nie ma nikogo w hotelu? - zapytał, chociaż brzmiało to bardziej jako stwierdzenie.

- Mam ci pogratulować za to, że wytężyłeś swój mózg? - zironizowałam.

- Będziemy tylko my - zaśmiał się.

- Nie wiem jak ty, ale ja idę do swojego domku spać i na pewno cię tam nie wpuszczę - powiedziałam, a chłopak przewrócił oczami. - To już trzeci lub czwarty raz jak przewracasz oczami, to już jest chyba niezdrowe, nie sądzisz?

- Po prostu tak mnie wkurwiasz, że to już odruch podstawowy - oznajmił i odstawił mnie na ziemię. - Proszę, zaniosłem cię pod same drzwi, a teraz idę do siebie.

- Dzięki i na razie - pożegnałam się i weszłam do środka.


JLQalive 

pierwszy raz od dawna nie ma polsatu??

wiem, że rozdział miał być wieczorem ale 22 to też wieczór...

jak wrażenia?

do zobaczenia!

A long way to the finish lineWhere stories live. Discover now